Trwa ładowanie...

Straż miejska ma tysiące oczu i uszu. To nasi sąsiedzi, znajomi i rodzina

Straż miejska to służba, bez której nie dałoby się żyć w miastach. Ich obowiązkiem jest patrolowanie i reagowanie na łamanie przepisów, ale przede wszystkim interweniowanie na wezwania mieszkańców. A te spływają bez przerwy.

Straż miejska ma tysiące oczu i uszu. To nasi sąsiedzi, znajomi i rodzinaŹródło: Fot. WP.pl
d1ld7f5
d1ld7f5

W rozmowie z jednym ze strażników miejskich dowiedziałem się, że czasem ma on poczucie, że obywatele patrzą mu na ręce. Od niemal 20 lat służby doskonale zna przepisy i zakres swoich obowiązków. Ma też doświadczenie w pracy na ulicy, a to właśnie ono jest najtrudniejsze do zdobycia. Według mojego rozmówcy, zdarzają się ludzie, którzy notorycznie zgłaszają przewinienia swoich sąsiadów. Np. jeśli ktoś ma zwyczaj wyładowywać zakupy tuż obok klatki schodowej swojego bloku, a sąsiadka już kilkakrotnie zaobserwowała, że parkuje nielegalnie zastawiając chodnik, to potrafi za każdym razem zadzwonić do straży miejskiej i zażądać, żeby "ktoś coś z tym zrobił".

Codziennie na numer 986 wpływają tysiące przeróżnych zgłoszeń. Strażnicy mają obowiązek reagować na wszystkie, bo na tym polega ich praca. Według statystyk prowadzonych przez warszawską straż miejską, od początku roku do 30 czerwca 2018 łącznie interweniowano niemal 313 tys. razy. Prawie 250 tys. to efekt zgłoszeń od mieszkańców, pozostałe 64 tys. są interwencjami własnymi.

Najwięcej zgłoszeń dotyczy wykroczeń związanych z ruchem drogowym, na drugim miejscu są te dotyczące bezpieczeństwa i porządku publicznego, a później ochrony środowiska i zwierząt.

Statystyki nie kłamią. Ćwierć miliona zgłoszeń w ciągu 6 miesięcy to bardzo dużo. Ogromna większość z nich dotyczy parkowania w niedozwolonym miejscu. Strażnicy dziwią się, że kierowcy pozostawiają samochód częściowo zagradzając tory tramwajowe, przez co ruch tramwajowy jest zatrzymany, albo parkują tak, że zastawiają drogi przeciwpożarowe czy też wyjazdy z posesji. Plagą jest też zastawianie przystanków.

d1ld7f5

Wygląda więc na to, że przy ponad 300 tys. interwencji służba ta jest niezastąpiona, bo nikt inny by sobie nie poradził z takim natłokiem pracy. Z drugiej jednak strony, niemal 250 tys. zgłoszeń mieszkańców w pół roku oznacza, że średnio codziennie prawie 1400 osób dzwoni do straży miejskiej w Warszawie i informuje o jakimś problemie, który następnie trzeba sprawdzić. Oczywiście priorytetem są wezwania informujące o zagrożeniu życia.

Strażnik miejski zapytany o zmiany, jakie zaszły przez ostatnie kilkanaście lat mówi, że dzwoni coraz więcej ludzi w często błahych sprawach. A ci, którzy są skonfliktowani z sąsiadami lub znajomymi oczekują, że konsekwencje tego zgłoszenia będą dotkliwe. Podobnie sprawa się miała w przypadku smogowozów. Operatorzy tych pojazdów mówią wprost, że jedni sąsiedzi donoszą na drugich, a sami palą w piecu śmieciami.

Pytanie o to, czy ludzie patrzą na ręce strażnikom miejskim skierowaliśmy do Referatu Prasowego Straży Miejskiej m. st. Warszawy:

- Strażnicy miejscy doskonale znają swoje uprawnienia, zadania i przepisy prawa. To nimi kierują się podczas swojej codziennej służby - służby mieszkańcom, którzy oczekują od funkcjonariuszy podejmowania skutecznych interwencji. Każda prośba o pomoc jest dla strażników ważna i na każde zgłoszenie mają obowiązek zareagować - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

Po rozmowie z funkcjonariuszem mieliśmy nieco inne wrażenie, ale jak widać w tym przypadku, bardzo dużo zależy od przebiegu służby i doświadczenia mundurowego. Na koniec rozmowy Strażnik dodał, że nie bez powodu młodzi pracownicy SM wytrzymują w pracy tylko pół roku.

d1ld7f5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ld7f5
Więcej tematów