Coraz częściej słyszymy o protestach ekologów, zwracających w ten sposób uwagę na problem emisji gazów cieplarnianych. Postanowiliśmy sprawdzić czy można być w Polsce „ekologicznym kierowcą”.
Kilka lat temu, na jednym ze spotkań z konstruktorami samochodów poruszono temat ekologii. Zastanawiano się jakie rozwiązania będą powszechnie spotykane na drogach: napędy hybrydowe czy elektryczne? Nikt nie miał wtedy stuprocentowej pewności. Osoby przekonane o ekspansji hybryd wskazywały na problemy ze źródłem napędu wersji elektrycznych (baterie ołowiane są ciężkie, a litowo-jonowe nie są wystarczająco sprawdzone w samochodach).
Ci, którzy prognozowali rozpowszechnienie modeli elektrycznych, udowadniali że hybryda zawsze zużywa benzynę, czyli nie jest w pełni ekologiczna. Co do jednego wszyscy byli zgodni: zanim nastąpi rewolucja w zasilaniu samochodów, trzeba udoskonalać i modernizować wersje znajdujące się w sprzedaży. Chcąc sprawdzić jak takie modele zachowują się w eksploatacji i na ile są ekonomiczne, na dystansie dwóch tysięcy kilometrów testowaliśmy zasilanego gazem ziemnym Mercedesa B NGT.
* TU ZNAJDZIESZ ZDJĘCIA MERCEDESA B NGT * Kompakt klasy Premium
Mercedes klasy B swoim wyglądem odbiega od stylu, znanego z innych samochodów z gwiazdą na masce. Przy długości 427 cm i szerokości 178 cm (VW Golf VI ma długość 420 cm i szerokość 178 cm), rozstaw osi wynosi aż 278 cm - czyli więcej niż w samochodach znajdujących się o klasę wyżej (VW Passat ma 271 cm, Opel Insignia – 274 cm, Renault Laguna 276 cm). Wnętrze Mercedesa B jest większe niż w innych modelach segmentu C. Można go doposażyć w wiele rozwiązań znanych z dużych Mercedesów, które czynią go kompaktem klasy premium. Pod maską zastosowano rozwiązanie pasujące bardziej do tanich modeli, niż luksusowych samochodów - system NGT (Natural Gas Technology), który pozwala oszczędzać środowisko i podobno również pieniądze właściciela.
Potrójne zaskoczenie
Pierwszym jest system przełączenia benzyna/gaz. W dotychczas testowanych modelach zasilanych gazem ziemnym znajdował się specjalny przełącznik. W Mercedesie wyboru źródła zasilania dokonujemy z pomocą pokładowego komputera. Umieszczonymi w kierownicy przyciskami należy wybrać menu zasilania, a następnie zdecydować czy chcemy jechać na benzynie czy na gazie. Jeżeli wybierzemy gaz, na tarczy obrotomierza zapali się kontrolka CNG (ang. Compressed Natural Gas). System ten można dowolnie przełączać w czasie jazdy, a podczas tej operacji nie jest zauważalny spadek mocy silnika.
Drugie zaskoczenie to rozbudowany pokładowy komputer. Informuje nie tylko o poziomie benzyny i gazu, ale też o dostępnym zasięgu na obu zbiornikach. Możemy też sprawdzić poziom zużycia obu paliw od chwili rozpoczęcia podróży.
Po raz trzeci Mercedes zaskoczy nas na stacji tankowania gazu. Wskazania komputera informujące o średnim spalaniu na poziomie 5,3 lub 5,9 kg gazu na 100 km niewiele wyjaśniają przeciętnemu kierowcy. Gdy weźmiemy pod uwagę, że za kilogram gazu ziemnego płacimy 2,10 zł, a użytkowanie tego auta na dystansie 100 km kosztowało około 12,5 zł, będzie to zaskoczenie bardzo pozytywne.
Nie wszystko złoto co się świeci
Butle z gazem, zapewniające zasięg około 320 km umieszczono w kilku miejscach. Dwie z nich znajdują się pod przednimi siedzeniami, kolejne trzy - pod podłogą bagażnika. Nie zmieściło się już koło zapasowe, jest tylko zestaw naprawczy, ukryty w bocznej ścianie bagażnika. Znacznie zmniejszono też jego pojemność - z 545 do 416 litrów. Dodatkowe obciążenie tylnej osi sprawia, że pojazd ma większe problemy z trakcją, niż wersja benzynowa np. podczas podjazdu pod pokryte śniegiem, strome wzniesienia.
Najgorsze czeka nas, gdy zajrzymy do cennika. Fabrycznie wyposażony w instalację gazową model B180 NGT z silnikiem o mocy 116 KM kosztuje 123 600 zł. Gdybyśmy jednak chcieli kupić wersję B180 CDI z silnikiem wysokoprężnym o mocy 109 KM, zapłacilibyśmy za nią… 101 700 zł. Obie wersje mają taką samą prędkość maksymalną (184 km/h), a przyspieszenie jest lepsze w wersji z silnikiem diesla (odpowiednio: 11,3 i 12,4 s). Kupując diesla mamy samochód o podobnych parametrach technicznych, ale w kieszeni zostają nam 22 000 zł.
Ponieważ każdy inaczej eksploatuje pojazd, do obliczeń weźmiemy dane katalogowe. Średnie spalanie dla wersji NGT to 4,9 kg gazu na 100 km, a dla wersji CDI - 5,6 l ON/100 km. Przyjmując koszt gazu 2,1 zł, a koszt oleju napędowego po styczniowych podwyżkach w wysokości 3,9 zł, przejechanie 100 km kosztuje odpowiednio: 10,3 zł w wersji zasilanej gazem i 21,8 zł dla wersji diesel. Jeżeli rocznie pokonujemy 40 000 km, oszczędność przy eksploatacji modelu NGT to 4 600 zł. To oznacza, że zakup tej wersji zacznie być opłacalny dopiero po upływie blisko pięciu lat. Gdyby jednak ktoś chciał sprzedać samochód - na rynku wtórnym wyżej ceniony jest diesel. Dlatego zakup i eksploatacja tej ekologicznej wersji Mercedesa jest w Polsce nieopłacalna.
Kto powinien dbać o ekologię? Kierowca, czy rząd odpowiedzialny za podatki? Wprowadzając dopłaty do modeli ekologicznych można je rozpowszechnić, ale… to się przecież nie opłaca. Chęć zgarnięcia jak największych wpływów z podatków i zezwolenie na przywóz wersji wycofywanych z działających proekologicznie krajów UE oraz wprowadzenie na prezentowanego Mercedesa i wiele innych ekologicznych modeli akcyzy 18,6% (silnik powyżej 2000 cm) to dowód, że nasz rząd ma większą świadomość ekonomiczną niż ekologiczną.
Bogusław Korzeniowski