Wielkimi krokami zbliża się zima, a wraz z nią białe szaleństwo. Amatorzy wypoczynku na stoku często decydują się na na podróż w góry samochodem. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że nieprawidłowo przewożony sprzęt może być śmiertelnym zagrożeniem.
Umieszczanie sprzętu - szczególnie nart czy deski snowboardowej - wewnątrz auta nie należy do bezpiecznych rozwiązań. Mimo to część narciarzy wybiera taką metodę. Czym może to grozić? Aby narty czy deska zmieściły się do środka, trzeba złożyć oparcia kanapy. Wiele osób po tym kroku po prostu wkłada do środka sprzęt i rusza w drogę. Tymczasem, jak pokazały testy zderzeniowe prowadzone przez ADAC, w razie wypadku zmieniają się on w śmiertelnie niebezpieczne pociski. Narty czy buty bez trudu przebijają przednią szybę. Jeśli uderzenie nie byłoby czołowe - jak w niemieckim teście - ale w róg samochodu, narty czy deski trafiłyby w głowę kierowcy lub pasażera. Łatwo przewidzieć, jaki byłby tego skutek.
Jak można temu zaradzić? Jeśli decydujemy się na przewożenie sprzętu narciarskiego czy snowboardowego w środku, warto związać deski taśmą ściągającą i przymocować do kotew w podłodze lub ścianie bagażnika. Podobnie zabezpieczyć należy sanki. A co z butami? Przywiązanie ich do czegokolwiek nie jest łatwe. Najprostszym rozwiązaniem jest więc umieszczenie ich bezpośrednio za oparciami przednich foteli. Dzięki temu w razie wypadku nie wyrządzą nam krzywdy. Wewnątrz butów można umieścić termosy czy inne cięższe przedmioty. Najrozsądniejszym rozwiązaniem jest jednak przewożenie sprzętu sportowego poza kabiną pasażerską.
Jeśli zdecydujemy się na taki sposób transportu, będziemy mieli do wyboru tzw. boxy dachowe oraz montowane również na dachu specjalne uchwyty. W obu przypadkach wymagane jest posiadanie bagażnika bazowego, kosztującego kilkaset złotych. To na nim montuje się box czy uchwyt. Jak tłumaczy Jacek Radosz z firmy Taurus, sposób przewożenia nart czy snowboardu najlepiej wybrać, biorąc pod uwagę przewidywane potrzeby. Ważne jest przede wszystkim to, jak dużo miejsca potrzebujemy i jak często zamierzamy wyjeżdżać w góry.
Aktualnie na polskim rynku dostępnych jest wiele różnych modeli boxów i uchwytów. Różnice między nimi sprowadzają się do jakości wykonania, komfortu użytkowania oraz pojemności. - Rozwiązaniem bardziej ekonomicznym są uchwyty montowane na dachu. Dobrej jakości uchwyt można kupić już za sto kilkadziesiąt złotych, chociaż nie brak oczywiście modeli ekskluzywnych, kosztujących powyżej 800 zł. Dla porównania, ceny boxów dachowych wahają się od 600 do nawet 7 000 zł – takie kufry to jednak rozwiązanie bardziej uniwersalne, bo można w nich transportować oczywiście także inne rzeczy, a nie tylko narty bądź snowboard – mówi Jacek Radosz.
Uchwyty narciarskie z reguły pozwalają na równoczesny przewóz od 3 do 6 par nart lub od 2 do 4 desek snowboardowych. W przypadku boxów dachowych takiego ograniczenia w praktyce nie ma - wystarczy odpowiednio rozplanować ułożenie sprzętu. Tutaj barierą mogą być ewentualnie wymiary boxa oraz jego pojemność. Mimo, że decydujemy się na przewóz sprzętu na zewnątrz samochodu, trzeba koniecznie pamiętać o jego odpowiednim zamocowaniu. - Należy po prostu postępować zgodnie z instrukcją urządzenia. Co istotne, przy przewozie nart zamocowanych w uchwycie należy ułożyć zapięcie nart tyłem do kierunku jazdy. W ten sposób ograniczymy opór powietrza i co za tym idzie również zużycie paliwa - dodaje ekspert Taurusa.
Niestety na razie Polacy mogą jedynie pomarzyć o rozwiązaniu, które we Włoszech zyskuje coraz większą popularność. W niektórych miejscach Doliny Aosty na stok można dojechać koleją, a narty założyć tuż po opuszczeniu peronu.
Źródło Taurus
tb/