Diesle na wstecznym. Napędy alternatywne przyspieszają
Najnowsze statystyki nie pozostawiają złudzeń – Europejczycy wysiadają z samochodów z silnikami wysokoprężnymi, za to coraz chętniej wsiadają do modeli z napędami alternatywnymi. Głównie do hybryd.
Firma Jato, specjalizująca się w badaniu rynku motoryzacyjnego, podsumowała lipcowe wyniki rejestracji nowych samochodów osobowych na Starym Kontynencie. Wynika z nich, że o ile miesiąc do miesiąca rynek nieco drgnął (sprzedaż wzrosła o 1,2 proc. w stosunku do lipca 2018 r.), to rok do roku jest gorzej – w pierwszych siedmiu miesiącach 2019 r. zarejestrowano w Europie o 2,5 proc. mniej aut niż w tym samym okresie 2018 r.
Niby procentowo spadek jest niewielki, ale w liczbach bezwzględnych robi to znacznie większe wrażenie – mówimy o 230 tys. samochodów.
Znacznie ciekawsze wydaje się jednak to, że – wbrew oczekiwaniom niektórych ekspertów – nadal ostro hamuje diesel. W lipcu auta z silnikami wysokoprężnymi miały już tylko 31 proc. udziałów w sprzedaży, w porównaniu z 36 proc. rok temu. A jeszcze 6-7 lat temu było to 55 proc.!
Niezmiennie wśród powodów tego zjawiska wymienia się aferę dieselgate, która mocno nadwyrężyła opinię ropniaków, głównie jeżeli chodzi o ich szkodliwość dla środowiska i ludzi. Co prawda od tamtej pory producenci mocno udoskonalili i oczyścili takie silniki (tlenki azotu prawie całkowicie wyeliminowano), ale jednocześnie stały się one bardziej skomplikowane (choćby przez konieczność instalowania katalizatorów SCR z roztworem mocznika) i droższe. A to skutecznie zniechęciło do nich wielu kierowców. Zaczęli szukać alternatyw i znaleźli je po postacią – nomen omen – napędów alternatywnych.
Badania Jato jasno dowodzą, że z miesiąca na miesiąc padają nowe rekordy, jeżeli chodzi o sprzedaż modeli elektrycznych i hybrydowych. Po raz pierwszy w historii ich miesięczna liczba rejestracji otarła się o próg 100 tys. egzemplarzy, a wzrost wyniósł 29 proc. Jeżeli dalej pójdzie tak dobrze, po raz pierwszy w historii w Europie sprzeda się MILION aut z napędami alternatywnymi w ciągu roku!
Same elektryki (EV) zanotowały w lipcu niemal dwukrotny skok sprzedaży w porównaniu z tym samym miesiącem zeszłego roku – urosły do 23,2 tys. sztuk (rynek ciągnie głównie Tesla). Znacznie gorzej poszło hybrydom typu plug-in (PHEV), które "stoczyły" się o ok. 12 proc. Natomiast nominalnie największym wygranym są klasyczne hybrydy (HEV) – wzrost sięgną tu 27 proc. i zakończył się wynikiem 56,8 tys. sztuk.
Innymi słowy, ok. 60 proc. segmentu napędów alternatywnych należy do aut HEV. – To kwestia tego, że z jednej strony oferują one możliwość prawie bezemisyjnej jazdy np. po mieście, a z drugiej nie trzeba ich długo ładować, by pojechać w dłuższą drogę. Ponadto technologia ta bardzo staniała w ostatnich latach i hybrydę można kupić w cenie porównywalnej, a niekiedy nawet taniej niż diesla o podobnych parametrach – wyliczają powody popularności aut HEV eksperci.
Na rosnącym zainteresowaniu hybrydami korzystają głównie Toyota i Lexus – w rankingu 10 najpopularniejszych w Europie modeli z takim napędem mają aż 7 przedstawicieli, zaś łączny udział japońskich marek w segmencie HEV przekracza 70 proc. Jak to przekłada się na ogólną sytuację marek?
Świetnie to widać na przykładzie Lexusa. Od stycznia do końca czerwca (dane stowarzyszenia ACEA) sprzedał w Europie o 11,1 proc. więcej aut niż rok wcześniej. W tym czasie Audi straciło 6 proc. klientów, Mercedes zanotował wynik słabszy o 1,8 proc., a BMW o 0,1 proc. Volvo urosło z kolei o 2,4 proc. a Jaguar o 4,4 proc.
Wszystkie te statystyki dowodzą, że motoryzacja bardzo dynamicznie ewoluuje w kierunku napędów alternatywnych – w lipcu w krajach UE miały one już 7,4 proc. udziałów, a same hybrydy – 4,3 proc. Jeszcze dekadę temu był to raptem 1 proc. Co przyniesie przyszłość? Ewidentnie duży wpływ będą miały na to nowe normy emisji wchodzące w życie 1 stycznia 2020 r. ograniczające średnią CO2 dla samochodu do 95 g/km/. Wówczas ewolucja może przybrać formę rewolucji.