Ognista, kompaktowa "japonka"
Pierwsze podrasowane samochody segmentu C wyposażano w wolnossące jednostki o mocy nieznacznie przekraczającej 100 KM. Dziś już nikogo nie dziwi stado o łącznej liczbie ponad 250 KM. Do tej grupy dołączyła Mazda 3 w najmocniejszej specyfikacji MPS. Pod koniec zeszłego roku poddano ją delikatnemu retuszowi, co nie zmieniło jednak jej prawdziwego oblicza.
Zewnętrzną stylizację japońskiego kompaktu - w stosunku do „cywilnej” odmiany - wyróżnia potężny wlot powietrza na masce, przeprofilowane zderzaki, nakładki na progi, a także wydatny spojler przytwierdzony tuż na tylną szybą. Tak ograniczone modyfikacje sprawiły, że 260-konnego potwora można pomylić z bazową wersją 1.6 l.
Turbodoładowany motor o pojemności 2.3 l generuje aż 260 koni mechanicznych. Przy masie własnej nieprzekraczającej 1,5 t, auto katapultuje się do pierwszej setki w niewiele ponad 6 sekund i osiąga skromne 250 km/h prędkości maksymalnej. Robi przy tym dużo hałasu, ale o to chyba chodzi w tym segmencie.
Moc jednostki napędowej przekazywana jest na przednie koła, co wyraźnie czuć podczas gwałtownego przyspieszania. Na suchej nawierzchni, nawet na trzecim biegu potrafi zamrugać kontrolka informująca o ograniczonej przyczepności kół z asfaltem. Każda szykana sprawia, że z utęsknieniem wypatrujemy kolejnej zastanawiając się, czy faktycznie istnieją prawa fizyki.