Kia Rio 1.2: brawa za pomysł i odwagę
Użytkownicy Rio łatwo odniosą wrażenie, że projektanci mieli tu wiele do powiedzenia, a księgowi nie poskromili ich kreatywności. W tym aucie, zaliczanym do popularnego segmentu B, nic nie jest nudne.
O ile segment A obfituje w odważnie zaprojektowane auta, o tyle w klasie B panuje pewien zastój. Na przykład Nissan Micra - niegdyś bardzo oryginalny i nowatorski pojazd - w obecnej wersji stał się ugrzeczniony. Skoda Fabia skupia się na praktyczności, natomiast zmiany generacyjne Volkswagena Polo na tle poczynań konkurentów wyglądają jak delikatny face lifting. Peugeot 207 za to prezentuje się inspirująco, ale ma ciasną kabinę, a Opel Corsa zaczyna się powoli starzeć...
Na szczęście pojawiła się nowa Kia Rio, która na niespotykaną dotąd w segmencie B skalę łączy wdzięk z walorami praktycznymi. Bo czy do tej pory nie działo się tak, że auta tej wielkości były albo funkcjonalne, albo pociągające? Rzut oka na karoserię od razu podpowiada, że priorytetem stylistów Rio nie była krzykliwość, lecz harmonia. To nie tylko dodaje powagi i poprawia wizerunek modelu, ale przede wszystkim zapowiada długowieczność. Auta o szlachetnych rysach powoli się starzeją.
Jeszcze 10 lat temu, zajmując miejsce za kierownicą Rio, pomyślelibyśmy, że siedzimy w kompakcie. Wnętrze jest bowiem tak szerokie, a wrażenie przestronności tak wyjątkowe, że w zasadzie trudno postulować o więcej. Przestrzeni mamy wystarczająco nie tylko z przodu, lecz także z tyłu. Największym jednak zaskoczeniem jest styl i wykonanie wnętrza. Projektanci Kii zaprezentowali własny pomysł na znane i powszechne rozwiązania, jak np. panel klimatyzacji.
Zamiast gęstwiny małych przycisków zastosowali klawisze o unikalnym wyglądzie, które przy okazji są proste w obsłudze. Kierownica, centralne nawiewy na konsoli - wszystko ma swój indywidualny sznyt. W efekcie połączenia funkcjonalności z ciekawym wzornictwem kokpit sprawia wrażenie, jakby pochodził z zaskakująco dojrzałego samochodu. Nie oznacza to, że całe auto jest idealne, jednak trudno byłoby znaleźć coś, co w Rio jest złe.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Poznaj wszystkie modele Kii
Na przykład układ jezdny: resoruje dość sprężyście, przyzwoicie izoluje pasażerów od nierówności drogi, ale - co typowe dla produktów Kii i Hyundaia - pracy zawieszenia towarzyszy hałas, a to obniża komfort. Układ kierowniczy z kolei nie zapewnia pełnej informacji zwrotnej, jednak podczas podróży autostradą trudno nie docenić stabilności jazdy i możliwości relaksu za kierownicą. Kierowca nie musi bowiem ciągle pilnować, by nie poruszyć dłonią - auto dobrze trzyma kierunek i nie zmienia go, gdy prowadzącemu przypadkowo drgnie palec.
Rio ma natomiast dość niespodziewaną zaletę. Jaką? Otóż konkurenci w imię ekologii i ekonomii przestawili się na jednostki trzycylindrowe. Owszem, ma to swoje zalety, jednak kultura pracy takich silników bywa niska, a do ich nietypowo basowego brzmienia trzeba się przyzwyczaić. Dlatego doceniamy to, że najtańszy benzyniak dostępny w Kii Rio ma cztery cylindry. To pozwala poczuć się jak w dojrzałym aucie.
Dodatkowo motor uwolnił się od pewnej uciążliwej wady niektórych małolitrażowych jednostek napędowych rodem z Korei, które podczas manewrów parkingowych po dotknięciu gazu natychmiast wkręcały się na wysokie obroty, powodując niepotrzebny hałas. W Kii ten problem nie występuje. I nawet jeżeli na wciśnięcie w fotel nie ma co liczyć, to do jazdy miejskiej taki napęd w zupełności wystarcza, tym bardziej, że biegi zmienia się lekko i przyjemnie. Poza tym nie wymagajmy zbyt wiele - w końcu testujemy najsłabsze benzynowe Rio w ofercie.
Podsumowanie
Od czasu premiery Cee’da Kia nie jest już traktowana z przymrużeniem oka, a po debiucie Rio konkurenci będą obserwowali koreański koncern z powagą i obawą. Nareszcie mamy świeży powiew w segmencie B - na to właśnie czekaliśmy!
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Poznaj wszystkie modele Kii