Trwa ładowanie...
fascynacje
01-09-2009 15:09

Pędzący Orient Express

Pędzący Orient Express
d3ubskl
d3ubskl

[

]( https://kiosk.burdamedia.pl/? )

Bentley Arnage T to luksusowa lokomotywa na kołach. Rocznie powstaje zaledwie 150 sztuk, a każda kosztuje co najmniej milion złotych. Górną granicę ceny wyznacza jedynie fantazja zamawiającego. Szymon Sołtysik pojechał po tą wyjątkową limuzynę do Berlina i zabrał ją na urokliwe drogi zachodniej Polski.

We współczesnych samochodach coraz mniej charakteru i charyzmy, za to niemal wszystkie przepełnione są misją ratowania świata i oszczędzania zasobów naturalnych. Powstają w sterylnych fabrykach, gdzie bezduszne roboty wykonujące miliony operacji gwarantują, że każdy egzemplarz będzie w identycznym stopniu wyprany z jakichkolwiek emocji. Produkcja jednej sztuki trwa zaledwie kilkanaście godzin, a poszczególne samochody różnią się głównie kolorem karoserii.

d3ubskl

* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Na szczęście w zalewie motoryzacyjnej monotonii są jeszcze bastiony, w których hołduje się tradycji, ludzkiemu doświadczeniu i precyzji. Miejsca, gdzie jakość przedkłada się nad ilość. Takie, jak fabryka Bentleya w angielskim Crewe, w której samochody produkuje się od 1946 r. To właśnie z tej manufaktury pochodzi tytanowoszary Arnage T, który stoi przede mną w podziemnym garażu europejskiej siedziby Bentleya zlokalizowanej w centrum Berlina. Zaledwie kilkaset metrów od Bramy Brandenburskiej. Na liczniku ma tylko 600 km i wygląda, jakby dopiero wrócił z międzynarodowej wystawy samochodowej. Jest lśniący, pachnący wysokogatunkową skórą i aż dreszcze przechodzą mi po plecach, gdy myślę, że zaraz wyjadę nim prosto w jesienną ulewę. Oto kilka tygodni ciężkiej pracy dziesiątek osób, warte w

tym konkretnym egzemplarzu
ponad półtora miliona złotych. Obszycie samej kierownicy to dwie dniówki. Wykonanie drewnianych okładzin to kolejnych 13 dni żmudnej pracy, że nie wspomnę o godzinach spędzonych na uszyciu karmelowej tapicerki i podsufitki z 400 fragmentów skóry z krów hodowanych w północnej Europie. Dlaczego wybrano tamtejsze stada? Bo wypasane są na łąkach, których nie grodzi się drutem kolczastym, przez co bydlęce skóry wolne są od wszelkich skaz. Pod kolor obić dobrano pasy bezpieczeństwa i dywaniki z owczej wełny. Tak budowano samochody kilkadziesiąt lat temu i w tej filozofii niewiele się zmieniło.

Nowoczesność w starym stylu

Oczywiście, Bentley musiał dopasować swoją flagową limuzynę do nowoczesnych standardów. Ale tylko do tych, które pozwalają mu sprzedawać samochody na większości światowych rynków. Nie spodziewajcie się po tej marce, że będzie prekursorem w dziedzinie bezpieczeństwa, niskiej emisji CO2 czy recyklingu. Pod tym względem Arnage jest jak dinozaur w świecie ekologicznych pojazdów uzbrojonych w brzęczyki, mrugające lampki i ostrzegawcze naklejki. W tym aucie nie ma nawet sygnalizacji niezapiętych pasów kierowcy. Ale przecież Bentley nie walczy o gwiazdki w teście zderzeniowym Euro NCAP. Zresztą, nawet gdyby wziął w nim udział, pewnie by rozniósł w pył odkształcalną barierę, o którą są rozbijane wszystkie badane samochody. Brak "przypominaczy" nie oznacza jednak, że Arnage jest przestarzały. Tu kierowca w pełni decyduje o rozwoju wydarzeń i nikt nawet nie śmie sugerować mu, co ma robić. O nowoczesności limuzyny Bentleya niech świadczy to, że można ją wyposażyć w ekrany LCD w zagłówkach przednich foteli, kamerę
cofania i zmieniarkę na 6 płyt DVD. Na liście opcji są nawet ceramiczne hamulce, które kosztują ponad 100 tys. zł. Dzięki nim ponad 2,5 tony stali, szkła, drewna i skóry można bezpiecznie zatrzymać z dowolnej prędkości. Jedyną oznaką ich zmęczenia jest intensywny zapach rozgrzanych klocków przedostający się do wnętrza samochodu. Dwudziestocalowe felgi nie są tu tylko do ozdoby. Pod mniejszymi nie zmieściłyby się tarcze o średnicy 420 mm i ośmiotłoczkowe zaciski hamulcowe!

Silnik z półwiekową tradycją

Rzadko zdarza mi się zaczynać opis jazdy samochodem od tego, jak ten się zatrzymuje. A jak się go prowadzi? Powiedzmy, że Arnage'a się nie prowadzi. Nim się dyryguje. Z tą różnicą, że batuta ma postać kierownicy, a do błyskawicznej zmiany tempa służą dwa pedały wystające z podłogi. Na zatłoczonych ulicach Berlina każde muśnięcie gazu kończy się nieprzystojnym wyrwaniem do przodu. Trzeba nie lada precyzji, by ruszyć płynnie bez uderzania głowami pasażerów o mięsiste zagłówki. Arnage płynący w strumieniu innych samochodów jest jak wieloryb w otoczeniu planktonu. Wszyscy starają się trzymać do niego dystans, podziwiając jego majestatyczne kształty, ale i okazując należyty respekt. Tylko dzięki temu mogę płynnie prześliznąć się przez wszystkie zwężenia i wreszcie wydostać na upragnioną obwodnicę Berlina w stronę Słubic.

Na autostradzie, gdzie pasy mają szerokość kilku metrów, Arnage wreszcie może rozprostować nogi. Wciśnięcie gazu do oporu skutkuje opieszałą redukcją biegu i nagłą eksplozją momentu obrotowego, za który w dużej mierze są odpowiedzialne dwie turbosprężarki Mitsubishi. Nie przeczytacie o ich pochodzeniu w materiałach prasowych, ale trzeba przyznać, że tłoczą w pięćdziesięcioletni silnik młodego ducha. Tak, V-ósemka Bentleya o charakterystycznej pojemności 6,75 litra wywodzi się z silnika 6,23 litra zamontowanego po raz pierwszy w Bentleyu S2 z 1959 r. Wówczas miała około 200 KM i 400 niutonometrów. Teraz jej moc podskoczyła do 507 KM, a moment obrotowy urósł do gigantycznego 1000 Nm. Dość powiedzieć, że przy 100 km/h obrotomierz wskazuje ledwie 1500 obr./min. Powyżej 200 obrotów wchodzimy w zakres prędkości niedopuszczalnych w żadnym europejskim kraju. Żadnym, poza Niemcami. Korzystając z równej, szerokiej autostrady bez
żadnych ograniczeń, rozpędzam Bentleya do maksymalnej prędkości. Powyżej 260 km/h to już spore wyzwanie, bo masa i opory powietrza robią swoje i na ostatnich 30 km/h trzeba długiej, pustej prostej. W końcu udaje się, ale mam wrażenie, jakby wyprzedzane samochody rozstępowały się pod wpływem masy powietrza pchanej przez pionowy dziób Arnage'a. Staliście kiedyś na peronie w oczekiwaniu na pociąg metra? To wyobraźcie sobie, że wagony nadjeżdżają z prędkością niemal 300 km/h. Wiecie, co mam na myśli?

d3ubskl

* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Potwór spragniony paliwa

Podróż do polskiej granicy zajmuje tylko kilka chwil. Wjeżdżam do Słubic, by zatankować. Klapka wlewu paliwa odchyla się do góry, odsłaniając solidny, aluminiowy korek. Gdy wlewam paliwo, z baku dochodzi nieprzyzwoite bulgotanie, jakby siedział w nim potwór spragniony wysokooktanowej benzyny. Ile pali taki Bentley? Nie mam zielonego pojęcia. Na próżno szukać w nim komputera pokładowego, a wskazania paliwomierza monitorującego zawartość niemal stulitrowego baku trzeba traktować orientacyjnie. Mnie na pełnym zbiorniku udało się przejechać 300 km drogą 137 ze Słubic do Trzciela. Malowniczą trasą, która jest świetną alternatywą dla wiecznie zatłoczonej "dwójki" z Nowego Tomyśla do granicy z Niemcami. Po drodze można zobaczyć mnóstwo pięknych miejsc: gotycki kościół w Ośnie Lubuskim z przełomu XIII i XIV wieku i małe kościółki we wsiach między Sulęcinem a Międzyrzeczem. Na tym samym odcinku, w Wędrzynie zlokalizowano ogromny poligon wojskowy, gdzie wojska państw NATO szkolą się z prowadzenia walk w mieście.
Wreszcie warto choć na chwilę zatrzymać się w Międzyrzeczu, o którym pierwsze wzmianki datowane są na 1005 r.! To jeden z najstarszych grodów zlokalizowanych na ziemiach polskich. Dziś miasto słynie z ruin zamku z połowy XIV wieku, ufundowanego przez Kazimierza Wielkiego oraz z Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Ten system podziemnych fortyfikacji budowanych przez Niemców od połowy lat 30. XX wieku częściowo służy jako rezerwat nietoperzy.

* WIĘCEJ ZDJĘĆ W GALERII * Limuzyna dla starej gwardii

Niemal cała trasa ma świetną nawierzchnię, ale jest wąska i dlatego nawigowanie Bentleyem wymaga sporego skupienia. Nocleg planuję w pałacu w Wiejcach, na zachód od Skwierzyny. Do wsi położonej nad brzegiem Warty wiedzie droga częściowo zbudowana z kamienia. Zawieszenie Bentleya rytmicznie kołysze nadwoziem, spod maski dobiega tylko odległy szmer silnika, a wiatr szepcze w uszczelkach. Arnage przenosi w świat dawnej motoryzacji w nowoczesnym wydaniu. Na próżno szukać we wnętrzu opisu przycisków do regulacji szyb, lusterek, ryglowania drzwi czy regulacji nawiewów. To samochód dla ludzi, którzy przesiedli się ze starszych modeli Bentleya i dla których rozmieszczenie tych elementów sterowania nie jest żadną tajemnicą. Dla nowobogackich są modele Continental GT i Flying Spur. Limuzyna Arnage, kabriolet Azure i coupé Brooklands to stara gwardia, dla miłośników klasycznego stylu. Właściciel pięknie odremontowanego pałacu w
Wiejcach, w którym mieści się teraz ośrodek konferencyjno-hotelowy, z uznaniem spogląda w kierunku Arnage'a. Sam jeździ klasycznym już Jaguarem XJ z silnikiem V8, ale myśli o kupnie zabytkowego Bentleya do wożenia nowożeńców. Takie miejsce jak Wiejce zasługuje na Bentleya, a Bentley zasługuje na to, by parkować w podobnym otoczeniu. Arnage powoli jednak odchodzi do historii, by ustąpić miejsca nowemu modelowi. Właśnie rozpoczyna się produkcja pożegnalnej wersji nazwanej Final Series. Ograniczono ją do zaledwie 150 sztuk, ale dla najmożniejszych tego świata to żaden problem. Oni już złożyli swoje zamówienia.

Zdjęcia: Bartłomiej Szyperski

d3ubskl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ubskl
Więcej tematów