Chińska elektronika pokona każde auto. Złodzieje upodobali sobie prosty sposób na kradzież
Butelka, kartka papieru, laptop albo elektronika w niepozornej walizce. Złodzieje wykorzystują proste metody, by kraść auta za setki tysięcy złotych. Czy można się przed nimi uchronić?
Spadająca cena elektronicznych gadżetów sprawiła, że prawie każdy nowy samochód można otworzyć urządzeniem za mniej niż 1 proc. wartości czterech kółek. Niektórzy złodzieje stają się jeszcze bardziej zuchwali. Wykorzystując butelki lub puszki są w stanie odjechać pojazdem na oczach właściciela. Auto w ciągu kilku godzin trafia do mechanika, gdzie jest rozbierane na części.
Najczęściej z ulic znikają samochody grupy VAG – Volkswageny, Audi, Seaty, Skody – z racji z współdzielenia części pomiędzy markami oraz gigantycznego popytu na tanie podzespoły. Audi A4 i A6 są najczęściej sprowadzanymi autami z zagranicy ostatnich miesięcy, Skoda Octavia z kolei okupuje pierwsze miejsca w rankingu rejestracji nowych pojazdów. W Warszawie ponad połowa skradzionych aut należy z kolei do marek japońskich. Mazdy i Hondy znikają z ulic z racji wyjątkowo drogich oryginalnych części.
Wystarczy złapać za klamkę
O ile części kosztują majątek, elektronika do kradzieży staniała. Wystarczy moduł zamówiony z Chin za równowartość lepszego obiadu w restauracji, by otworzyć i odjechać każdym samochodem z systemem bezkluczykowym. Potwierdziły to badania organizacji ADAC na ponad stu modelach. Zasada działania jest prosta i polega na wzmocnieniu sygnału kluczyka.
- Jeden ze złodziei chwyta za klamkę auta, a drugi podchodzi pod ścianę lub drzwi pomieszczenia, w którym jest właściciel samochodu. Kluczyki najczęściej znajdują się na tyle blisko, że złodzieje łatwo przechwytują sygnał i po kilku minutach odjeżdżają samochodem. Do kradzieży takich dochodzi najczęściej w nocy, na osiedlach domów jednorodzinnych czy z zabudową segmentową - mówi mł. asp. Magdalena Szust z zespołu prasowego KWP w Katowicach.
Jeśli na celowniku znalazło się nieco starsze auto, złodzieje wyłamują zamek i podłączają laptopa pod złącze OBD. W niektórych modelach nie muszą nawet dostawać się do środka, gdyż wiązka poprowadzona jest pod plastikową osłoną nadkola.
Najbardziej zuchwałą metodą jest ta na butelkę lub puszkę. Przedmioty umieszczane są w okolicach nadkola i wydają niepokojące dźwięki przy ruszeniu. Kierowca zostawia uruchomione auto i wysiada z niego, by sprawdzić źródło dźwięku. Wtedy złodziej wsiada do pojazdu i odjeżdża. Tracimy wtedy nie tylko auto, ale też najczęściej portfel i telefon. Alternatywą dla butelki jest kartka papieru przylepiona do tylnej szyby.
Jak się chronić?
Oprócz odrobiny rozsądku w przechowywaniu kluczyków w miejscu publicznym, zabezpieczenie auta wymaga znajomości metod złodziei. Wzmacniacze sygnału poddadzą się, jeśli kluczyki umieścimy z dala od drzwi wejściowych lub w specjalnym etui (warto też je wykorzystywać, jeśli znajdujemy się w zatłoczonym miejscu). Najlepszym sposobem – polecanym przez policję – jest umieszczenie w samochodzie mechanicznej blokady skrzyni biegów lub montaż przełącznika odcinającego zapłon. Złodziej nie będzie tracił czasu na szukanie rozwiązania.
Należy też zawsze wyłączać silnik i zabierać kluczyk z auta, gdy się z niego wysiada - nawet na krótką chwilę. Trzeba o tym pamiętać szczególnie w nietypowych sytuacjach, jak wtedy, gdy słyszymy dziwne dźwięki i wysiadamy sprawdzić, co się stało, a nawet w momencie, gdy opuszczamy auto, aby wyciągnąć ulotkę zza wycieraczki. Niestety stare powiedzenie, że okazja czyni złodzieja sprawdza się tu nader cząsto. Tym bardziej, że tę "okazję" często inicjują sami przestępcy.
W 2017 roku z ulic zniknęło 10 240 samochodów. Z jednej strony to dobra wiadomość, bowiem jest to wynik niższy niż w 2016 roku. Z drugiej strony tylko 20 proc. sprawców zostaje ustalonych. Nie oznacza to, że auto od razu wraca do właściciela. Często już go po prostu nie ma.
Zazwyczaj po kradzieży samochód trafia do dziupli, gdzie od razu usuwane są tabliczki znamionowe pozwalające na identyfikację. Później wyjmowane są te elementy, które można szybko sprzedać. W praktyce oznacza to niemal wszystko. Najłatwiejszy zarobek to elektronika, poduszki powietrzne czy reflektory. Po kilku godzinach z auta pozostaje zaledwie skorupa, która trafia na złom albo do lasu.
Jest jednak szansa. Jeśli na auto zostało złożone zamówienie i ma trafić do kolejnego klienta w całości, po kradzieży jest przestawiane kilka ulic dalej. Jeśli pojazd ma systemy lokalizujące w razie kradzieży, przedstawiciele firmy ochroniarskiej pojawią się najwyżej w ciągu kilku godzin. Sprawdzając zabezpieczenia w ten sposób złodzieje zapewniają sobie, że dziupla nie zostanie narażona na wykrycie. Co więcej, istnieje szansa, że po kilku dniach od zgłoszenia funkcjonariusze przestaną tak usilnie szukać skradzionego auta.
Rozwiązaniem wydaje się likwidowanie dziupli przez policję, lecz tam, gdzie zamykana jest jedna, na jej miejscu powstają kolejne. Popyt na tanie części do samochodów jest zbyt duży, by można było zrezygnować z intratnego interesu.