Funkcjonariusze szukają polskich tablic. Sypią się mandaty
Minimum 150 zł mandatu – w zależności od kursu walut – może czekać kierowców wybierających się na wakacje. Policja za granicą korzysta z niewiedzy i wlepia kary za brak żarówek czy kamizelki odblaskowej. Niestety, uchronienie się przed wydatkami nie jest ani łatwe, ani przyjemne.
Jesteśmy jednym z ostatnich krajów Unii Europejskiej, który tak mało wymaga od kierowców w kwestii bezpieczeństwa. Właściciele aut muszą się jedynie upewnić, że wożą ze sobą gaśnicę i trójkąt. Apteczka do udzielenia pierwszej pomocy nie jest wymagana. Kamizelka odblaskowa to przesada, a zapasowe żarówki wydają się absurdem. Inaczej sytuacja ma się w Czechach czy Niemczech.
Właśnie u naszych południowych sąsiadów można natknąć się na nadgorliwych stróży prawa, którzy dokładnie sprawdzą wyposażenie naszego auta. "Pojechaliśmy po piwo do Czech i kontrola, brak zapasowych żarówek – 1000 koron" – relacjonują internauci. Polacy z ograniczonym wyposażeniem obowiązkowym są idealnym celem dla funkcjonariuszy. Tymczasem prawo jest po naszej stronie.
Problem polega na tym, że dokument potwierdzający nasze prawa pochodzi z 1968 roku. Konwencja Wiedeńska o ruchu drogowym stwierdza, że możemy poruszać się za granicą z wyposażeniem pojazdu takim, jakie jest wymagane w kraju jego rejestracji. Potrzebujemy więc – przynajmniej do momentu, w którym Ministerstwo Infrastruktury nie zmieni przepisów – zaledwie trójkąta i gaśnicy.
Gdy zostaniemy zatrzymani za granicą przez nadgorliwego policjanta, sprawa nie jest prosta. Można powoływać się na konwencję, choć trzeba liczyć się z uporem funkcjonariusza. Eksperci wskazują, że lepiej kierować się zdrowym rozsądkiem i wydać kilkadziesiąt złotych na dodatkowe elementy.
– Jeżeli wiemy, że zagraniczne przepisy wymagają takiego wyposażenia, a jego brak może rodzić problemy, lepiej zabrać dodatkowy trójkąt czy apteczkę. Nigdy nie wiadomo, kiedy może się ona przydać – twierdzi Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców "Transport i Logistyka Polska". Znane są historie kierowców, którzy wpadają na pomysł skontaktowania się z ambasadą. – Opieka konsularna nie powinna być nadużywana – dodaje Wroński.
Tym bardziej że z braku kamizelki nie wytłumaczymy się, gdy będziemy wymieniać koło na poboczu. Warto także pamiętać, że za granicą mandaty trzeba zapłacić od razu, na miejscu. Nie ma możliwości wybrania mandatu kredytowanego.