Ekstremalna miniaturyzacja - Mitsuoka K-4
Gdy Smart zaprezentował wizję swojego mikro-samochodu opinia publiczna była pod dużym wrażeniem. Niewielki i oszczędny silnik miał być rozwiązaniem na stale rosnące ceny paliwa, a miniaturowa karoseria stanowiła panaceum na miejskie korki i brak miejsc do parkowania. Tym bardziej zaskakujący jest fakt, że na świecie powstają czterokołowe pojazdy, przy których Smart jest wielki niczym legendarny King Kong...
Nie od dziś wiadomo, że krajem najbardziej zafascynowanym miniaturyzacją jest Japonia. Najmniejsze na świecie komputery, zegarki, telefony, a także wiele innych urządzeń zrodziło się właśnie tam. Czy mieszkańcy z Kraju Kwitnącej Wiśni skonstruowali również najmniejszy samochód? Nawet jeżeli jeszcze im się to nie udało, są na dobrej drodze, czego najlepszym przykładem jest Mitsuoka K-4.
Na zdjęciach maszyna wygląda wyjątkowo dostojnie. Długa maska z licznymi nacięciami oraz nostalgiczny grill przywodzą na myśl wyścigowe bolidy z lat ’30 ubiegłego wieku. Także lampy osadzone od karoserii, otwarta karoseria i brak przedniej szyby przywodzą na myśl najwspanialsze konstrukcje w dziejach motoryzacji...
Prawdziwym zaskoczeniem jest jednak bezpośredni kontakt z pojazdem. Maszyna jest długa na zaledwie 2,4 metra i wysoka na 860 milimetrów. W kabinie znalazło się miejsce tylko na fotel kierowcy.
Pasażer nie mógłby również być przewożony z innego powodu... Do napędu Mitsuoka K-4 posłużył miniaturowy silnik o pojemności 50 ccm, który produkuje 6,1 KM i 7 Nm. W połączeniu ze 181-kilogramową masą wozu oraz ciężarem kierowcy oznacza to niemal całkowite wykorzystanie jego potencjału. Nawet wówczas na prostych nie sposób przekroczyć 50 km/h.
Wyjątkowy samochód jest dostarczany do klienta w postaci zestawu do samodzielnego montażu. W opakowaniu znajduje się 500 elementów, których poskładanie nawet średnio wprawnemu amatorowi techniki nie zajmie więcej, niż 40 godzin. Wcześniej trzeba przelać na konto firmy 6 460 dolarów.
Łukasz Szewczyk, fot.: cartype.com