Wielu kierowców przekonało się na własnej skórze, że zakłady ubezpieczeniowe często kombinują, aby jak najbardziej zmniejszyć sumę odszkodowania. Część winy ponoszą sami klienci, którzy za czytanie ogólnych warunków umowy zabierają się dopiero po szkodzie, a wtedy jest już za późno, bo np. dowiadują się, że na zgłoszenia szkody mieli czas do wczoraj. W takich sytuacjach pretensje można mieć jedynie do siebie, że nie zwróciliśmy uwagi na to, co podpisaliśmy.
Ocenę tego, czy niektóre warunki są zgodne z dobrymi praktykami konsumenckimi, zostawiamy czytelnikom. Znanych jest wiele przypadków, w których towarzystwa ubezpieczeniowe oszukały, wykorzystując niewiedzę i bezsilność klientów. Jak się okazuje, znając swoje elementarne prawa i korzystając z pomocy instytucji stojących na straży interesów konsumenta, często można skutecznie dochodzić swoich roszczeń.
Podpowiadamy, na co uważać i jakie rozwiązania są najkorzystniejsze dla poszkodowanego. W końcu ubezpieczyciele nie podarują nam ani jednej złotówki, dlaczego zatem nie mamy robić tego samego?
Rozbieżności w stawce za robociznę - Różnica w kosztorysach naprawy sporządzonych przez likwidatora ubezpieczeniowego i pracownika warsztatu (oczywiście, najczęściej na niekorzyść klienta) wynika często z rozbieżności przyjętych stawek za roboczogodzinę. Każdy zakład ubezpieczeniowy zazwyczaj wylicza stałą kwotę, która różni się jedynie w zależności od regionu kraju.
Niestety, przyjęta kwota nierzadko jest niższa od obowiązującej w renomowanych serwisach zajmujących się naprawą powypadkową. Klienci, którzy chcieliby naprawiać auto w autoryzowanych warsztatach, nie są jednak skazani na dopłacanie do kosztów naprawy. Solidni ubezpieczyciele zazwyczaj uznają różnicę w wysokości stawki za roboczogodzinę pod warunkiem, że serwis autoryzowany dokonuje naprawy zgodnie z technologią przyjętą przez ubezpieczyciela, a stawki za roboczogodzinę są ustalone odgórnie przez sieć dilerską. W takim przypadku po naprawie wystarczy przedstawić fakturę i szczegółowy kosztorys. Niestety, nie jest to regułą, a czasami konieczne jest dochodzenie swoich racji przed sądem.
Nie daj się oszukać na częściach - Powszechnym chwytem ubezpieczycieli, mającym na celu zaniżenie kwoty odszkodowania, jest uwzględnianie w kosztorysie naprawy cen zamienników zamiast części oryginalnych. Proceder ten jest nagminnie stosowany przez większość firm w autach starszych niż 3-letnie.
Towarzystwa ubezpieczeniowe (TU) tłumaczą się, że biorą pod uwagę wyłącznie zamienniki o jakości oryginału. Niestety, jak pokazuje doświadczenie, elementy zamienne umieszczone w katalogach Eurotaksu i Audateksu (na nich bazują przy wycenie naprawy ubezpieczyciele) nie zawsze spełniają te normy. Dodatkowo w przypadku starszych aut ubezpieczyciele chętnie stosują tzw. amortyzację części, czyli potrącenie procentu wartości nowych elementów. W przypadku likwidacji szkody z OC sprawcy nie musimy się na to godzić.
Według wyroku Sądu Najwyższego w przypadku, kiedy w aucie były zamontowane sprawne i oryginalne części, które zostały uszkodzone w wyniku kolizji, poszkodowany ma prawo domagać się, aby do naprawy użyto właśnie takich elementów. Udowodnienie tego ułatwi nam książka serwisowa dokumentująca historie napraw. Gdy szkodę likwidujemy z polisy AC nie można się tego domagać, jeśli nie jest to zapisane w warunkach umowy.
Naprawy bezgotówkowe - Naprawiać bezgotówkowo czy wziąć pieniądze? Przed takim dylematem stają właściciele rozbitych aut, gdy zgłaszają szkodę w zakładzie ubezpieczeniowym. Trzeba przyznać, że obydwa rozwiązania mają swoje wady i zalety. Naprawa bezgotówkowa jest wygodniejsza dla kierowcy i przede wszystkim znacznie ogranicza niezbędne formalności.
Polega na scedowaniu swoich praw na warsztat, w którym mamy zamiar dokonać naprawy powypadkowej. W takiej sytuacji ubezpieczyciel zazwyczaj sugeruje klientowi warsztat ze swojej sieci naprawczej, jednak nie mamy obowiązku korzystania z takiego serwisu, możemy wybrać dowolny. Niestety, wiążę się to z pewnym ryzykiem. Może się bowiem okazać, że serwis, który sami wybierzemy, wykona naprawę niezgodnie z technologią przyjętą przez ubezpieczyciela, w wyniku czego zakwestionuje on kosztorys warsztatu, np. stawkę za roboczogodzinę lub koszty lakierowania. Walka w takiej sytuacji o różnicę w wycenach będzie bardzo trudna, a my zostaniemy bez auta. Jeśli chcemy uniknąć podobnych sporów, trzeba sprawdzić, czy wybrany warsztat miał wcześniej do czynienia z ubezpieczycielem, na którego koszt będziemy naprawiać auto. Bezpieczniej jest wybierać stacje autoryzowane, gdyż stawki są w nich jednakowe we wszystkich ASO w danym regionie kraju i akceptowane przez większość zakładów ubezpieczeniowych.
Pilnuj terminów! - Zawierając polisę ubezpieczeniową, zgadzamy się na warunki zawarte w OWU (ogólne warunki ubezpieczenia). W przeciwieństwie do obowiązkowej umowy odpowiedzialności cywilnej - warunki autocasco znacząco różnią się w zależności od firmy. Elementem, od którego większość z nich uzależnia wypłatę odszkodowania, jest nieprzekraczalny termin zgłoszenia szkody.I tu często klienci są niemile zaskakiwani, bowiem okazuje się, że na zgłoszenie sprawy firmie ubezpieczeniowej mieli np. 24 godziny.
Tak, to nie pomyłka. Jeśli nie zgłosimy szkody w tym terminie lub w sposób, w jaki określono to w warunkach polisy, pracownik firmy ubezpieczeniowej najprawdopodobniej odeśle nas z kwitkiem i, niestety, zrobi to zgodnie z prawem. Dlatego przed podpisaniem umowy trzeba zapytać o ten warunek. Z doświadczenia wiemy, że im krótszy czas na zgłoszenie szkody wyznacza ubezpieczyciel, to tym większe prawdopodobieństwo, że firma będzie wyjątkowo rygorystycznie przestrzegać (korzystnych dla siebie) zapisów umowy, w tym również wyłączeń wszelkiego rodzaju.
Jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jest to broń obosieczna. Skoro ubezpieczyciele tak skrupulatnie przestrzegają terminów, to dlaczego my także nie mielibyśmy tego robić? Pamiętajmy, że według prawa bezsporna część odszkodowania powinna zostać wypłacona w ciągu 30 dni od daty zgłoszenia szkody. Reszta kwoty powinna znaleźć się na naszym koncie nie później niż po upływie 90 dni od momentu zgłoszenia roszczeń. Jeśli ubezpieczyciel nie dotrzyma ustawowych terminów, mamy prawo domagać się odsetek za każdy dzień zwłoki.
Szkoda całkowita - Werdykt: szkoda całkowita, mimo, że w aucie są przerysowane zderzak i drzwi i zbita lampa. Czy to możliwe? W starszych lub nietypowych samochodach, jak najbardziej. Ubezpieczycielom wbrew pozorom często bardziej opłaca się "zrobić" szkodę całkowitą, niż zakwalifikować auto do naprawy. Zasada jest prosta: wystarczy, że wysoko wyceni się wrak, pomniejszy wartość rynkową samochodu i wypłaci różnicę między tymi kwotami.
Jak łatwo się domyślić, będzie ona znacznie niższa niż wycena naprawy. Problem w tym, że dążąc do przekroczenia wartości auta (lub 70 proc. jego wartości w przypadku AC), ubezpieczyciele często uwzględniają ceny części oryginalnych z ASO, natomiast w kosztorysie naprawy uwzględniane są tańsze zamienniki lub ceny naprawy elementów, które powinny być wymienione. W przypadku, kiedy nie uda się nam sprzedać wraku auta za sumę, na jaką wycenił go ubezpieczyciel, powinien on zwrócić nam brakującą kwotę.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Szkoda całkowita - czyli jak nie dać się oskubać?