Giełdowe rozterki - od kogo kupić?
Zakup samochodu używanego zawsze jest ruletką. Nie ma reguły jak kupować, aby nie naciąć się na model który odbiega od naszych oczekiwań. W związku z powyższym podawanie prawideł informujących jak kupować zawsze jest bujdą. Są jednak zasady które warto stosować aby zminimalizować ryzyko złego zakupu.
Pierwszy właściciel
Bez dwóch zdań najlepiej zakupić samochód od właściciela. Jednakże i w tym przypadku możemy się rozczarować. Gdy oglądamy samochód który zakupił ktoś w Polsce i jeździ dość długo, nie musi być pierwszym właścicielem, możemy być pewni że nie będziemy oszukani. Również gdy ktoś zakupił samochód na zachodzie lub od handlarza w Polsce i jeździ nim przynajmniej pół roku, możemy być pewni jakości samochodu. Ten kres eksploatacji sprawił, że właściciel musiał zadbać o stan techniczny i wymieniać wszystkie elementy eksploatacyjne. Ponadto mamy okazję zobaczyć właściciela i sami ocenić czy taki użytkownik dbał o samochód. Nie jest bowiem przekonujące jeżeli osoba o higienie człowieka z lasu, mówi o dokonywaniu napraw i wizytach u mechanika kosztujących kilka tysięcy złotych.
Sprowadzony od pierwszego
Jak wspomniano powyżej, jedną z zalet zakupu od właściciela jest możliwość samodzielnej oceny posiadacza. W przypadku samochodów sprowadzonych przez handlarza, takiej możliwości już nie ma. Ponadto wykorzystywane często hasła - jeździł lekarz, starsza osoba, kobieta dbająca o pojazd itd., warto skorygować ze stanem faktycznym. Czy, bowiem osoba starsza zakłada spojlery, czy koła o szerokich oponach, a w samochodzie eksploatowanym przez lekarza mamy pobrudzoną tapicerkę w bagażniku i przetarte dywaniku pod pedałami (tłumaczenie – przewróciła się butelka z olejem, a podczas czyszczenia wylał się rozpuszczalnik, uszkadzając dywanik)? Tak więc nie warto podniecać się zapewnieniem o właścicielu dbającym o samochód. Ponadto musimy pamiętać, że inaczej zadbane są samochody w Niemczech, a inaczej we Włoszech. Zakup zaniedbanego auta z Niemiec jest z reguły korzystniejszy niż zakup "ideału" z Włoch.
Tak więc zakupy samochodów sprowadzonych zza granicy (i sprzedawanych na obcych numerach) są ruletką i osobom szukającym pewnego auta, takiego rozwiązania nie można polecić. Optymalnym rozwiązaniem jest, w tym przypadku zakup samochodu zarejestrowanego ponad pół roku w Polsce. Po pierwsza nie kupujemy "kota w worku" gdyż wszystko co było uszkodzone albo daje os sobie zna, albo zostało wymienione.
Sprzedaję w imieniu właściciela
To najbardziej niezrozumiały aspekt handlu samochodami na rynku wtórnym. Fakt iż ktoś wydaje ogromną kwotę dając ją jakiemuś nieznajomemu, który nie figuruje w żadnych dokumentach, jest całkowicie niezrozumiały. Często zaś na giełdzie samochody sprzedają handlarze, którzy ponoć "pomagają" znajomym. Dziwnym trafem mają zaś tylu nieporadnych przyjaciół, że są na giełdzie co tydzień. Ktoś kto wielokrotnie jest na giełdowych placach widzi te same osoby ma pewność, że nie są to złodzieje, a jedynie ludzie unikający legalnej działalności. Jednakże gdy ktoś poszukuje samochodu i wybierze się na giełdowe place i da nieznanej osobie oszczędności wielu lat - jest człowiekiem mało inteligentnym. Tłumaczenie iż chce wspomóc "operatywnych, unikających złodziejskich podatków ludzi" jest proszeniem się o karę. Jeżeli zaś trafi na złodzieja, to nie ma żadnych szans odzyskać swoich pieniędzy. Najdziwniejsze, że wiele samochodów sprzedawanych na obcych numerach jest także oferowanych a podobnej zasadzie - zakupu od
właściciela, którego brak przy transakcji. W tym wypadku nikt już nie tłumaczy się, że pomaga sprzedać. Handlarze nie ukrywają, że zarabiają dla siebie, a podatki i rejestracja procederu jest "dobra dla mniej obrotnych". Jak powiedziano nam w komendzie Policji respektowanie tego zjawiska i spisanie umowy z handlarzem jest nie tylko uczynkiem dla nieuczciwego handlarza, także jest potwierdzeniem nieprawdy, co wiąże się ze złamaniem prawa. Ponadto zdarzały się już przypadki, że samochód brał udział w przestępstwie lub był zarejestrowany przez kamery monitoringu, a jedynym właścicielem będzie osoba zza granicy i my. Tak więc głupota mająca na celu "pomoc w oszukaniu fiskusa" może w rzeczywistości skończyć się dużymi problemami dla nas. Jak bowiem wytłumaczyć, że my kupiliśmy samochód od... kogoś.
Firmowy dobry czy tani?
Na początku warto zauważyć iż stwierdzenie "tani samochód firmowy" nie jest prawdziwe. Pojazd taki trafia do sprzedaży w dwóch wypadkach: kupuje go pracownik firmy i odsprzedaje, albo kupuje go firma zajmująca się handlem samochodami. Tym samym na kupionym tanio samochodzie ktoś zarabia, a kupujący ma tylko nieco niższą cenę. Jednakże nawet ta nieco niższa cena nie powinna przyćmić rzeczywistości.
Są dwie klasy samochodów firmowych. Pierwsza to auta segmentu D jak Passat, Vectra, Laguna, czy Peugeot 407. Są to samochody droższe, którymi jeździ kadra kierownicza. Zakup takiego pojazdu to "strzał w dziesiątkę". Nie dość, że nie był on nadmiernie eksploatowany, to dodatkowo konieczność utrzymania w dobrym stanie technicznym (jak pojazd ulegnie uszkodzeniu, to z reguły firma zapewnia samochód z wypożyczalni) sprawia, że był on częściej w dobrym serwisie, niż model od osoby prywatnej, a koszty napraw są wielokrotnie większe. Tak więc zakup modelu segmentu D od firmy jest bardziej korzystny niż od osoby fizycznej.
W przypadku samochodu segmentu C (Astra, Corolla, Megane), czy B (Yaris, Corsa, Punto) zakup taki jest dużo mniej korzystny niż od osoby prywatnej. Modelami tymi jeżdżą przedstawiciele handlowi, a oni nie dość że jeżdżą dużo, to dodatkowo szybko i mało efektownie. Jest powiedzenie "jakim samochodem wjedziemy na krawężnik 50 cm? - służbowym" i ono doskonale przedstawia stan tych modeli. Badania zrobione kiedyś przez jedną ze szkół bezpiecznej jazdy wykazały, że kierowcy dużych korporacji mają tyle wspólnego z umiejętnością poprawnej jazdy samochodem, co absolwent podstawówki z pisaniem powieści. Tak więc musimy pamiętać samochody te są katowane, niszczone przez człowieka, którego nie stać na taki pojazd.
Tak więc w przypadku samochodów służbowych, zakup modeli droższych jest rozwiązaniem z pewnością opłacalnym, ale w przypadku modeli tańszych można trafić na wersję zadbaną użytkowaną przez kierowcę pedanta, ale bardziej prawdopodobne trafić na model którym jeździł "antypedant" i "antykierowca".