Czy sztuczna inteligencja zastąpi kierowców?
Czy jesteśmy bliżej tej fantazji pisarzy i scenarzystów? Czy nauka pozwoli wreszcie na to, żebyśmy swobodnie zajęli miejsce na tylnej kanapie swojego samochodu, rzucili hasło "do domu" i pozwolili bezstresowo odwieźć się maszynie pod próg? W pewnym sensie tak.
Historia autonomicznego samochodu, który samodzielnie będzie w stanie pokonywać zadane trasy, sięga zamierzchłych już dla motoryzacji czasów, bo początków ubiegłego wieku (a i kierowcy parowych wehikułów tez czasami mogli mieć takie marzenie w pewnych okolicznościach). Prób, niestety z zasady nieudanych, było wiele. Dopiero w latach 80. XX wieku inżynierowie z Carnegie Mellon University w Pensylwanii zbudowali w miarę funkcjonujący pojazd o kryptonimie NAVLAB. Jego pierwsza wersja, stworzona na bazie furgonetki Chevroleta, wyposażona była w kontenery z akumulatorami, stacje robocze Sun, oprzyrządowanie wideo i GPS, a wszystkim zarządzał superkomputer Warp. Pojazd uzyskał maksymalną prędkość 20 km/h i... nigdy nie osiągnął pełnej sprawności, cierpiąc z powodu błędów w oprogramowaniu. Ale po nim pojawił się szereg kolejnych projektów sygnowanych przez najlepsze uniwersytety, armie i czołowe koncerny motoryzacyjne. Mieliśmy zatem autonomiczne prototypy od Mercedesa, Toyoty, General Motors, Nissana, Volvo, Audi,
Renault, Boscha, Continantala i wielu, wielu innych. W 1990 roku powstał VaMP, uznany za pierwszy, w pełni sprawny pojazd autonomiczny. Skonstruowany we współpracy monachijskiego uniwersytetu Bundeswehry i Mercedesa, powstał na bazie modelu 500 SEL. Co ciekawe, pojazd do "orientowania" się w terenie i otoczeniu wykorzystywał jedynie dane "wizualne", opracowywane przez 60 mikroprocesorów, a nie korzystał z systemu GPS.