Diesle niewygodne dla rządzących. To ciche przyzwolenie na wycinanie DPF-ów
Bardziej restrykcyjne normy czystości spalin, niedopuszczenie aut do ruchu czy olbrzymie kary za wycięcie filtrów PDF. Takie sposoby walki z zanieczyszczeniem powietrza rekomendują eksperci, lecz walka z dieslami staje się niewygodna dla rządzących.
Aż 43 proc. importowanych samochodów ma pod maską silniki Diesla - donosi Instytut Badań Motoryzacyjnych SAMAR. To największy współczynnik od grudnia 2016 roku. Nie bez znaczenia jest fakt, że sąd w Lipsku pozwolił niedawno samorządom blokować wjazd takich pojazdów do centrów miast. Samochody jadą więc do Polski, a filtry DPF wycinane są już przy granicy.
Filtry cząstek stałych pojawiły się w samochodach z silnikami wysokoprężnymi spełniającymi normy czystości spalin EURO 4 i EURO 5. Mają za zadanie wyłapywać szkodliwe produkty uboczne spalania. Często zapychają się, gdy auto jest użytkowane w mieście. Naprawa nie jest tania. W Polsce znaleziono na to sposób – problematyczny filtr jest wycinany, a zanieczyszczenia dostają się do powietrza. Ekolodzy wytaczają działa, a jak donosi Instytut Transportu Samochodowego, transport odpowiada zaledwie za 5 proc. zanieczyszczeń – za to tych najgroźniejszych.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do raportu "Procedura umożliwiająca wykrycie usunięcia z pojazdu filtra cząstek stałych" przygotowanego dla Ministerstwa Infrastruktury. Obecnie jest to trudne, a w większości przypadków wręcz niemożliwe. Dymomierze, w które wyposażone są zarówno stacje kontroli pojazdów jak i policja, mierzą stopień zadymienia spalin. Współczynnik absorpcji ustanowiony jest na wartość 1,5 dla pojazdów wyprodukowanych po 30.06.2008 oraz 3,0 dla aut sprzed tego okresu. Co ciekawe, sprawne auto z wyciętym filtrem DPF może zmieścić się w tych przedziałach. Z dróg eliminuje się w ten sposób głównie auta z niesprawnymi wtryskami.
Wątpliwości budzi też sposób przeprowadzenia pomiarów – kierowca musi podnieść obroty do maksymalnej wartości. Po pierwsze, w nowszych pojazdach założona jest blokada, która nie pozwala wprowadzać silnika na wysokie obroty na biegu jałowym. Po drugie, pomiar odbywa się bez obciążenia, co nie odpowiada rzeczywistej emisji podczas normalnej jazdy.
Proponowane przez ekspertów zaostrzenie współczynnika absorpcji do 0,2 wydaje się więc dobre na papierze, ale problematyczne w rzeczywistości. Zwłaszcza że jak czytamy w „Wyborczej” – dymomierze nie muszą mieć certyfikacji. Takie badania nie mierzą również innego ważnego czynnika - emisji tlenków azotu. Są one toksyczne i za ich redukcję odpowiada inny układ filtrowania spalin, SCR.
Wiele wskazuje na to, że zmiany szybko nie nastąpią. Raport jest w rękach ministerstwa od kilku miesięcy, a próby wyeliminowania diesli z dróg mogą skończyć się sporym sprzeciwem ze strony kierowców i handlarzy. Dlatego też politycy zamiatają sprawę pod dywan. Zadowoleni nie będą również właściciele stacji kontroli pojazdów, którzy jeszcze niedawno sprzeciwiali się niedawnemu pomysłowi nagrywania wszystkich przeglądów.
Innym sposobem może być delegalizacja wycięcia filtra DPF i dotkliwe kary dla kierowców, którzy poruszają się tak zmodyfikowanymi pojazdami. W Niemczech kary sięgają kilku tysięcy euro. W Polsce to zaledwie 500 zł i skierowanie na przegląd. Ministerstwo Infrastruktury twierdzi, że trwają prace nad nowymi przepisami dotyczącymi Stacji Kontroli. Nie wiadomo jednak, kiedy wejdą w życie.