Motocyklista zlekceważył fotoradar. Wpadł za sprawą kierowcy osobówki
Brak tablicy rejestracyjnej z przodu i kask na głowie sprawiają, że niektórzy motocykliści śmiało łamią przepisy i to mimo obecności fotoradarów. Kierowca jednośladu, który zaszarżował tuż przed takim urządzeniem w Jaworniku na Podkarpaciu, nie uniknął jednak kary. Zdradziła go jego własna brawura.
Fotoradary, choć co prawda punktowo, potrafią skutecznie uspokoić ruch. Dotyczy to jednak tylko samochodów, bo wielu motocyklistów nie przejmuje się stojącymi przy drogach żółtymi skrzynkami. Ze względu na brak tablicy rejestracyjnej z przodu i kask na głowie, kierowcy jednośladów w wielu sytuacjach czują się bezkarnie i korzystają z tego. Tak było w Jaworniku.
Na odcinku drogi, gdzie dozwolona prędkość wynosi 70 km/h, pewien motocyklista postanowił zagrać GITD na nosie. Nie dość, że drastycznie przekroczył limit, to jeszcze tuż przed fotoradarem wyprzedził samochód osobowy. Mężczyzna był zapewne przekonany o swojej anonimowości, ale poważnie się przeliczył. Kierowca auta, które zostało wyprzedzone, zarejestrował całe zdarzenie za pomocą pokładowej kamery. Nagranie zaś przesłał do GITD – zapewne obawiając się kary za wykroczenie motocyklisty.
Wówczas wystarczyło już tylko dopasować opisane przez kierowcę samochodu okoliczności do rezultatów działania fotoradaru w podkarpackiej miejscowości. Jak się okazało, motocykl przejechał obok urządzenia z prędkością 131 km/h. 31-letni właściciel hondy został wezwany do delegatury GITD i w obliczu zgromadzonych dowodów przyznał się do popełnienia wykroczenia. Za swoją brawurę zapłacił 500 zł, a jego konto punktów karnych wzbogaciło się o 10 "oczek".
Rejestratory jazdy mogą być nam przydatne, gdy na drodze dojdzie do spornego zdarzenia. Jak się okazuje, czasami potrafią one pomóc również w karaniu wykroczeń popełnianych przez innych uczestników ruchu.