Jak nie kupić auta po powodzi
Wnętrze
Czasem samochód jest przygotowany tak, że przy powierzchownych oględzinach niczego nie stwierdzimy
Bez względu na to czy zalane falą powodziową auto dryfowało z wodą, czy nie, najpoważniejsze ślady zostają we wnętrzu auta. Problemem jest nie tylko tapicerka siedzeń, którą łatwo przecież wyprać, ale cała konstrukcja foteli, ich stelaże i znajdujące się pod tapicerką gąbki. Brudna woda wniknie w gąbkę i pozostawi w niej zanieczyszczenia. Gąbki staną się źródłem przykrego zapachu. Aby je uratować, fotele należałoby całkowicie rozebrać, dokładnie umyć wszystkie części, oddzielnie wyprać gąbki, przesmarować wszystkie elementy mechaniczne. Szykując auto do sprzedaży nikt tak nie robi. Najtaniej będzie po prostu wyprać tapicerkę. Jeżeli jednak ktoś nie wypierze i nie wyczyści gąbek, to zapachu zgnilizny nie da się usunąć. Podobnie sprawa wygląda z matami wygłuszającymi, wykładziną podłogową i podsufitką. Do tego w wielu przypadkach dochodzą jeszcze elektryczne silniczki i sterowniki.
Zupełnie nowe dywaniki, idealna czystość, nawet z najdrobniejszych zakamarkach pod maską i zapach stęchlizny powinny być dla kupującego alarmujące. Używany samochód, który prezentuje się "jak z fabryki" powinien wzbudzić naszą czujność. Koniecznie trzeba się wybrać do mechanika, aby dokładnie przejrzał auto. Czasami by poznać prawdę, wystarczy zdemontować wykładzinę bagażnika lub fragment wykładziny podłogowej. Szukajmy tam rdzy, wilgoci, szlamu i piasku. Rozległe ślady grzyba i pleśni to oczywista wskazówka, podobnie jak pracujące z chrzęstem elementy sterowania i liczne zacieki. Najbardziej takie samochody zdradza zapach wilgoci lub zbyt intensywna woń odświeżaczy powietrza i chemikaliów. Jeśli stoją na placu z uchylonymi szybami, też możemy nabrać podejrzeń.