Mimo, że obserwujemy wyraźny postęp w zabezpieczeniu antykorozyjnym nadwozia, to odwieczny problem z rdzą nie ustępuje. Niezależnie od faktu, czy kupujemy nowy, czy też używany samochód, kłopoty w końcu nadchodzą. Postępująca w szybkim tempie korozja podwozia i wielu powierzchownych elementów karoserii, usterki mechaniczne i masa innych niedogodności były przed laty częścią życia codziennego każdego kierowcy. Niestety jest tak nadal.
Dziś zdecydowana większość z nas uważa, że kupno nowego auta jest sposobem na wszystkie błahe problemy, z wyjątkiem wszechobecnych korków i robót drogowych. Z pozostałymi radzi sobie przecież gwarancja producenta. Trudności pojawiają się za to po jej upływie. Wówczas użytkownik skazany jest wyłącznie na siebie i własną kieszeń – także w kwestii korozji nadwozia. Niestety, nieustanny rozwój technologii nie zlikwidował „rudego” problemu. Wystarczy zapoznać się z licznymi dyskusjami na forach internetowych, gdzie nawet właściciele stosunkowo nowych samochodów uskarżają się na korozję nadwozia. Jak z nią walczyć?
W przypadku starszych aut jednym z najpopularniejszych sposobów jest własnoręczne robienie zaprawek. To niezwykle prosta metoda – niestety mało estetyczna. Wystarczy drobnym papierem ściernym zetrzeć rdzawy nalot, dostając się do „żywej” blachy. Po odtłuszczeniu i nałożeniu podkładu przychodzi pora na wieńczące dzieło naniesienie koloru, oczywiście drobnym pędzlem. Po kilku godzinach ręcznej pracy powstaje trwała, lecz widoczna gołym okiem w jednym punkcie, warstwa ochronna.
Znacznie więcej pracy wiąże się z wykonaniem należytej warstwy zabezpieczającej podwozie samochodu. Jeśli chcemy zrobić to samodzielnie, czeka nas kilka długich godzin spędzonych w kanale. Za pomocą szczotki drucianej usuwamy trwałe zabrudzenia i tworzącą się korozję. Dopiero po dokładnym oczyszczeniu przystępuje się do „malowania” podłogi środkami chemicznymi z domieszką smoły – która, jak przez lata sądzono, umożliwia tworzenie powłoki odpornej na uderzenia kamieni i tym podobne.
Niestety, kultywowane z pokolenia na pokolenie, domowe sposoby na walkę z korozją nie zdają egzaminu w przypadku współczesnych, skomplikowanych konstrukcyjnie samochodów. Dziś, aby skutecznie przeciwstawić się trawiącej karoserię rdzy, potrzeba zdecydowanych działań, bez względu na klasę i wyjściową cenę samochodu. Wszyscy producenci aut zgodnie zapewniają klientów o jakości fabrycznego zabezpieczenia antykorozyjnego, wedle ich słów – wystarczającego w zupełności na kilkanaście lat. Nic bardziej mylnego. Jak pokazuje rzeczywistość, nawet pierwsza zima często zostawia ślady na pojazdach. Niewielkie ogniska korozji pojawiają się także w drogich modelach uznanych marek.
Jedną z pierwszych i zarazem podstawowych rzeczy, o jakie powinniśmy zadbać po zakupie nowego lub kilkuletniego samochodu, jest ochrona antykorozyjna podwozia. Bowiem to niewidoczna dla oka część auta bywa najbardziej narażona na uszkodzenia sprzyjające powstawaniu korozji. Na wstępie warto powiedzieć, że własnoręczne próby wykonania idealnej warstwy zabezpieczającej nie udają się nikomu – bez specjalistycznego sprzętu i doświadczenia jest to niewykonalne. Zlecając wykonanie takiej usługi fachowcowi, zyskujemy nie tylko jego gwarancję jakości wykonania, ale też użytych materiałów. Musimy się jednak liczyć z wydatkiem oscylującym wokół tysiąca złotych, a także całym dniem wolnym od
samochodu.
Na samym początku podwozie jest dokładnie myte wodą i detergentami pod wysokim ciśnieniem, dzięki czemu usuwane są wszystkie zabrudzenia, również z miejsc niedostępnych dla człowieka. Następnie, po wyschnięciu podłogi i jej odtłuszczeniu, nanoszona jest warstwa gumowego zabezpieczenia, która szczelnie wypełnia wszelkie zakamarki – po zaschnięciu skutecznie odbija kamienie, bez szkód własnych.
Kolejnym, bardziej zaawansowanym etapem przeciwdziałania korozji jest zabezpieczenie profili zamkniętych – które - przynajmniej w teorii - powinny być wolne od rdzy. Wystarczy jednak, że dostanie się do nich wilgoć, by z biegiem czasu rozwinęła się także rdza. Na ten problem również jest skuteczny sposób. Fachowiec precyzyjnie nawierca newralgiczne miejsca nadwozia i przez powstałe otwory wprowadza przewód – za jego pomocą wstrzykiwany jest gorący wosk docierający do wszystkich miejsc. Po zaschnięciu powstaje sztywna i odporna na zmienne warunki termiczne osłona.
W polskich warunkach atmosferycznych solidna i cyklicznie odnawiana ochrona antykorozyjna to podstawowy element troski o samochód. Kilkumiesięczny kontakt z solą i innymi szkodliwymi substancjami trafiającymi zimą na drogi, zawsze odbija się negatywnie na kondycji blacharskiej auta. Domowe metody zabezpieczeń nie dorównują co prawda skutecznością efektom pracy specjalistów, ale przedłużą o kilka lat spokój kierowcy. Wystarczy już kilkaset złotych na podstawową powłokę ochronną.
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl