Drwili zamiast pomóc. Znieczulica to duży problem kierowców
Jeśli uważasz, że wszyscy zmotoryzowani to jedna wielka rodzina, to jesteś w poważnym błędzie. Na dziesie.wp.pl napisał do nas czytelnik, który był świadkiem festiwalu znieczulicy. Wszystko zdarzyło się w sercu Warszawy, a ofiarą była starsza kobieta.
Jak na dziejesie.wp.pl opisuje sprawę nasz czytelnik, wszystko zaczęło się w piątkowy wieczór, gdy wracał z pracy wybieraną zwykle trasą. Na jednym z dużych skrzyżowań posiadających dwa pasy do skrętu w lewo zepsuł się samochód. Musiało to nastąpić niedawno, bo kolejka ustawionych za nim aut była jeszcze niewielka. Mimo wielokrotnych prób pojazd nie chciał ruszyć z powodu awarii sprzęgła. Liczba pojazdów za popsutym autem rosła, a zza kierownicy wysiadła właścicielka samochodu - licząca sobie mniej więcej 70 lat kobieta.
Coraz bardziej zdenerwowana kobieta nie mogła dodzwonić się do rodziny. Konsultant ubezpieczyciela, z którym rozmawiała, powiedział jej, że usługa usunięcia auta z drogi nie mieści się w posiadanym przez nią pakiecie polisy. Sytuacja zaczęła się robić nerwowa, a nasz czytelnik postanowił opuścić swoje auto i pomóc kobiecie. Podjął próby przejechania samochodem poza skrzyżowanie, ale okazały się one nieskuteczne. Nie udawało się również wezwać pomocy drogowej.
Kierowcy samochodów za zepsutym autem zaczęli je omijać, ale ku zdziwieniu naszego czytelnika nie było chętnych, by pomóc kobiecie w usunięciu auta i odblokowaniu pasa. Zamiast tego pojawiła się agresja. Kierowcy trąbili i z politowaniem kiwali głowami. Kilka osób, odsunąwszy szyby, zaproponowało, żeby nasz czytelnik sam zepchnął auto, skoro już zaoferował swoją pomoc kobiecie. Jedna z kobiet prowadzących czekające w kolejce auto z pogardą stwierdziła, że nie powinien być kierowcą ten, kto nie potrafi zepchnąć auta w razie awarii.
Przez 15 minut nikt nie pomógł kobiecie i naszemu czytelnikowi. I to mimo próśb skierowanych przez tego drugiego. Po kwadransie mężczyzna pobiegł na pobliską stację paliw i tam znalazł dwie osoby, które pomogły w usunięciu samochodu z drogi.
Kierowcy, którzy utknęli w korku przez zepsute auto, tak spieszyli się z pracy do domu, że zapomnieli o ludzkiej solidarności. Nie pomyśleli albo nie chcieli pomyśleć, o tym, że sami też mogą znaleźć się w takiej sytuacji i będą wytykani palcami przez omijających ich kierowców.
Awaria na drodze to nie wypadek. Prawo nie nakazuje zmotoryzowanym udzielenia pomocy pod groźbą kary więzienia. Wygląda jednak na to, że gdzieś zgubiliśmy zwykłą ludzką przyzwoitość.
Jeśli widziałeś nietypowe zdarzenie na drodze, to napisz nam o nim na dziejesie.wp.pl.