"Miękka Hybryda", czyli prawie hybryda. Czym różni się od tradycyjnej?
W ostatnich miesiącach wielu producentów zaczęło montować w swoich samochodach 48-woltowe akumulatory i niewielkie silniki elektryczne. Niektórzy do nazw takich modeli dodają określenie "Mild Hybrid" sugerujące, że mamy do czynienia z hybrydami. Czy faktycznie tak jest?
Moda na tzw. "łagodne hybrydy" to efekt bardziej restrykcyjnych wymogów dotyczących emisji dwutlenku węgla, jakie zaczną obowiązywać na unijnym rynku od 1 stycznia 2020 r. Koncerny chcą uczynić swoje auta bardzie ekonomicznymi i ekologicznymi, dokładając do nich małe silniki na prąd plus baterie. Takie rozwiązanie wprowadza właśnie do swoich modeli choćby Volvo (z tej okazji zmieniono oznaczenia silnika np. z D5 na B5). Audi stosuje je od ponad roku (m.in. w modelach A6 i A7) i coraz chętniej sięgają po nie również marki popularne – wystarczy wspomnieć choćby Kię Sportage 2.0 CRDi Mild Hybrid.
Zasada działania takiego układu jest podobna jak w klasycznej hybrydzie. Czyli podczas hamowania, zwalniania czy zjeżdżania z góry akumulator jest doładowywany, a później zmagazynowana w nim energia trafia do silnika elektrycznego, ewentualnie zasilane są nią urządzenia pokładowe. Brzmi super. Sęk w tym, że w praktyce nie ma to tak wyraźnego przełożenia na wrażenia z jazdy i na zużycie paliwa, jak w przypadku hybryd z prawdziwego zdarzenia.
W napędach Mild Hybrid stosuje się silniki elektryczne o malutkiej mocy (dla przykładu ten w Volvo XC90 B5 ma 14 koni). A to zdecydowanie nie wystarczy, by rozpędzić jakikolwiek samochód, a już tym bardziej okazałego SUV-a. Co najwyżej może on dzięki tej elektryce "drgnąć" z miejsca. Plus jest taki, że motor spalinowy wyłącza się tu całkowicie nie tylko na postoju, ale również podczas jazdy na luzie.
Audi chwali się, że ich auta z 48-woltową instalacją mogą toczyć się w ten sposób przez kilkaset metrów. Ale to już wszystko. Energia zmagazynowana w bateriach nie pozwala na nic więcej.
Innymi słowy trzeba być świadomym, że miękką hybrydą nie przejedziemy normalnie nawet kilometra na samym prądzie. Owszem, układ start-stop będzie działał płynniej (nie czuć opóźnienia w załączaniu się silnika spalinowego), a automatyczna skrzynia może sprawiać wrażenie szybszej i płynniejszej, ale w gruncie rzeczy Mild Hybrid to klasyczne auto na benzynę lub olej napędowy, w którym bateria i motor na prąd pomagają w minimalnym stopniu. Najczęściej służą do zasilania urządzeń pokładowych – wspomagania kierownicy, klimatyzacji, sprzętu multimedialnego, regulacji zawieszenia etc.
Tymczasem w prawdziwych, pełnowartościowych hybrydach energia zgromadzona w akumulatorach i moc silników elektrycznych (w Lexusie RX 450h są dwa mają łącznie aż 173 KM) wystarczą do tego, by sprawnie rozpędzić je do miejskich prędkości i jechać przez kilka kilometrów wyłącznie na prądzie.
W ruchu miejskim – jak wynika z badań i doświadczeń samych użytkowników – mogą nawet przez 50-60 proc. czasu jeździć wyłącznie na elektryce, podczas gdy Mild Hybrid jedynie stoi i dojeżdża do skrzyżowania z wyłączonym motorem spalinowym.
Wszystko to ma przełożenie na zużycie paliwa. Producenci miękkich hybryd twierdzą, że dzięki zastosowaniu tej technologii udało im się ściąć średnie spalanie o 0,3 do 0,8 litra paliwa na 100 km. W praktyce jednak bywa z tym różnie. Choćby z tego względu, że dodatkowa bateria i silnik też trochę ważą, a większa masa może skutecznie niwelować korzyści płynące z napędu elektrycznego.
W przypadku klasycznych hybryd najnowszej generacji oszczędności są znacznie większe. W mieście spalają połowę tego, co porównywalne samochody o napędzie wyłącznie benzynowym (i 10-20 proc. mniej niż diesle), a w trasie – zależnie od stylu jazdy – od 10 do 30 proc. mniej.
To już wymierne rezultaty, które przekładają się na realne oszczędności pod dystrybutorem. No i nie należy zapominać, że Mild Hybrid mają z reguły dokładnie takim sam osprzęt, jak klasyczne auta spalinowe, czyli m.in. turbosprężarki, a diesle – katalizatory wymagające uzupełniania mocznika.
Tymczasem klasyczne hybrydy to w znakomitej większości nadal wolnossące benzynowe motory o prostej bezawaryjnej konstrukcji. Warto z tego wszystkiego zdawać sprawę, zanim ślepo wybierzemy jakieś auto tylko dlatego, że w jego nazwie zobaczyliśmy słowo "Hybrid".