Jednym z podstawowych obowiązków każdego kierowcy jest przestrzeganie znaków drogowych. Nie zawsze można jednak wymagać tego od kierowcy. Do takich okoliczności należą intensywne opady śniegu. Jeśli w takich warunkach policjant chce nałożyć na kierującego mandat, nie warto go przyjmować.
Zamieć śnieżna zdecydowanie utrudnia jazdę samochodem. Chodzi nie tylko o śliską jezdnię, ale też o bardzo ograniczoną widoczność. W takich warunkach trudno dostrzec pieszych i wymalowane dla nich przejścia, pasy ruchu, czy poziome oznakowanie dróg. Szalejące płatki śniegu potrafią też skutecznie zalepić znaki drogowe czy sygnalizacje. W takich warunkach policji łatwo przyłapać kogoś na łamaniu przepisów. Kary można jednak uniknąć. Zgodnie z przepisami, kierowca nie ma obowiązku stosować się do znaku, którego treści nie mógł odczytać. W czasie śnieżycy policja nie powinna więc zatrzymywać kierowców, którzy po prostu nie wiedzieli o ograniczeniach. Jeśli zaś próbują w ten sposób wręczyć mandat, nie należy go przyjmować. Nie zawsze jednak łatwo się wywinąć.
Pierwszym arbitrem, rozstrzygającym wątpliwości co do obowiązywania znaku drogowego, będzie z reguły funkcjonariusz policji lub straży miejskiej. Powołanie się na przepisy i wskazanie nieprawidłowości w usytuowaniu znaku lub jego stanie może nam pomóc przekonać go, aby odstąpił od zamiaru nałożenia mandatu. Istnieje jednak szansa, że takie tłumaczenie nie przekona mundurowego. Co wtedy?
W spornych przypadkach kierujący może odmówić przyjęcia mandatu i zdać się na rozstrzygnięcie sądu. W takim przypadku podstawą jest dobre udokumentowanie sytuacji. Zaśnieżonemu znakowi należy zrobić zdjęcie, najlepiej z takiej perspektywy, jaką ogląda jadący ulicą kierowca. Kiedy już dojdzie do procesu, fotografia będzie miała kluczową rolę na drodze do zwolnienia kierującego z odpowiedzialności.
Intensywne opady śniegu potrafią przysłonić nie tylko znaki drogowe, ale też tablice rejestracyjne. Tymczasem za ich zasłanianie taryfikator mandatów przewiduje karę 200 zł i trzech punktów karnych. Jeśli jednak zaśnieżenie tablic wynika z intensywnych opadów śniegu, a nie z nieprawidłowego odśnieżania, nie powinniśmy otrzymać mandatu.
(fot. WP.PL) Kierowca może uniknąć odpowiedzialności za nieprzestrzeganie znaku drogowego nie tylko zimą, w czasie śnieżycy. Są również inne sytuacje, które zwalniają nas z obowiązku stosowania się do nich. Jedną z nich jest całkowite lub częściowe zasłonięcie znaku. Sytuacja taka bardzo często ma miejsce w przypadku prac remontowych. Drogowcy często umieszczają w niewielkim odstępie tablice, których odczytanie z jadącego samochodu jest po prostu niemożliwe. Oczywiście tłumaczenie to nie zawsze będzie skuteczne, gdyż policjant może argumentować, że kierowca powinien był zwolnić do takiej prędkości, która umożliwiłaby mu odczytanie znaków.
Powodem do zwolnienia kierowcy z obowiązku przestrzegania znaku może być również jego nieprawidłowe umieszczenie. Zgodnie z przepisami, powinien być postawiony nie bliżej niż 2 metry od krawędzi jezdni i na wysokości co najmniej 2 metrów od jej poziomu. Podobnie jest w przypadku znaków częściowo lub całkowicie zniszczonych oraz nieistniejących. Chodzi tu o tablice takie jak "Zakaz wjazdu dla samochodów z LPG" czy "Jazda na suwak", a więc nieobecne w ministerialnym rozporządzeniu dotyczącym wzorów znaków drogowych i w kodeksie drogowym.
Nieprzyjęcie mandatu nałożonego w związku z nieprawidłowym umieszczeniem znaku nie musi oznaczać, że uda nam się wywinąć. Nie można liczyć na to, że przedstawienie nieprawidłowości, np. w wysokości umieszczenia znaku nad jezdnią, zawsze spowoduje nasze uniewinnienie. Sprawa skończy się na wokandzie, a sędzia najprawdopodobniej nie będzie z pobłażliwością traktować kierowców, którzy świadomie łamią prawo, narażając innych na niebezpieczeństwo.
tb/mw/tb, moto.wp.pl