Auta elektryczne? Tak, ale płaćcie za nie sami
Rząd chce mieć na drogach milion aut elektrycznych w 2025 r., ale nie przewiduje żadnych zachęt do ich zakupu. Ba, nawet jeśli kupisz takie auto sam, korzyści finansowych i tak za wiele nie będzie.
Jeszcze w tym tygodniu "Plan rozwoju elektromobilności" przygotowany przez Ministerstwo Energii może być skierowany do uzgodnień międzyresortowych. Zakłada, że w 2025 roku w Polsce będzie jeździć milion aut elektrycznych. Będzie więc wymagał wykreowania ogromnego popytu na takie pojazdy. W całym 2015 roku sprzedano ich w Polsce zaledwie 116... sztuk - 0,03 proc. ubiegłorocznej sprzedaży wszystkich nowych samochodów.
Ministerstwo Energii zakłada, że rozpowszechni samochody elektryczne poprzez rozbudowę infrastruktury ładowania i system zachęt. Program ma być realizowany w trzech fazach. W pierwszej do 2018 roku zostaną uruchomione programy pilotażowe dla miast i samorządów przy współudziale Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Elektryczne floty
Mają zwiększyć zainteresowanie samochodami elektrycznymi poprzez m.in. finansowanie infrastruktury ładowania, wspieranie firm rozwijających elektryczny car-sharing lub budujących floty elektrycznych samochodów usługowych. Kolejnym krokiem byłoby zamykanie w miastach stref, w których dopuszczony byłby jedynie ruch pojazdów bezemisyjnych.
Druga faza programu w latach 2019-2020 zakłada zbudowanie infrastruktury zasilania aut.
- Wytypowaliśmy 32 aglomeracje i najważniejsze trasy, gdzie powstanie określona liczba punktów ładowania - mówi Michał Kurtyka, wiceminister energii. - Ładowarki będą instalowane przy budynkach administracji publicznej. Można przypuszczać, że rząd zechce skłonić kontrolowane przez państwo spółki Orlen i Lotos do montażu ładowarek na stacjach paliw.
W fazie trzeciej, od 2020 do 2025 roku, rosnąca popularność samochodów elektrycznych miałaby wykreować modę na ekologiczny transport i dodatkowo stymulować popyt. Do aut na prąd przesiądzie się administracja publiczna. W rozwój elektromobilności zaangażuje się przemysł motoryzacyjny, dostarczając części i komponenty dla producentów elektrycznych samochodów.
To za mało?
Przygotowany przez Ministerstwo Energii projekt nie przewiduje jednak dopłat do zakupu aut.
- Na razie w planie znalazły się elementy związane ze zwiększeniem atrakcyjności tego typu pojazdów dla firm. Rozmawiamy w tej sprawie z Ministerstwem Finansów - informuje Kurtyka.
W grę wchodziłoby np. zwolnienie elektrycznego samochodu z akcyzy i konieczności prowadzenia księgi ewidencji pojazdu czy też ewentualne ulgi w VAT, jeśli zostałyby dopuszczone przez Komisję Europejską w nawiązaniu do unijnej strategii na rzecz niskoemisyjnego transportu.
Zdaniem przedstawicieli branży motoryzacyjnej to zdecydowanie za mało.
- Program miliona aut elektrycznych w 2025 roku jest bardzo ambitny. Ale bez rządowych zachęt, takich, jakie mają kraje ze znaczącą liczbą takich pojazdów, jego realizacja nie wydaje się możliwa - twierdzi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Sypnęli dopłatami
Przykładowo Niemcy od maja tego roku na auta elektryczne dostają zniżkę 4 tys. euro. W USA rządowe dopłaty sięgają od 7,5 do 15 tys. dolarów w zależności od stanu. Wielka Brytania dopłaca 5 tys. funtów, Francja - 6,5 tys. euro. W Norwegii kupujący zwolnieni są m.in. z 25-procentowego VAT-u, podatku drogowego i podatku od zakupu auta oraz mają ładowanie za darmo.
Mimo tych bonusów wyniki sprzedaży aut elektrycznych nie spełniają oczekiwań producentów. - W Europie i Ameryce Północnej nie osiągnięto zakładanego poziomu sprzedaży, główne przez niechęć użytkowników do wprowadzania nowych technologii, długi czas ładowania i niewiedzę o zaletach aut elektrycznych - komentowała w analizie _ Strategic Outlook of Global Electric Vehicle Market in 2015 _ firma doradcza Frost & Sullivan. Problemem pozostają wysokie ceny aut, niewielki zasięg i wciąż słabo rozwinięta infrastruktura ładowania. W Polsce problemem w rozwijaniu elektromobilności będzie także struktura rynku, w którym maleje udział klientów indywidualnych.
- Nowe samochody kupują głównie firmy, a te potrzebują aut o zasięgu 500-600 kilometrów - podkreśla Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Samar. Jego zdaniem plan z milionem aut na prąd nie ma w polskich realiach szans. - Na razie jesteśmy w ogonie Europy pod względem wskaźnika chłonności rynku, pokazującego rejestrowane samochody na tysiąc mieszkańców - dodaje.
Według ekspertów program rozwijania w Polsce elektromobilności ma także poważny mankament ekologiczny - oparcie się na energii produkowanej z węgla, a więc przy wysokiej emisji zanieczyszczeń.
- Rząd chce ograniczyć emisję spalin, stawiając na autorski program wymagający gigantycznych inwestycji w infrastrukturę ładowania aut i skupiać się głównie na małych miejskich pojazdach z zasięgiem ograniczonym do 150-200 kilometrów - tłumaczy Jacek Pawlak, prezes Toyota Motor Poland i Toyota Central Europe.
Ten wariant nie wyeliminuje z użycia starszych konwencjonalnych samochodów. Nadal będziemy musieli trzymać je w garażach, by skorzystać z nich podczas dalszych wyjazdów. Naszym zdaniem tylko postawienie na systemowe wsparcie dla napędów hybrydowych, a w przyszłości wodorowych, pozwoli realnie ograniczyć emisję zanieczyszczeń i zachęci Polaków do przesiadania się do aut najbardziej zaawansowanych technologicznie, a zarazem gwarantujących najwyższy standard bezpieczeństwa - dodaje Pawlak.
Źródło: Rzeczpospolita, Adam Woźniak