Jakub Przygoński o tym, dlaczego dakarowi motocykliści przesiadają się do samochodów
W dniach 3-15 stycznia 2021 r. odbędzie się kolejna edycja Rajdu Dakar, w której za kierownicą Toyoty Hilux wystartuje Jakub Przygoński. Polski zawodnik przez lata jeździł na motocyklu, a w 2016 r. przesiadł się do samochodu. Zapytaliśmy go, skąd taka decyzja oraz jakie są podobieństwa i różnice w rajdowej jeździe na dwóch i czterech kołach.
Szymon Jasina, WP Moto: Doświadczeni dakarowcy, jak Stéphane Peterhansel, Cyril Despres oraz ty, przesiedli się z motocykla do samochodu. Czy to dlatego, że im się nudzi w tej kategorii, czy jest to chęć spróbowania czegoś innego?
Jakub Przygoński: Prawie każdy motocyklista chciałby spróbować sił w samochodzie. To takie marzenie. Bardzo szybko można się odnaleźć w kabinie samochodu. Jadąc na motocyklu, musisz czytać roadbook i szukać trasy, ale też znać kształt terenu. W samochodzie odchodzi temat nawigacji, a po przesiadce od razu wiesz, jak zbudowana jest pustynia, co może cię czekać.
Taka przesiadka jest też często spowodowana kontuzjami. Ja miałem poważny uraz kręgosłupa na motocyklu i na następnym Dakarze już myślałem o samochodzie, bo czułem, że to byłoby dla mnie lepsze. W pewnym momencie po kilku kraksach jesteś już po prostu zmęczony jako motocyklista i też stąd chęć przesiadki do samochodu.
Marcin Łobodziński, Autokult: Z relacji zawodników można się dowiedzieć, że zdarzają się w Dakarze odcinki, które można by niemal przespać za kierownicą. Czy czegoś takiego można doświadczyć na motocyklu, czy tu wymagane jest pełne skupienie?
Jakub Przygoński: Są takie momenty i w samochodzie, i na motocyklu. W takich warunkach często jedzie się maksymalnie szybko, bo to są długie proste bez żadnych przeszkód. Jedzie się wtedy ok. 180-200 km/h.
Marcin Łobodziński: Czy obecność pilota w samochodzie to bardziej komfort psychiczny, że jedzie się z kimś, czy raczej odpowiedzialność, że w razie błędu on też może ucierpieć?
Jakub Przygoński: Na motocyklu nie ma się uczucia samotności, zwłaszcza jak się jedzie już któryś raz, bo debiutanci czują się zagubieni. Jak nic się nie dzieje i się ścigasz, to nie brakuje nikogo, a czasami ta samotność pomaga. Jak się coś stanie, zepsuje motocykl czy masz wypadek, to przydaje się obecność drugiej osoby. Jednak wtedy można liczyć na pomoc innego motocyklisty – są oni bliżej siebie niż załogi samochodów. Kiedy ktoś się przewróci, to pierwszy motocyklista, który nadjeżdża, zatrzymuje się i pomaga lub wzywa helikopter. W środowisku motocyklistów jest po prostu większe zżycie.
Szymon Jasina: Jakie są różnice pomiędzy Dakarem rozgrywanym w Arabii Saudyjskiej, jak teraz, a tym z Ameryki Południowej?
Jakub Przygoński: Dużą różnicę daje wschód i zachód słońca. W Arabii Saudyjskiej jest krótszy dzień, a o godz. 18 jest już ciemno. Wolniejsi zawodnicy wracają w nocy, w Ameryce jeszcze o godz. 21 było widno. Więc przez to też tempo samego rajdu się zwiększa. To też wiąże się z temperaturami. Odczuwają to szczególnie motocykliści, którzy startują wcześniej niż samochody. Kiedy ruszają na dojazdówkę, to jest temperatura 0 st. C. Są zmarznięci już przed rozpoczęciem odcinka specjalnego i w jakimś stopniu tym zmęczeni.
W Arabii Saudyjskiej jest więcej pustkowi bez ludzi, bez kibiców. W Ameryce zawsze gdzieś w pobliżu ktoś był, a to samochód który cię wyciągnie, a to kibic, który pomoże. W Arabii są takie miejsca, gdzie w promieniu 100 km nie ma nikogo i widać, że nikt tu nie był od dawna. Nie ma dróg czy nawet śladów, że ktoś tamtędy przejeżdżał.
Ameryka była też bardziej zróżnicowana pod względem nawierzchni, tam była pustynia, góry i dżungla, a w Arabii Saudyjskiej jest bardziej spartańsko – pustynia i kamienie – dużo bardziej dziko.
Szymon Jasina: A organizacyjne różnice?
Jakub Przygoński: Tu jest więcej podobieństw, bo każdy zespół buduje własny serwis, mamy ciężarówki, kampery, są duże stołówki. Z noclegami jest gorzej w Arabii Saudyjskiej. Czołówka śpi w kamperach lub namiotach, bo tak łatwiej się zregenerować. Dlatego przeniesienie Dakaru do Arabii to taki trochę powrót do korzeni tego rajdu.
Szymon Jasina: Czym jeździsz na co dzień, jakimi motocyklami?
Jakub Przygoński: Mam tylko jeden motocykl – to crossówka KTM 350 cm. Nie miałem do tej pory garażu, w którym mógłbym trzymać drugi motocykl, ale teraz się to zmieniło. Rozglądam się za cafe racerem. Obserwuję na instagramie kilka stron z takimi motocyklami i na pewno jakiś pojawi się w moim garażu, gdy trafię na taki, który mi się podoba.