Trwa ładowanie...

Mistrzowie wszechstronności - legendy, którym nie starczyło wygrywanie w jednej dyscyplinie sportu samochodowego

Zwycięstwo w Formule 1, Le Mans, rajdzie WRC lub Dakarze to osiągnięcie, które wymaga lat przygotowań, wielkiego talentu i pewnie także odrobiny szczęścia – mało kto jest w stanie odnieść sukces w tak konkurencyjnym gronie. Są jednak i takie gwiazdy motorsportu, którym dominacja w tylko jednej z form rywalizacji nie wystarczyła.

Mistrzowie wszechstronności - legendy, którym nie starczyło wygrywanie w jednej dyscyplinie sportu samochodowegoŹródło: Total, fot: Materiały prasowe
dtf8ffb
dtf8ffb

Gdy w zeszłym roku w jedną niedzielę na torze Hockenheimring spotkały się ze sobą kalendarze niemieckich mistrzostw samochodów turystycznych DTM i Rallycrossowych Mistrzostw Świata, 37-letni Mattias Ekström najpierw wsiadł do swojego czteronapędowego Audi S1 RX Quattro i za pomocą kontrolowanych, wysokich skoków i długich poślizgów na asfalcie i szutrze, w pięknym stylu wygrał kolejną rundę topowej ligi rallycrossu. Chwilę później, gdy konfigurację toru przywrócono do standardowej, małe i zwinne S1 wymienił na jeden z najszybszych wozów klasy turystycznej na świecie, Audi RS 5 DTM. Tego wyścigu co prawda nie wygrał, ale już w tym momencie był uznanym kierowcą w tej niezwykle prestiżowej niemieckiej serii wyścigowej, dwukrotnie zdobywając w niej mistrzostwo. Równolegle, Ekström zdobył mistrzostwo świata WRX, wygrał 24-godzinny wyścig w Spa-Francorchamps i próbował swoich sił w wielu innych topowych formach motorsportu po obydwu stronach Atlantyku.

Audi S1 EKS RX quattro Materiały prasowe
Audi S1 EKS RX quattro Źródło: Materiały prasowe, fot: nieznany

Rallycross jak mało która inna dyscyplina rywalizacji samochodowej docenia wszechstronność kierowców – to raczej nie przypadek, że pierwsze rallycrossowe zawody w historii wygrał pół wieku temu Vic Elford, który zdobywał punkty zarówno w Formule 1, jak i Rajdowych Mistrzach Świata. "Quick Vic" na początku 1968 roku wygrał Rajd Monte Carlo, by tylko tydzień później dowieść na legendarnym torze Daytona w Porsche 907 pierwsze w historii tej niemieckiej marki zwycięstwo w wyścigu 24-godzinnym. Później w tym roku Brytyjczyk miał jeszcze wygrać rozgrywane na sycylijskich szosach Targa Florio i przystąpić do pierwszego wyścigu Formuły 1 w swojej karierze, gdzie zajął czwarte miejsce. We Francji sprzyjały mu trudne deszczowe warunki, w których nieocenione okazały się jego rajdowe umiejętności.

1967 British Rally Cross Championship, lydden Hill, England, Vic Elford (Porsche 911), action. Materiały prasowe
1967 British Rally Cross Championship, lydden Hill, England, Vic Elford (Porsche 911), action. Źródło: Materiały prasowe, fot: LAT Photographic

Nieważne czym, byle najszybciej

Wiadomo, że dobry kierowca wyścigowy będzie umiał, w zadowalającym stopniu, wykorzystać potencjał maszyny rajdowej, a zawodnik z Formuły 1 zapewne też nie będzie najwolniejszy w samochodzie drogowym. Osiąganie sukcesów na najwyższym szczeblu rywalizacji to jednak coś zupełnie innego. To nawet więcej niż pięciobój czy kombinacja norweska – to tak, jakby chodziarz nagle wygrał wśród sprinterów.

dtf8ffb

Historia sportu samochodowego zna jednak wiele przypadków takich zawodników. Przez pewien czas była to wręcz specjalność kierowców z USA. O ile w Europie od stosunkowo wczesnego etapu historii wyścigów ustrukturyzowała się ściśle określona drabina kolejnych stopni wtajemniczenia, od gokartów po Formułę 1 i od KJS-ów po WRC, po drugiej stronie Atlantyku kierowcy mieli może trochę mniejsze przywiązanie do "zasad", i odrobinę więcej fantazji. Po prostu: fascynowała ich szybka jazda i ekscytowali się każdą mocną maszyną. Najbardziej wszechstronnym ze wszystkich był chyba dziś już zapomniany A.J. Foyt.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: nieznany

Obok mistrzowskiego opanowania lekkich bolidów jednoosobowych w niższych amerykańskich ligach, równie duży talent przejawiał w NASCAR. W sumie wygrał kilkaset wyścigów; wśród swoich trofeów trzymał między innymi te z Indianapolis 500, Daytona 500 oraz 24-godzinnych wyścigów w Daytonie i Le Mans. Ostatnie z wymienionych zwycięstw zasługuje na szczególną pamięć: Foyt nigdy nie miał ambicji ścigać się w Europie, ale do startu w Le Mans w 1967 roku namówił go Ford. Jak wspominał po latach: "Pomyślałem sobie – a co tam, spróbuję. Polecieliśmy na miejsce i Ford dał nam najlepszą opiekę. Francja to był dziwny kraj. W restauracji podali mi rybę, od której nie odkroili głowy. Wyobrażasz sobie?! Taka droga restauracja, a ta ryba dalej patrzyła się na mnie. Powiedziałem im, żeby to sobie zabierali". Mimo tych różnic kulturowych, raczej słabej motywacji i zaledwie minimalnego przygotowania, Foyt wsiadł w GT40 i… wygrał.

Jadąc z Danem Gurneyem, zapisali się na kartach historii jako jedyny do tej pory amerykański zespół, który zwyciężył w klasyfikacji generalnej, poruszając się amerykańskim autem z amerykańskimi kierowcami. 86-letni dziś Gurney to zresztą kolejna z legend sportów motorowych. Urodzony w Nowym Jorku syn gwiazdy Metropolitan Opera był najszybszy wszystkimi wozami, które mu dawano. A dawano mu bolidy F1, wozy klasy GT, NASCAR i Indy. Takim wachlarzem zwycięstw może pochwalić się jeszcze tylko Mario Andretti i Juan Pablo Montoya.

24 Hours Le Mans, Francja, 1966 r. Dan Gurney przygotowuje się do startu w wyścigu, który przyjdzie mu wygrać. Materiały prasowe
24 Hours Le Mans, Francja, 1966 r. Dan Gurney przygotowuje się do startu w wyścigu, który przyjdzie mu wygrać. Źródło: Materiały prasowe, fot: Ford Performance

Po naszej stronie Atlantyku także zdarzały się takie ewenementy. Pierwszym z nich był niedawno zmarły John Surtees, jak dotąd jedyny zawodnik, który zdobył mistrzostwo świata w Moto GP i w Formule 1. Europejską odpowiedź na sukcesy Amerykanów stanowił Nigel Mansell. Charyzmatyczny Brytyjczyk wygrał Mistrzostwo Świata F1 w roku 1992, po czym przeszedł do CART Indy Car World Series, które wygrał w swoim debiutanckim sezonie, co przez chwilę pozwoliło mu się cieszyć jednocześnie mistrzowskimi tytułami dwóch najbardziej prestiżowych lig wyścigowych po obu stronach Atlantyku.

dtf8ffb

Na osobny rozdział zasługuje fenomen Sébastiena Loeba. Po jego mało znanym epizodzie kariery jednego z najlepszych we Francji gimnastyków, stał się jednym z najlepszych kierowców w historii Rajdowych Mistrzostw Świata, z dziewięcioma tytułami mistrzowskimi na koncie. Po zakończeniu tego rozdziału, niejako w formie wyścigowej emerytury, Francuz spróbował swoich sił w drugim z przedsięwzięć Citroena, wyścigowych mistrzostwach świata samochodów turystycznych, WTCC. Na płaskich torach i bez pomocy pilota także wykazywał wielki kunszt, już w debiutanckim sezonie wygrywając dwa wyścigi i kończąc go jako drugi wicemistrz.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: Citroen

Teraz swoją niezobowiązującą przygodę ze sportem kontynuuje w Dakarze, gdzie w tym roku zajął rewelacyjne drugie miejsce. Jeszcze za czasów kariery rajdowej Loeb wiele razy spoglądał w stronę toru wyścigowego, startując w Le Mans oraz prywatnie przygotowanymi wozami klasy GT w wyścigach na poziomie krajowym i kontynentalnym. Pasję do wyścigów i rajdów połączył w zwycięstwach w rallycrossie oraz pamiętnym rekordzie w Pikes Peak, gdzie wraz z małym Peugeotem 208 T16 byli właściwie jak przybysze z innej planety: przybyli, absolutnie zniszczyli wszelkie dotychczasowe rekordy i, uznając misję za wykonaną, jak gdyby nigdy nic przeszli do kolejnych planów.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: Peugeot

I na torze, i na szutrze

Przykłady takich talentów bez problemu można znaleźć nie tylko pośród ludzi, ale i wśród samochodów. Najlepszym tego przykładem będzie, chcąc nie chcąc, Porsche 911. Kultowy wóz sportowy wygrywał wszystko, do czego zapaleni kierowcy go zaciągali, od czasów, gdy motorsport był jeszcze w powijakach. Na przestrzeni lat dziewięćset jedenastki w różnych wersjach wygrywały w wyścigach 24-godzinnych w Le Mans i Daytonie, Targa Florio, rajdzie Monte Carlo i maratonie Paryż-Dakar, nie wspominając już o niezliczonej ilości pomniejszych zwycięstw w rajdach i wyścigach na całym świecie.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: Porsche

Co ciekawe, całkiem imponującą listę prestiżowych zwycięstw ma na swoim koncie także… Mini Cooper. Choć ten kultowy wozik nigdy nie był projektowany z myślą o rywalizacji, jego niewielkie rozmiary pomogły mu trzykrotnie wygrać Rajd Monte Carlo, a nie przeszkodziły także zwyciężyć w brytyjskich mistrzostwach samochodów turystycznych BTCC, w których objechał on między innymi kilkukrotnie większe Jaguary Mk II i Fordy Galaxy.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: BMW

Fani poszczególnych modeli zapewne w tym miejscu chcieliby, by wspomnieć ich różne ulubione samochody, ale nawet jeśli zrewolucjonizowały lub zdominowały jedną dyscyplinę motorsportu, niekoniecznie musiały sprawdzić się w innych. Czasem jednak ta sztuka udawała się nawet ku zaskoczeniu samych twórców, tak jak to było z BMW M3 E30, jednym z najlepszych samochodów w historii tej marki.

dtf8ffb

Gdy na przełomie lat 80. i 90. M3 całkowicie zdominowało scenę wyścigów klasy turystycznej w Europie, nie było to zaskoczeniem: w końcu BMW już wtedy dobrze wiedziało, jak się wygrywa na torze, a trwające wówczas szaleństwo na punkcie walki popularnych sedanów na torach wyścigowych motywowało producentów do bardzo starannego przygotowania swoich modeli drogowych, na których mogliby wspierać wyczynowe konstrukcje zdolne do pożądanych tryumfów. Tak powstało doskonałe BMW M3 E30, które ze swoim trzystukonnym silnikiem S14 o pojemności 2,3 litra wygrało mistrzostwa klasy turystycznej we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji, w końcu inauguracyjny sezon mistrzostw świata tej serii.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe, fot: BMW

Ale M3 okazało się skuteczną bronią nie tylko na torach wyścigowych: startowało w paru sezonach Rajdowych Mistrzostw Świata, w których wygrało jedną rundę, meldując się na mecie przed silną stawką maszyn z napędem na cztery koła. Nieprzypadkowo, był to asfaltowy rajd na Korsyce.

dtf8ffb

Nie tylko zawodnicy i samochody

Osiągnięcie takiej wszechstronności jest nie lada osiągnięciem nie tylko dla samych ludzi i ich maszyn. Pomijając elementy wspólne dla rajdów i wyścigów, jak wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa, są też firmy, które w motorsporcie wykazują się imponującą wszechstronnością i równie wysoką skutecznością we wszystkich dziedzinach, potwierdzając swoje kompetencje, które mają bezpośrednie przełożenie na produkty oferowane zwykłym śmiertelnikom. Jedną z takich firm jest francuski gigant Total, który wraz ze swoimi olejami jest współautorem legendarnych wygranych we wszystkich topowych seriach wyścigowych. To kolekcja, której nie powstydziłaby się żadna z legend wyścigów:* czternaście tytułów Mistrza Świata F1 wśród kierowców, dziesięć w Rajdowych Mistrzostwach Świata, trzy w Rallycrossowych Mistrzostwach Świata, dziesięć w WTCC, jedenaście zwycięstw w Dakarze, cztery zwycięstwa w Le Mans.*

Oczywiście, wyścigowe oleje muszą być ściśle dopasowane do potrzeb określonych typów rywalizacji i zachowywać się w zróżnicowany sposób, zależnie czy jest to jazda na stratosferycznych obrotach jednostki Formuły 1, czy mordercza, długodystansowa walka w Dakarze z silnikiem wysokoprężnym. W tym drugim z wymienionych na przykład Total stosuje olej Quartz o lepkości 5W-40, w rajdach WRC używa się z reguły oleju 0W-30, w wyścigach Formuły 1 natomiast może to być nawet 0W-20. W porównaniu do olejów stosowanych w naszych silnikach, zmiany dotyczą przede wszystkim dodatków, które jeszcze skuteczniej zapobiegają tarciu i pozwalają odpowiednio chronić silnik nawet w wyższych temperaturach. Niezależnie od dyscypliny, tak samo nieocenione jest wielkie doświadczenie Totala w produkcji olejów silnikowych i przekładniowych oraz stosowania ich w motorsporcie. Jak widać mistrzostwo można osiągnąć we wszystkim!

Partnerem artykułu jest marka Total

dtf8ffb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dtf8ffb
Więcej tematów