Infiniti Q50: czy kierownice znikną z samochodów?!
Pierwszy taki samochód w historii! I nie jest to tylko gromkie hasło mające zrobić wrażenie na czytelniku, to po prostu fakt. Co jest w nim wyjątkowe?
Pamiętacie pierwszy lepszy film o przyszłości? Kojarzycie pewnie, że zwykle scenarzyści-wizjonerzy umieszczali w nich samochody (niektóre latały, więc ciężko powiedzieć, czy to jeszcze samochody), do których wsiadali bohaterowie, naciskali przycisk, a częściej po prostu mówili formułkę "do domu". I pojazd bez pomocy użytkownika podążał pod wskazany adres. Samoprowadzące się samochody to już niekoniecznie fantastyka, to bliższe niż nam się wydaje! Oczywiście, wszystkie Golfy III-generacji i inne Passaty nie znikną nagle z naszych ulic, a nowe auta będą musiały nauczyć się jak z nimi (czyli nami kierowcami w starych samochodach) się komunikować aby było bezpiecznie. Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie Infiniti przedstawiło kolejną wielką nowinkę, która przybliża nas do tej - chcianej czy nie - przyszłości.
Drive-by-wire, czyli układ kierowniczy pozbawiony mechanicznego połączenia, stosowany jest już w niektórych maszynach specjalistycznych takich jak wózki widłowe czy... traktory. Tak jak kiedyś przecieraliśmy oczy widząc najróżniejsze rozwiązania po raz pierwszy stosowane w samochodach osobowych, tak i tym razem możemy być początkowo sceptyczni. Jednak, z czasem się przyzwyczaimy, z czasem tego typu rozwiązania staną się codziennością. Tak było z pozbawionym mechanicznego połączenia pedałem gazu. Niektórzy z Was mogą sobie pomyśleć, że może to prowadzić do całkowitego mechanicznego odłączenia kierowcy od najważniejszych elementów auta, a dalej do prowadzenia za pomocą... joysticka?! Przyszłość nie będzie chyba jeszcze tak radykalna, ale niewykluczone, że kiedyś kierownice na dobre znikną z naszych samochodów! Ale nie nastanie to wcześniej niż wtedy, kiedy będziemy już na dobre podróżować "samoprowadzącymi" się autami...
W tej chwili samochody premium to przede wszystkim trzy niemieckie marki - Audi, BMW oraz Mercedes. A jeżeli sięgasz swoim umysłem dalej niż za Odrę, w grę wchodzą dwie kolejne - Infiniti oraz Lexus. Z jednym z nich spotkałem się ostatnio podczas pierwszych jazd testowych - to Infiniti Q50. Rywal Audi A4, BMW serii 3 oraz Mercedesa klasy C. Auto będące nie tylko konkretną alternatywą dla europejskiej konkurencji, ale też znakiem technologicznej przyszłości w motoryzacji. A wszystko za sprawą jednego, bardzo skomplikowanego i wychodzącego poza utarte szlaki rozwiązania - układu kierowniczego, który działa na zasadzie tego stosowanego w lotnictwie! Marka stara się pokazać z jak najlepszej strony, głównie pod względem technologicznym. To pierwsze auto w gamie oznaczone literką "Q". To też zdecydowanie coś więcej niż tylko następca starego sedana oznaczonego jako "G". To ZDECYDOWANIE coś więcej...
Jak prezentuje się Q50-ka? Całkiem atrakcyjnie. Jest dłuższe, szersze i niższe od poprzednika. Linie nadwozia nie są zbytnio przerysowane, tak jak w przypadku radykalnego Lexusa IS. Kształty są obłe, brak ostrych krawędzi, wszystko sprawia wrażenie dość zgrabnie ze sobą powiązanego. Jest jednocześnie dynamicznie, bo samo Infiniti odnosi się obecnie do swoich relacji z Formułą 1, czyli sportu na najwyższym poziomie. Co ciekawe, obecnie teraz wszyscy producenci świata produkujący samochody z wyższej półki (może poza marką Rolls-Royce) lubią podkreślać "sportowość" swoich produktów. Jak jest w przypadku Q50? Jest sport? I tak, i nie.
Wsiadając do środka nie można nie ulec wrażeniu, że mamy do czynienia z autem drogim. W temacie wyposażenia wnętrza, jakości materiałów czy spasowania, śmiało można powiedzieć że Infiniti jest dopracowane i luksusowe. Środkową konsolę zdobią dwa wyświetlacze, jeden pokazuje nawigację, a drugim (dotykowym) sterujemy pozostałymi funkcjami samochodu (InTouch system). Listę technologicznych gadżetów można wymieniać w nieskończoność. Najważniejszymi z nich są: Around View Monitor czy Active Lane Control. Ten drugi jest wyjątkowy na tle konkurencji, gdyż nie tylko utrzymuje samochód za pomocą kamer pomiędzy liniami (znamy to z grupy VW), ale też utrzymuje samochód dokładnie pośrodku pasa którym jedziemy! To kolejny krok w stronę samoprowadzących aut. Nie byłoby to możliwe bez kosmicznego systemu zamykającego się w trzech wyrazach - Direct Adaptive Steering.
Cóż to takiego? Tutaj potrzeba zdecydowanie kilku zdań więcej... warto przeczytać. DAS, to system przyszłości, który Infiniti wprowadza jako pierwszy producent na świecie. Takiego rozwiązania jeszcze nie mieliśmy i warto się nad tym nieco pochylić. Otóż, w tradycyjnym samochodzie, najdroższym nawet, do tej pory kierownica była połączona z kołami mechanicznym systemem, można powiedzieć "na sztywno". Kawałek metalu był połączony z kolejnym kawałkiem metalu. Infiniti natomiast stwierdziło, że wykona krok w kierunku... pozbycia się bezpośredniego połączenia! I w ten sposób otrzymujemy układ kierowniczy "drive-by-wire", co przetłumaczyć możemy jako usunięcie wszystkich mechanicznych połączeń na rzecz kabelków, procesorów i siłowników. Choć, nie tak do końca, bo co gdy system zawiedzie?! Robi się nieco strasznie, prawda? Otóż nie, bo Infiniti w drodze zabezpieczenia pozostawiło konwencjonalny system który, gdy auto działa poprawnie, jest rozłączony przy pomocy sprzęgła, a w razie awarii, sprzęgło łączy elementy i
mamy konwencjonalny system kierowniczy. Nie ma zatem żadnego niebezpieczeństwa, że w pewnym momencie zostaniemy z kierownicą w dłoniach nie mając żadnej kontroli nad autem. A skoro działa to w lotnictwie, to spokojnie może działać w tak przyziemnych maszynach jak samochody.
Tor pod Barceloną. Przede mną trzy próby ukazujące główne funkcjonalności tego systemu. Pierwsza to jazda na wprost. Proste? Jednak Infiniti potrafi analizować pas ruchu i jego położenie względem auta, zachowując idealny tor jazdy, i nie straszne mu są ani podmuchy wiatru, ani pochyłości drogi! Oczywiście, puszczam kierownicę, a system sam "kieruje". Dalej - jazda po nierównościach, bardzo poważnych. Jakby ktoś porozrzucał cegły na asfalcie. W normalnym aucie każdą kolejną nierówność czujemy na kole kierownicy, w Q50 wyposażonym w DAS nie czujemy... nic! A auto jedzie prosto jak po sznurku! Kierownica także puszczona, i ani drgnie! Kolejna próba to slalom. W ustawieniach możemy wybrać siłę wspomagania i przełożenia. Wszystko w kilku wariantach. Od lekkiego, aż po bardzo mocne. Efekt, to pierwszy przejazd slalomu, gdzie kierownicą trzeba się nakręcić aby pokonać zadane skręty. Gdy przestawimy się w tryb "radykalny", wystarczą lekkie skręty kołem kierownicy! Leciutkie. Minimalne. Nieco to przypomina grę
komputerową, nieco auta wyczynowe, gdzie przełożenie jest bardzo bezpośrednie. Przyznaję, nie jechałem jeszcze autem drogowym o takich możliwościach. Czy jest to dobre? Trzeba się z pewnością przyzwyczaić, początkowo reakcje są dość sztuczne, można się szybko i łatwo wczuć i czerpać przyjemność z jazdy, ale możliwe, że nie wszystkim będzie taki system odpowiadać.
I właśnie między innymi przy układzie kierowniczym pracował Sebastian Vettel na torze testowym Infiniti w japońskim Tochigi. Można powiedzieć, że charakterystyka układu kierowniczego Q50 jest odzwierciedleniem gustów 4-krotnego mistrza świata F1. Bezpośrednie kierowanie adaptacyjne to zatem nic innego jak przesyłanie drogą elektroniczną danych na temat ruchów kierownicą na koła skrętne, a dalej przez bardzo czuły siłownik są one poruszane przez przekładnię kierowniczą. Co zyskujemy? Eliminujemy straty mechaniczne, odpowiedzialne za osłabianie skuteczności i opóźnianie reakcji w systemach tradycyjnych. Ale tracimy też nieco informacji o drodze, tak zwanego "feedback`u". Reszta?
Wsiadamy ponownie do auta. Nic złego też nie można powiedzieć w temacie dopasowania się do kierownicy, fotele są bardzo wygodne i zapewniają sporą dawkę ustawień, zatem każdy się powinien swobodnie ułożyć do jazdy. Może
mogłyby jedynie zapewniać nieco więcej podparcia bocznego w zakrętach. Z tyłu miejsca jest - a przecież nie jest to duże auto - całkiem sporo. Niestety, tylko na nogi, nad głową (pod warunkiem, że mamy ponad 185cm wzrostu) będzie ciasno. Ale ogólnie - jest bardzo wygodnie i komfortowo...
... i właśnie, to jest całe clue tego samochodu. Infiniti jest przede wszystkim wygodne. Cała otoczka związana z funkcją Sebastiana Vettela, który ma w tej marce posadę "dyrektora do spraw przyjemności z jazdy”"(dokładnie dyrektor ds. osiągów), jest nieco na wyrost. Owszem, Q50 sprawia frajdę, całą masę frajdy z jazdy, jednak nie prowadzi się aż tak doniośle jak niektórzy bardziej sportowo nastawieni konkurenci. I nie jest to też wada. Jest to po prostu sprawa do przemyślenia. Gdyż, Lexus prowadzi się o wiele bardziej sztywno, zawieszenie jest nastawione na dynamikę, podobnie w BMW. Mamy w nich nieco więcej kontroli. Infiniti natomiast jest lekko zbyt miękkie w temacie zawieszenia, i na niektórych nierównych zakrętach (a tych w Polsce mamy pod dostatkiem) może zachowywać się podczas szybkiej jazdy niepewnie, zabawiając się tyłem.
Przechyły nadwozia się pojawiają, a wszystko sprawia wrażenie niedostatecznie zwartego. Wada? Niekoniecznie, bo przecież mówię tutaj o jeździe bardzo dynamicznej, a jazda w 99 procentach po drogach publicznych jest spokojna. Nie urywamy po kolejne setne sekundy w drodze do przedszkola, czy pracy, prawda?! Jedziemy z punktu A do punktu B. Bez wariacji. I do tego Q50 nadaje się wybornie. Bo jednocześnie możemy czerpać przyjemność z jednostki napędowej, ale zawieszenie nas nie zamorduje! Jest po prostu komfortowo. Ale czy sportowo? Nie do końca.
A propos jednostki napędowej. Cóż to jest za połączenie! W Europie dostępne będą dwa warianty na podróżowanie Q50-ką. Pierwszy, mniej dramatyczny, to wariant wysokoprężny. Moc w tym przypadku pochodzi z silnika o pojemności 2,2 litra, a stadko 170KM pozwala na całkiem dynamiczną jazdę. Jest szybko, bo prędkość 100 km/h pojawia się już po 8,7 sekundy. Nieźle, prawda? Maksymalnie pojedziemy 231 km/h, a wszystko - przy rozsądnym operowaniu gazem - okraszone spalaniem na poziomie około 4,5 l/100km. W warunkach testowych wyszło nieco ponad 5 litrów. Ale podróżowaliśmy zdecydowanie dynamiczniej i szybciej niż w drodze do przedszkola... Wygląda atrakcyjnie, prawda? Ale może być jeszcze lepiej. O niebo lepiej.
Otóż, gdy w głowie masz nieco większe potrzeby mocy, Infiniti oferuje wariant dla uzależnionych od przeciążeń. To połączenie silnika o pojemności 3,5 litra V6, wspartego silnikiem elektrycznym.
Całość zabawia łączną mocą 365KM! A to już wartość godna zauważenia. Jest kilka plusów i jeden minus tej sytuacji. Zacznijmy od tego drugiego - pojemność bagażnika zmniejsza się o równiutkie 100 litrów, a to sporo. Pozostaje zatem 400, zamiast 500 litrów jak to mamy w wersji diesel. Szkoda, że nie udało się akumulatorów schować pod podłogą, w schowku, gdziekolwiek gdzie by nie zabierały drogocennej przestrzeni bagażowej. Ale, wariant ten nadrabia jazdą. I to jak!
Moc przekazywana jest w bardzo przyjemny, naturalny, liniowy sposób. Przyspieszenie do pierwszej setki trwa 5,1 sekundy! A gdy konsekwentnie będziemy trzymać pedał gazu w podłodze, to rozpędzimy się do 250km/h. W niektórych kwestiach jest to auto godne takich rywali jak BMW M3 czy Audi RS4. A charakterem bliżej mu do aut "muscle car" typu Mercedes C63 AMG. Poważnie. W dodatku, Infiniti postanowiło dać ludziom wybór - i hybryda wyposażona może być zarówno w napęd na wszystkie koła, bądź tylko w napędzane koła tylne. Wspaniała alternatywa! Oba auta nieco różnią się charakterystyką. Jeden jest bardziej stabilny, drugi zezwala na poważną jazdę bokiem, a zapas mocy pozwala aby wykonać to nawet na suchym jak wiór asfalcie! I to zdecydowanie daje ogrom przyjemności z jazdy. Cena? 144 493 zł za diesla. Dodatkowe emocje kosztują... dodatkowe 70 tysięcy złotych.
Jakie jest Q50? Jest jednocześnie bardzo tradycyjne, szczególnie pod względem klasycznego i bardzo stylowego wyglądu (zarówno nadwozia jak i wnętrza), ale wypełnione jest całą masą nowoczesnych technologii, które przecierają szlaki dla samochodów przyszłości! Tradycjonalistom może nie spodobać się specyficzny układ kierowniczy (dostępny w opcji), a szukającym nowoczesności może on idealnie przypaść do gustu. Tak, czy inaczej, jest to olbrzymi krok naprzód w porównaniu do modelu "G", a na tle konkurencji nie ma żadnych powodów do wstydu, a w kilku aspektach stanowić może wzór. Dla tych, którzy jeszcze zastanawiają się nad tym, czy poczekać na wersję coupe i kabriolet, spieszę donieść, że owszem, będą! Zatem warto poczekać...
Steer-by-wire
*Zalety: *
Poprawa bezpieczeństwa przez połączenie z takimi systemami jak ESP, Lane Assist itp. Usprawnienie parkowania i manewrów przy niskich prędkościach, nieosiągalne do tej pory przy konwencjonalnych systemach kierowniczych. Poprawienie niepożądanych ruchów kierownicy czy samochodu przez autonomiczne korekty systemu.
Wady:
Koszty. W tej chwili jest to jeszcze znacznie droższe rozwiązanie, choć z czasem można spodziewać się, że system trafi, jeżeli nie do wszystkich, to do większości współczesnych samochodów. Złożoność, skomplikowanie i wysokie zaawansowanie w dziedzinie bezpieczeństwa powodują wysoką cenę systemu. Nieco sztuczne prowadzenie, brak dostatecznej ilości informacji zwrotnych (feedback).
Michał Grygier/ll/moto.wp.pl