Hongqi L5
Podczas wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Państwie Środka przewidziano część oficjalną i tę mniej zobowiązującą. Ta pierwsza obejmowała spotkania z chińskimi urzędnikami najwyższej rangi, druga przewidywała spotkania z żyjącymi w tym państwie Polakami oraz zwiedzaniu Wielkiego Muru. By reprezentujący Polskę polityk mógł się tam dostać, użyczono mu limuzyny rodzimej produkcji.
Hongqi L5, czyli Czerwony Sztandar L5, to duma chińskiej motoryzacji. Reprezentacyjny samochód mierzy dokładnie 5555 milimetrów, a jego szerokość nieznacznie przekracza 2 metry. Dzięki rozstawowi osi na poziomie 3,4 m podróżujący limuzyną pasażerowie nie muszą ocierać kolanami o przedni fotel, a silnik o mocy 408 KM pozwala sprawnie poruszać się pojazdem ważącym 3150 kg.
Mimo nieco staroświeckiego wyglądu samochód nie musi wstydzić się europejskiej konkurencji pod względem wyposażenia i komfortu jazdy. Pasażerowie tylnego rzędu otuleni są skórą i drewnem, a o ich rozrywkę dba system audio firmowany przez Bose, który "przemawia" do jadących za pomocą 15 głośników. Całości dopełnia czterostrefowa klimatyzacja, lodówka, telewizor oraz elektrycznie sterowane i wentylowane siedzenia tak z przodu jak i z tyłu.
Ci, którzy uważają, że przydzielenie Andrzejowi Dudzie chińskiej limuzyny, zamiast Mercedesa czy BMW, jest obrazą, są w grubym błędzie. Hongqi L5 to najdroższy samochód w historii chińskiej motoryzacji, a jego cena to w przeliczeniu 3,2 mln zł (0,8 mln dolarów). Przeciętne roczne wynagrodzenie w Chinach w 2014 roku wyniosło 56,3 tys. yuanów, czyli 8,8 tys. dolarów. Oznacza to, że na taki samochód trzeba byłoby pracować aż 90 lat.