Autostrada A1: wakacje bez otwartych bramek
Resort infrastruktury potwierdził to, o czym mówiło się od dawna. Gabinet Prawa i Sprawiedliwości kończy z polityką otwierania bramek na autostradzie A1 w okresach najbardziej wzmożonego ruchu.
Powodem podjęcia takiej decyzji są oszczędności oraz chęć racjonalizacji ruchu - informuje autocentrum.pl. W 2014 roku rachunek za otwieranie bramek w wakacyjne weekendy wyniósł 20 mln zł, a w 2015 roku aż 50 mln złotych. Jak twierdzi rząd, zniesienie przywilejów na A1 nie musi negatywnie odbić się na komforcie podróży.
Według przedstawicieli resortu infrastruktury analiza ruchu w poprzednich latach sugeruje, że część zmotoryzowanych specjalnie decydowała się na podróż w dniach, w których obowiązywało zwolnienie z opłat. Powstawaniu korków przeciwdziałać chce również koncesjonariusz A1. Jak zapowiada, podczas wakacji w okresach szczególnego natężenia ruchu czynne będą wszystkie bramki, a część z nich ma działać wymiennie - w tę stronę, która wymaga w danej chwili szybszej obsługi.
Przypomnijmy, że w poprzednich latach rządowe działania skupiały się wyłącznie na odcinku A1 spod Łodzi do okolic Gdańska. Otwartych bramek nie było na płatnych odcinkach A2 czy A4, gdzie również tworzyły się korki. Taką decyzję tłumaczono chęcią ułatwienia dotarcia na miejsce spędzania urlopu nad polskim morzem rodakom, którzy – często podróżując z dziećmi - decydowali się na spędzenie wakacji w kraju.
Niezależnie od skuteczności podjętych kroków w wakacje na polskich autostradach należy spodziewać się korków przy bramkach poboru opłat. Sytuację poprawiłaby popularyzacja elektronicznego sposobu regulowania należności, ale na to będziemy musieli poczekać jeszcze długie lata. Póki co pozostaje nam pozazdrościć krajom, w których za autostrady płaci się, kupując winietę.
Tomasz Budzik