Gdy BMW wprowadzało na rynek X6, niewielu wróżyło mu świetlaną przyszłość. Jak widać, rynek rządzi się swoimi prawami i czasami opłacalne staje się stworzenie nowej niszy. Później nadszedł czas X4 i przebudzenie konkurencji. Najszybciej zareagował Mercedes przedstawiając GLE Coupe opartego na zmodernizowanej technologii dobrze znanego ML-a (po liftingu nazwanego GLE). Oficjalny debiut w salonach już w lipcu, a my jako jedni z nielicznych w Polsce sprawdziliśmy to auto na drogach publicznych.
Bardzo wymagający klient potrzebuje dobrego produktu, więc niemieccy inżynierowie naszpikowali GLE najnowszymi technologiami i mocnymi jednostkami napędowymi. Wszystkie wersje w standardzie mają napęd na obie osie, 7 lub 9-stopniową przekładnię automatyczną, a także szereg elektronicznych systemów podnoszących komfort i bezpieczeństwo codziennej eksploatacji. Jeszcze przed oficjalnym debiutem zamówień jest więcej, niż w przypadku flagowej Klasy S.
* ILE WART JEST TWÓJ SAMOCHÓD? MOŻESZ SIĘ ŁATWO PRZEKONAĆ * GLE Coupe kształtem przypomina wspomniane wcześniej X6. W najmocniejszej specyfikacji AMG ma blisko 492 centymetry długości, 213 szerokości (z lusterkami) i 166 wysokości. W zależności od wybranej wersji silnikowej, w nadkolach zagoszczą 20-, 21- lub 22-calowe obręcze ze stopów lekkich, a w przednich kloszach automatyczne i w pełni LED-owe światła. Tył Mercedesa zaprojektowano na wzór i podobieństwo dwudrzwiowej Klasy S, dokładając dyskretną lotkę do klapy bagażnika i dyfuzor z dwiema podwójnymi, niezależnymi końcówkami układu wydechowego. Przód to przede wszystkim zmodyfikowany pas z potężnym grillem z wkomponowanym sporym emblematem producenta i poprzeczną belką z chromowaną listwą. Znajomo wyglądają boczne lusterka z wbudowanymi kierunkowskazami. Spotkać je mogliśmy kilka lat wcześniej przy okazji debiutu Klasy E.
Trochę rozczarowuje wnętrze, które bazuje na zmodernizowanym ML-u (GLE). Jak twierdzą przedstawiciele koncernu, dopiero przy okazji debiutu kolejnej generacji deska rozdzielcza zyska zaprojektowany od podstaw wystrój. Tymczasem musimy zadowolić się rozwiązaniami Mercedesa sprzed kilku lat. Dzięki temu dość łatwo odnaleźć się w obsłudze większości urządzeń pokładowych. Liczba przycisków nie jest przytłaczająca, ale zagłębienie się w szczegóły zaawansowanego menu zajmie już trochę czasu. Na wierzchu zlokalizowano jedynie podstawowe funkcje. Niemiecki SUV hojnie obdarował pasażerów udogodnieniami, przez co najbogatsze konfiguracje przyjmują postać kokpitu statku kosmicznego.
Świetne wrażenie robi nagłośnienie sygnowane przez firmę Bang&Olufsen. Mimo sporej kabiny, dźwięk rozchodzi się równomiernie, a jakość brzmienia możemy porównać z salą koncertową. Podobne odczucia budują też solidnie wyprofilowane fotele, zwłaszcza w specyfikacji AMG, z funkcją trzystopniowego podgrzewania i wentylacji. Dodatkowo, pasażerowie mogą korzystać z otwieranego, panoramicznego okna dachowego, regulowanej w dwóch rzędach automatycznej klimatyzacji i bagażnika o pojemności 650 litrów (1720 po złożeniu oparcia kanapy). Jakość materiałów wykończeniowych nie pozostawia wiele do życzenia, choć centralna część kokpitu jest zdecydowanie za twarda i nie przystoi do samochodu wycenionego na 320 tysięcy w podstawowej opcji.
Wśród jednostek napędowych prym wiodą silniki benzynowe. Do oferty wprowadzono tylko jednego diesla o pojemności trzech litrów i mocy 258 KM (620 Nm). Reszta to motory zasilane benzyną i generujące od 333 do 587 koni mechanicznych. Producent nastawił się na świetne osiągi i bardzo wymagających klientów. Zabrakło miejsca na półśrodki. Widać to zwłaszcza w najmocniejszym AMG S z napędem na obie osie (standard dla wszystkich wersji) i 7-stopniową przekładnią automatyczną. 8-cylindrowy agregat wyposażony w doładowanie znany jest również z G i E AMG. Niemniej, w przypadku blisko 5-metrowego SUV-a robi spore wrażenie. Ma 585 KM i aż 760 Nm dostępnych w przedziale 1750-5250 obr./min.
Jak na dwutonowego kolosa, prowadzi się niczym przyklejony do drogi, choć trudno nim jeździć płynnie. W trybie sportowych ustawień przyspiesza jak wystrzelony z katapulty i wykazuje wyjątkowo narowisty temperament. Na 22-calowych obręczach z oponami w rozmiarze 285/40 z przodu i 325/35 z tyłu wygląda groźnie. Auto najlepiej się czuje na równym asfalcie i w ciasnych zakrętach.
Właściwości jezdne pozwalają czerpać maksimum frajdy z silnika V8. Dociskanie pedału akceleratora generuje dodatkowo basowy dźwięk z układu wydechowego i typowe dla AMG strzały. Do setki przyspiesza w 4,2 sekundy, a wskazówką prędkościomierza zatrzymuje się na wartości 250 km/h. Imponująca jest jednak elastyczność i szybkość działania automatycznej przekładni. Na autostradzie docenimy błyskawiczną reakcję na operowanie gazem i dobre wyciszenie przedziału pasażerskiego.
GLE Coupe nie należy do tanich zabawek. Najtańszy w ofercie diesel kosztuje 321 tysięcy złotych, a dodatkowe 200 tysięcy możemy z powodzeniem włożyć w opcjonalne gadżety. Najmocniejsza specyfikacja AMG S to już wydatek rzędu 600 tysięcy. Egzemplarz widoczny na zdjęciach wyceniono na około 750 tysięcy. Sporo, ale X6 przedstawia podobną wartość w katalogach. Jeśli Audi wprowadzi na rynek model Q6, możemy spodziewać się zbliżonych cen. Mercedes fizycznie pojawi się w Polsce w połowie lipca, jednak importer na brak zamówień narzekać nie może. Czyżby szykował się kolejny hit w segmencie, któremu niewielu wróżyło świetlaną przyszłość?
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl