Dowodu rejestracyjnego nie musimy wozić, ale trzeba go wymieniać. Ministerstwa nie zgrały swoich działań
Od 1 października 2018 r. kierowcy zarejestrowanych w Polsce pojazdów, jeżdżąc w kraju, nie muszą wozić ze sobą dowodu rejestracyjnego. Zmotoryzowani, którym w dowodzie skończyło się miejsce na pieczątki przeglądu technicznego, wciąż muszą jednak wymieniać dokument na nowy.
Sukces połowiczny
Polscy kierowcy przez lata czekali na możliwość jazdy bez dowodu rejestracyjnego i potwierdzenia zawarcia polisy OC. Taką nowość w ramach przedwyborczej kiełbasy obiecywano zmotoryzowanym już przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. Oczywiście zupełnie bez pokrycia w postaci infrastruktury, która umożliwiłaby zmiany. Od 1 października 2018 r. jednak naprawdę jest łatwiej.
Jeżdżąc po krajowych drogach pojazdem zarejestrowanym w Polsce nie musimy posiadać przy sobie ani dowodu rejestracyjnego, ani potwierdzenia zawarcia polisy OC. W razie zatrzymania policja albo inna służba mająca prawo do kontroli kierowców wszystkie potrzebne informacje uzyskuje poprzez zamontowany w radiowozie interfejs, dający dostęp do zasobów Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców w wersji 2.0. To znaczne ułatwienie dla kierowców, którzy zostawiając dowód rejestracyjny w domu, w mniejszym stopniu narażają się na zniszczenie lub zgubienie dokumentu. Przy okazji powstał jednak paradoks.
Choć zdecydowana większość kierowców na co dzień nie potrzebuje dowodu rejestracyjnego do jazdy, a policja nawet nie prosi już o jego okazanie podczas kontroli, to wciąż musimy wymieniać dokument, gdy zabraknie w nim miejsc na pieczątki przeglądu technicznego. Tych jest tylko sześć, co dla wielu zmotoryzowanych, którzy dłużej posiadają swoje pojazdy, jest liczbą zbyt małą. W efekcie przed siódmym przeglądem trzeba udać się do okienka starostwa lub urzędu miejskiego i wydać 54,5 zł za wydanie nowego dowodu rejestracyjnego i 17 zł na opłatę skarbową. Jeśli minął już termin następnego badania technicznego, trzeba dodatkowo zapłacić 19 zł za wydanie pozwolenia czasowego. Łącznie to 71,5 zł w pierwszym wariancie i 90,5 zł w drugim wydane bez potrzeby. Do tego trzeba przygotować się na dwie wizyty w urzędzie.
Obecnie tysiące kierowców stoją przed - zupełnie pozbawioną sensu - koniecznością wymiany dowodu rejestracyjnego. Dokumentu tego w kraju potrzebujemy wyłącznie podczas wizyt w urzędzie i na stacji kontroli pojazdów. Zarówno urzędnicy, jak i diagności mają jednak dostęp do CEPiK-u, gdzie widzą historię przeglądów auta. Wyjeżdżając zaś za granicę, moglibyśmy posłużyć się zaświadczeniem o zaliczeniu badania technicznego, które diagności od kilku lat i tak wystawiają każdemu kierowcy. Jak się okazuje, problem powstał, ponieważ dwa ministerstwa nie zgrały ze sobą prowadzonych prac legislacyjnych. Kłopot ma jednak zniknąć.
Korekta przepisów, ale kiedy?
Końcem 2017 r. dostęp do CEPiK-u 2.0 uzyskały stacje kontroli pojazdów. Jak informuje Wirtualną Polskę Karol Manys, rzecznik prasowy Ministerstwa Cyfryzacji, informacja o przebytym przeglądzie trafia do bazy CEPiK-u natychmiast po wprowadzeniu danych przez diagnostę. Z technicznego punktu widzenia nie ma więc przeszkód, by zrezygnować z wymiany dowodu rejestracyjnego ze względu na brak miejsca na pieczątki przeglądu. To, że obowiązujące obecnie przepisy nie mają sensu, przyznaje nawet Ministerstwo Infrastruktury i pracuje nad rozwiązaniem tego problemu. Kłopot w tym, że te dwa rozwiązania powinny wejść w życie jednocześnie.
Czas wprowadzenia przez Ministerstwo Cyfryzacji zmiany w przepisach, zwalniająceju kierowców z obowiązku wożenia dwóch dokumentów, był uzależniony od gotowości infrastruktury zapewniającej służbom mundurowym na drogach bezpośredni dostęp do danych z CEPiK-u. Nowe prawo zaczęło obowiązywać po trzech miesiącach od ogłoszenia tego faktu przez ministra cyfryzacji w biuletynie informacji publicznej. Okazało się to jednak zbyt krótkim czasem dla Ministerstwa infrastruktury.
Resort rozpoczął prace nad dwoma dokumentami, które zwalniały kierowców z obowiązku wymiany dowodu rejestracyjnego po skończeniu się w nim miejsc na pieczątki przeglądu technicznego. W połowie lutego 2018 r. do uzgodnień trafił projekt rozporządzenia w sprawach związanych z dopuszczeniem pojazdu do ruchu oraz wzorów dokumentów w tych sprawach. Proces legislacyjny utknął jednak w martwym punkcie końcem marca. Został skierowany do opiniowania, ale żadna jednostka nie zabrała głosu w jego sprawie. Jest jeszcze drugi projekt.
Pierwotnie zakładano w nim, że kierowca, któremu skończą się miejsca na pieczątki, nie będzie musiał wymieniać dowodu, ale wraz z nim wozić będzie potwierdzenie zaliczenia badania technicznego. "Zniesienie obowiązku posiadania dowodu rejestracyjnego powoduje, że także procedowana obecnie przez rząd zmiana ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw (UC65) będzie w analogicznych przypadkach wyłączała konieczność posiadania zaświadczenia o przeprowadzonym badaniu technicznym pojazdu. Projekt UC65 przewiduje możliwość potwierdzenia terminu ważności badań technicznych przez wpis w dowodzie rejestracyjnym lub w przypadku, gdy w dowodzie termin nie jest określony (np. z powodu braku miejsca) przez aktualne zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym pojazdu" - informuje Wirtualną Polskę Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury.
Ministerstwo nie odpowiedziało nam na pytanie o przewidywany czas wejścia w życie nowego przepisu. Sprawdziliśmy postępy w pracach przy nowelizacji Prawa o ruchu drogowym. Strona internetowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów informuje, że planowany termin przyjęcia projektu przez Radę Ministrów to III kwartał 2018 r. Od kwietnia 2016 r., kiedy projekt ten po raz pierwszy ujrzał światło dzienne, już pięciokrotnie zmieniano wspomniany termin.
Na razie nie wiadomo więc, kiedy naprawdę nowe przepisy wejdą w życie, a kierowcy zmuszeni są do bezsensownej wymiany dowodu rejestracyjnego. Niestety, naprawa wieloletnich zaniedbań nie idzie jak po maśle.