Kompakt z pancernym dieslem w przystępnej cenie
Niegdyś oferta rynku samochodów osobowych była jasno podzielona I zróżnicowana. Przejrzysta paleta modelowa skrojona z myślą o konserwatywnej klienteli końca lat 90., pozwalała odróżnić pojazd rodem z Europy od rasowego Japończyka czy Koreańczyka. Ówczesne auta ze Starego Kontynentu słynęły z przyzwoitej ochrony antykorozyjnej i zazwyczaj trwałej mechaniki, dodatkowo oferując bogate wyposażenie solidnego wnętrza. Wyroby z Półwyspu Koreańskiego jeszcze kilka lat temu uchodziły za ucieleśnienie tandety i niskiej jakości wykonania, będąc przeciwieństwem samochodów japońskich producentów. Pojazdów nastawionych wyraźnie na trwałość, nie zaś komfort i właściwości jezdne. Nie powinna nas więc dziwić w żaden sposób popularność leciwych Japończyków, stworzonych wedle starej szkoły. Jednym z ostatnich jej przedstawicieli jest Nissan Almera, szczycący się nieśmiertelnym silnikiem wysokoprężnym.
Renoma japońskiej motoryzacji z Nissanem włącznie powstała dzięki prostym i niezwykle dopracowanym konstrukcjom, pokroju modelu Sunny cierpiącego tylko na poważne zatargi z korozją. Wprowadzony do sprzedaży w 1995 roku jego bezpośredni następca - Almera - w dalszym ciągu podążał ścieżką protoplasty, korzystając z iście azjatyckiej estetyki. Stonowane linie pięciodrzwiowego nadwozia w najmniejszym stopniu nie wzbudzają emocji, czy chwili zachwytu. Ot, nienagannie proporcjonalnie narysowany hatchback dla przeciętnego kierowcy, oczekującego funkcjonalnego urządzenia do przemieszczania.