Policja chętnie korzysta z nowych przepisów i na potęgę zatrzymuje prawa jazdy. W ciągu tygodnia, od poniedziałku 18 maja do niedzieli, mundurowi odebrali dokumenty 454 kierowcom. To 28 razy więcej niż do tej pory. Czy słusznie?
Zgodnie z obowiązującymi od tygodnia przepisami, kierowca przyłapany w obszarze zabudowanym na przekroczeniu prędkości o ponad 50 km/h obligatoryjnie traci prawo jazdy na trzy miesiące. Jeśli w tym czasie zdecyduje się na jazdę mimo braku dokumentu i zostanie zatrzymany, okres zatrzymania prawa jazdy zostanie przedłużony do sześciu miesięcy. Jak się okazuje już po tygodniu obowiązywania nowych przepisów, policjanci chętnie korzystają z nowych uprawnień. Jeśli tempo karania w ten sposób nie spadnie, to do grudnia ten dokument zostanie czasowo zatrzymany ponad 20 tysiącom kierowców. To blisko tyle, ilu mieszkańców liczy na przykład Wieliczka. Czy nowe przepisy nie są zbyt restrykcyjne?
Nowe regulacje mają za zadanie chronić najsłabszych uczestników ruchu - pieszych i rowerzystów. Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, w 2013 roku na polskich drogach zginęło blisko 3,4 tys. osób, z czego prawie 1,2 tys. to piesi. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie giną oni zazwyczaj pod kołami pędzącego drogą krajową tira, ale na przejściach dla pieszych i skrzyżowaniach. W 2013 roku tak było w przypadku jednej trzeciej ofiar. Powodem takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim rozwijanie przez kierowców nadmiernej prędkości w terenie zabudowanym.
Nowe przepisy są radykalne, ale można zrozumieć zamysł ich ustanowienia. Zresztą zagraniczne ustawodawstwo też nie jest pod tym względem łagodniejsze. Na Słowacji za przekroczenie prędkości o 40 km/godz. grozi 650 euro (2,7 tys. zł) kary plus ew. zakaz prowadzenia pojazdów do trzech lat. W Szwecji zaś takiego kierowcę poddaje się obowiązkowym badaniom psychiatrycznym.
Zaostrzone polskie przepisy dotyczą również kierowców z zagranicy. Dotąd za przekroczenie prędkości groził im najwyżej mandat, teraz również zatrzymanie prawa jazdy.