Aktywne systemy bezpieczeństwa przesądzone. Ruszyły prace nad unijnym rozporządzeniem
Do listy obowiązkowego wyposażenia samochodów osobowych sprzedawanych w Unii Europejskiej dołączą systemy aktywnie wspierające bezpieczeństwo. Chodzi między innymi o limiter prędkości i system hamujący w razie ryzyka zderzenia. Samochody będą nie tylko droższe, ale też się zmienią.
Urzędnicy stawiają na nowe
W ciągu ostatnich 20 lat zmieniło się oblicze motoryzacji. Nastąpił wręcz skokowy wzrost wytrzymałości samochodów, które dziś poddawane są bardziej restrykcyjnym testom zderzeniowym. Obrysowe próby – prowadzane w USA – dodatkowo skłoniły producentów do dołożenia staranności w konstruowaniu aut tak, by nie tylko przechodziły standardowe testy Euro NCAP, ale też dawały realną ochronę w codziennym życiu. Teraz polem, na którym konkurują poszczególne marki, stały się aktywne systemy bezpieczeństwa. Chodzi o elektronikę, która jest w stanie zmniejszyć prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku. Widzą to również unijni urzędnicy, którzy chcą sprawić, by były one obowiązkowe.
W maju Komisja Europejska zaproponowała, by w przyszłości każdy samochód nowy osobowy musiał być wyposażony w system zapobiegania kolizjom czołowym i potrąceniom pieszych oraz rowerzystów, zaawansowany układ awaryjnego hamowania, asystenta utrzymywania pasa ruchu, inteligentnego asystenta prędkości oraz kamerę lub czujniki cofania. Zdaniem KE samochody dodatkowo powinny posiadać m.in. czarną skrzynkę, która pomogłaby odtworzyć okoliczności wypadku, systemy wykrywające zmęczenie i rozproszenie kierowcy, a także przygotowaną przez producenta infrastrukturę, ułatwiającą montaż blokady alkoholowej.
Dziś wiadomo już, że propozycja ta zostanie przekuta w unijne rozporządzenie. "Rozpoczynamy prace nad rozszerzeniem katalogu obowiązkowych urządzeń w samochodach. Chcemy dodać takie, które są już dostępne technologicznie i mają zarówno potencjał zwiększenia bezpieczeństwa, jak i niskie koszty wprowadzenia do produkcji seryjnej" – informuje europosłanka Róża Thun, która w tej sprawie będzie pełniła rolę sprawozdawcy.
Na razie nie tak tanio
Aktywne systemy bezpieczeństwa dziś są tymi elementami, które mają stanowić dla klientów dodatkowy wabik. Choć stają się one coraz tańsze, w wielu samochodach wciąż trzeba za nie dopłacać. Czasami sporo.
Tanią w podstawowej wersji Dacię Duster wzbogacimy o najważniejsze systemy proponowane przez KE dopiero w topowej odmianie. Za samochód trzeba zapłacić przynajmniej 57,9 tys. zł, czyli o 18 tys. zł więcej niż za wersję podstawową.
Kompaktowe Renault Megane kosztuje w podstawie 54,9 tys. zł. Za pakiet, który posiada większość z wymienionych przez KE systemów zapłacimy 2,2 tys. zł. By jednak można było go wybrać, musimy zdecydować się na czwartą z siedmiu wersji wyposażeniowych. Finalnie zapłacimy dodatkowo 17,5 tys. zł.
Nie zawsze będziemy musieli dużo zapłacić. Volkswagen już w podstawie wyposażył Polo w zdecydowaną większość wskazanych przez KE systemów. Brakuje tylko układu wykrywającego zmęczenie lub rozproszenie kierowcy i czujników cofania. Za te ostatnie zapłacimy dodatkowo 1,6 tys. zł.
Nowy Ford Focus w standardzie ma system utrzymywania auta na pasie ruchu, inteligentny ogranicznik prędkości i system zapobiegający kolizjom czołowym – w tym potrąceniom. System monitorowania zmęczenia kierowcy i ostrzegania przed kolizją przy cofaniu to już opcje, na które trzeba wydać 4 tys. zł.
Odświeżony Hyundai Tucson oferuje najważniejsze systemy, których wymagać będzie Komisja Europejska, dopiero w topowej wersji wyposażenia. Za koreańskiego SUV-a w takiej konfiguracji trzeba zapłacić przynajmniej 171,9 tys. zł, podczas gdy wersja podstawowa kosztuje 86,9 tys. zł.
Volvo XC40 – kompaktowy SUV marki słynącej z bezpieczeństwa – już w wersji podstawowej posiada wszystkie najważniejsze systemy, których wymagać będzie prawo Unii Europejskiej. Jego cennik otwiera jednak niebagatelna kwota – 127 200 zł.
Auta będą inne
Oczywiście wprowadzenie nowych przepisów nie będzie oznaczało, że każdy samochód podrożeje o kilkanaście tysięcy złotych. Dziś często modele konfiguruje się tak, że wraz z dodatkami wymienionymi przez KE w pakietach otrzymujemy inne układy i elementy, nie będące związane z bezpieczeństwem. Kiedy lista KE stanie się obowiązkowa, producenci będą musieli zmienić sposób konfigurowania modeli. W podstawie dostaniemy tylko to, co wymagane będzie przez prawo, więc koszt nie będzie tak wysoki. Dodatkowo efekt skali sprawi, że systemy te staną się tańsze.
Można jednak podejrzewać, że nowe przepisy wpłyną na duży wzrost popularności automatycznych przekładni. Skoro każdy samochód będzie musiał być wyposażony w czujniki pozwalające na wyrycie pojazdów czy pieszych przed maską, to już niemal formalnością będzie wyposażenie samochodu w aktywny tempomat. Urządzenie to bardzo ułatwia jazdę autostradami, ale najlepiej współpracuje właśnie z automatyczną skrzynią biegów. Można więc przewidywać, że liczba osób, chcących zrezygnować z "manuala", wzrośnie.
6 grudnia Róża Thun, jako sprawozdawczyni w tym projekcie, przedstawi sprawozdanie związane z wprowadzeniem obowiązku wyposażania samochodów w aktywne systemy bezpieczeństwa. Wtedy zapewne dowiemy się więcej na temat ram czasowych, jakie zostaną założone w nowych przepisach. Komisja Europejska oczekuje, że w okresie 16 lat wprowadzenie nowych elementów bezpieczeństwa przyczyni się do zmniejszenia liczby ofiar śmiertelnych w UE o 24 794 oraz do zmniejszenia liczby osób, które odniosły poważne obrażenia o 140 740. Oczywiście tak dokładne szacunki mogą budzić zdziwienie lub wręcz śmiech, nie zmienia to jednak faktu, że popularyzacja aktywnych systemów bezpieczeństwa z pewnością poprawi sytuację na drogach.