Trwa ładowanie...

Motocyklem 125 cm3 w miasto. Czy kierowca samochodu da sobie radę?

d2tbtju
d2tbtju

Postanowiłem sprawdzić, czy jako doświadczony kierowca jestem w stanie – na co pozwala mi prawo – jeździć motocyklem o pojemności 125 cm3 w ruchu ulicznym. Skoro robię to na co dzień, to chyba dam radę na jednośladzie? Cóż, okazuje się, że to nie takie proste. Oto lista pułapek, w jakie wpadłem.

Prawo jazdy kategorii B mam od 24 lat (sam mam 41). Po drodze dostałem kilka mandatów i złapałem kilkadziesiąt punktów karnych. W tej chwili moje konto wynosi zero, jeżdżę bezpieczniej niż kiedyś. Miałem dwie stłuczki w ruchu ulicznym oraz jeden poważny wypadek (podczas rozprawy sąd stwierdził, że nie byłem winny). Rocznie przejeżdżam ok. 50-60 tys. km. Jako dziennikarz motoryzacyjny od 15 lat mam styczność z setkami aut nowych i używanych: od miejskich maluchów, przez terenówki, po 500-konne wozy sportowe. Jestem pokorny wobec ruchu drogowego, ale mogę powiedzieć, że jestem doświadczonym kierowcą samochodowym.

Jednocześnie moje doświadczenia z jednośladami są bardziej niż skromne. Nie mam prawa jazdy kategorii A, nie próbowałem go uzyskać, nigdy nie jeździłem motocyklem jako kierowca, nawet na wyłączonej z ruchu drodze. W ruchu ulicznym używałem kilkukrotnie skutera. Dodatkowo od wielu lat, poza jazdą autem, poruszam się po drogach rowerem (zarówno po ścieżkach, jak i ulicach), co – wydawało mi się – może pomóc.

Moja przygoda z motocyklem okazała się bardzo pouczająca. Raczej pozytywna, ale jednocześnie ucząca pokory. Nie spowodowałem zagrożenia ani dla siebie, ani dla innych. Nic sobie złego nie zrobiłem, ale po trzech dniach wiedziałem już, że zacząłem zdecydowanie za ostro. Gdyby nie chęć sprawdzenia wszystkiego w praktyce oraz nakręcenia wideo, które mogliście zobaczyć, zacząłbym od kursu. Oto lista moich obserwacji, spisana na gorąco, z której wnioski możecie wyciągnąć sami:

d2tbtju

1. Wiatr we włosach

Po pierwsze zaskoczyła mnie waga motocykla, którym jeździłem (Honda CBR). 120-kilogramowy jednoślad zachowuje się zupełnie inaczej niż skuter. Jest od niego dużo szybszy, a jednocześnie trudniej mi go było obsługiwać (normalna skrzynia). Przy większych prędkościach miałem ogromne kłopoty z porywami wiatru, zwłaszcza na mostkach i wiaduktach. Brak umiejętności sprawiał, że pojazd często gasł mi na światłach. Skręcałem „na kwadratowo”, jak zauważył kolega - doświadczony motocyklista, bez wyczucia i dynamiki, niepewnie, pełen obaw, że się wywrócę.

2. Hałas i ograniczona widoczność

Wydawało mi się, że na motocyklu będę „czuł” drogę tak samo, jakbym podróżował autem. Nic z tych rzeczy. Wszechobecny hałas dawał mi się mocno we znaki. Zmysł słuchu, który jest dla mnie bardzo ważny na drodze, non-stop miałem przytępiony (także z powodu kasku). Przez to wciąż czułem się niepewnie.

3. Motocyklista z zielonym listkiem

Natychmiast po wjechaniu na drogę zauważyłem, że kierowcy samochodów traktują mnie jak jednego z wielu innych prowadzących jednoślady. Zakładali, że jestem doświadczony: szybko włączam się do ruchu, dynamicznie zmieniam pasy i ruszam spod świateł. Tymczasem ja robiłem wszystko wolno i nieporadnie. Z tego powodu dochodziło często do sytuacji, w których blokowałem i utrudniałem jazdę kierowcom, czego nie robią doświadczeni motocykliści. Czułem się z tym fatalnie, chociaż zmotoryzowani tylko kilka razy dali mi odczuć swoją dezaprobatę.

4. Tłok na drodze

Od razu rzuciłem się na głęboką wodę. Jeździłem po Warszawie: Trasą Łazienkowską, ul. Grójecką, al. Niepodległości, ul. Wawelską, Saską, Stanów Zjednoczonych, przez mosty Łazienkowski, Siekierkowski. Natężenie ruchu jest tam ogromne.

d2tbtju

To był bardzo zły pomysł. Kierowcy jechali najczęściej zbyt blisko mnie, niektórzy (mniejszość) wyprzedzali o milimetry. Perspektywa odczuwania ruchu ulicznego z siedzenia kierowcy samochodu i z motocykla, to dwie różne historie.

W aucie czuję się zawsze bezpiecznie, zwłaszcza w korku, przy małej prędkości. Na motocyklu czułem się, jakbym uczestniczył w bitwie. To była ciągła walka, przede wszystkim o miejsce. Rozumiem, że doświadczeni motocykliści – przyzwyczajeni już do ulic – nie odczuwają tego w ten sposób.

5. Ciągłe zagrożenie

Być może ze względu na wiek, a być może z powodu codziennego obcowania z tematyką bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nadmiernie zwracałem uwagę na przewinienia kierowców. A były ich tysiące, każde potencjalnie groźne dla mnie. Głównym (w ruchu ulicznym, w korkach) wcale nie było przekraczanie prędkości. Problemem były telefony komórkowe. Co drugi kierowca w korku jeździ dziś wpatrzony w ekran smartfona, jedzie do przodu na pamięć, co kilka sekund tylko zerkając, czy wszystko jest w porządku. Z motocykla, którym poruszałem się między autami w tłoku, widać to było przerażająco dobrze.

d2tbtju

Drugą sprawą jest niesamowita nerwowość, której aż tak wyraźnie nie czuje się, kiedy jedzie się autem. Kierowcy cały czas zmieniają pasy, w korku nie jadą spokojnie jeden za drugim, tylko szukają luk, przyspieszają i zwalniają. Zachowują się, jakby tych kilka metrów do przodu to była sprawa życia lub śmierci. Dla motocyklisty to bardzo denerwujące i stresujące. Zwłaszcza dla laika.

Nawet poza głównymi arteriami, na osiedlu Gocław, wyczułem tę nerwowość. Kierowcy wyjeżdżając z korków natychmiast przyspieszają. Po pracy są już tak blisko domu (pewnie głodni i zmęczeni), że chcą w nim być natychmiast. Konsekwencją tego jest łamanie przepisów – za szybka jazda, nagminne wjeżdżanie na skrzyżowania na pomarańczowym świetle i wymuszanie pierwszeństwa. Wszystkie te zachowania są potencjalnie śmiertelne dla każdego motocyklisty, także doświadczonego, nie mówiąc o laiku.

(fot. WP)
Źródło: (fot. WP)

Jednym słowem

To, że coś można, nie oznacza, że należy. Prawo pozwala doświadczonym kierowcom z uprawnieniami samochodowymi wsiąść na motocykl i ruszyć w miasto. To bardzo zły pomysł. Właśnie doświadczenie powinno podpowiedzieć, że trzeba zacząć od robienia ósemek, uczenia się zmiany biegów, jazdy bocznymi drogami. Dopiero po opanowaniu tych podstaw można zacząć „włączać się do prawdziwego ruchu”. Sprawdziłem na własnej skórze.

d2tbtju

Tymczasem raport na temat bezpieczeństwa motocyklistów, w tym tych, którzy kupili jednoślady do 125 cm3, wskazuje, że są oni znacznie bezpieczniejsi i rozsądni. Tymi, którzy ich ranią i zabijają, są kierowcy samochodów. Tutaj możecie o tym przeczytać:

Marcin Klimkowski

d2tbtju
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2tbtju
Więcej tematów