Niemcy kupują nowe auta w Polsce
Gdyby nie dopłata w Niemczech dla kupujących nowe samochody, w salonie polskiego dealera pozostałoby co piąte niesprzedane auto. Na razie obroty autosalonów zapewniają właśnie sąsiedzi zza Odry, którzy wyliczyli że za samochody w Polsce zapłacą mniej niż u siebie.
To pogłębiłoby i tak już wystarczająco głęboką zapaść w polskiej, w tym śląskiej motoryzacji.
W środę 18 marca, Główny Urząd Statystyczny ogłosił, że produkcja przemysłowa spadła w lutym o 15,3 proc. w stosunku do wyniku sprzed roku. Najgorzej jest w hutnictwie, odnotowało spadek produkcji o o 36,3 proc. i w motoryzacji, gdzie produkcja spadła o 32,5 proc. Gliwicki Opel pobił jednak wszelkie rekordy dekoniunktury. Jego produkcja w styczniu i lutym spadła w sumie o 60 procent! Mimo to po auto u dealera trzeba stać w kilkutygodniowej kolejce.
Ogłoszony przez GUS spadek produkcji w lutym o 14,3 proc. był nieco mniejszy od oczekiwań analityków, ale jednocześnie zweryfikowano dane za styczeń, w którym spadek okazał się większy niż wcześniej podawano, bo wyniósł 15,3 proc. - mówi Katarzyna Siwek z Expandera.
Jeszcze kilka dni temu eksperci gospodarczy wieszczyli dramatyczny spadek produkcji przemysłowej w Polsce. Większość uważała, że w lutym była mniejsza o co najmniej 18 proc. W fabrykach nie jest aż tak źle - za wyjątkiem gliwickich zakładów General Motors Poland, który produkuje ople astry drugiej i trzeciej generacji oraz zafirę.
- W styczniu i lutym 2008 roku wyprodukowaliśmy 37 tysięcy 285 samochodów. W styczniu i lutym 2009 roku tylko 13 tysięcy 237. Spadek wynosi więc około 60 procent - mówi Wojciech Osoś, rzecznik GM Poland.
Nic więc dziwnego, że ograniczenie produkcji z trzech zmian do dwóch nie wystarczyło, by podołać kosztom. Z pracy od początku kwietnia do końca maja odejdzie kolejnych 250 pracowników. Zatrudniona przez GM firma konsultingowa ma przedstawić każdemu zwalnianemu co najmniej jedną gwarantowaną ofertę pracy. Mimo zapaści na rynku u dealerów trzeba czekać kilkadziesiąt dni na wymarzone auto. GUS podaje optymistyczne wytłumaczenie: w lutym produkcja sprzedana przemysłu była wyższa o 0,4 proc. niż w styczniu.
Mamy dużo klientów z Niemiec - mówi Tomasz Lorek z firmy M&M Cars w Katowicach, dealera m.in. opla. To około 20 proc. kupujących.
Niemcy kupują w Polsce z kilku powodów. Korzystny kurs euro czyni auto sporo tańszym. Jeszcze w lipcu i sierpniu za jedno euro dostawali 3 zł 60 gr. Dziś o złotówkę więcej.
Poza tym do końca marca za Odrą wypłacany jest dodatek ekologiczny w wysokości 1-2,5 tys. euro w zależności od marki, jeśli wymieni się samochód starszy na nowszy, spełniający wyśrubowane normy emisji spalin.
Na pniu schodzą wciąż auta z rocznika 2008, które sprzedawane są w zeszłorocznych cenach.
Według niemieckich przepisów liczy się data pierwszej rejestracji auta, a nie produkcji - wyjaśnia Tomasz Lorek z M&M Cars.
Jak jednak wytłumaczyć 6-8-tygodniową kolejkę na auta z produkcji 2009 roku, którymi, mimo wyższej ceny, byliby zainteresowani Polacy?
Według Wojciecha Ososia z GM Poland czas oczekiwania zawsze wydłuża się, jeśli model nie jest produkowany w Polsce. Poza tym klient zwykle dostaje auto "szyte na miarę".
Opel insignia ma na przykład 9 wersji silnikowych. Do tego rozmaite opcje koloru, wyposażenia, z klimatyzacją lub bez - mówi Wojciech Osoś. - Lista wariantów tylko tego modelu zajmuje kilka kartek formatu a4. Dlatego klient mający określone preferencje czeka na wyprodukowanie dla niego auta. Trudno mieć na składzie wszystkie modele we wszelkich wariantach, i to nie tylko w czasie kryzysu - tłumaczy rzecznik Osoś.
Dealerzy dodają, że klient, który nie ma szczególnych wyobrażeń, jak musi wyglądać jego auto, odjedzie nim z salonu jeszcze tego samego dnia.
W innych przypadkach trzeba uzbroić się w cierpliwość - i nie jest to paradoks czasów kryzysu, ale zwykła praktyka.