Trwa ładowanie...

Czy kierunkowskaz zobowiązuje?

Czy kierunkowskaz zobowiązuje?Źródło: Thinkstock
d3lgi5r
d3lgi5r

Wyjeżdżamy z drogi podporządkowanej i widzimy włączony prawy kierunkowskaz auta jadącego drogą z pierwszeństwem przejazdu. Jechać? Nie, czekać!

_ "Wjeżdżałem na drogę z pierwszeństwem przejazdu z drogi podporządkowanej. Z lewej strony (drogą z pierwszeństwem) jechał samochód, którego kierowca sygnalizował, że chce skręcić w ulicę, z której właśnie wyjeżdżałem. Niestety, mimo włączonego kierunkowskazu pojechał prosto! Doszło do kolizji, a teraz żaden z nas nie poczuwa się do odpowiedzialności za jej spowodowanie. Kto był winny?" _
STEFAN

Sytuacje podobne do opisanej zdarzają się bardzo często. Zwykle też żadna ze stron nie chce się przyznać do spowodowania kolizji. Nic w tym dziwnego, bo na pytanie o winę nie ma w tym przypadku jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony, zgodnie z kodeksem drogowym (art. 22, ust.5), kierunkowskaz służy do sygnalizowania "zamiaru zmiany kierunku ruchu". Zamiaru, a nie tylko wykonywanego właśnie manewru!

W opisanej sytuacji samochód utraciłby pierwszeństwo dopiero po wykonaniu manewru, czyli w momencie wjechania na drogę podporządkowaną. Z drugiej jednak strony ten sam przepis nakazuje kierującemu "wyraźnie sygnalizować" swój zamiar. Jazda na wprost z włączonym kierunkowskazem to wykroczenie.

(fot. Thinkstock)
Źródło: (fot. Thinkstock)

Art. 4 kodeksu drogowego mówi, że uczestnik ruchu ma prawo liczyć na to, że inni przestrzegają przepisów - czyli w tym przypadku "wyraźnie sygnalizują zamiar zmiany kierunku" - chyba, że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego zachowania. Jeśli więc auto jadące drogą z pierwszeństwem ma włączony kierunkowskaz i przed skrzyżowaniem zwalnia, to kierowca samochodu ruszającego z drogi podporządkowanej ma prawo spodziewać się, że wykona ono sygnalizowany manewr. Jeżeli jednak poza migającym kierunkowskazem nic nie wskazuje na to, że auto skręci, to zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania należy liczyć się z tym, że pojedzie prosto.

d3lgi5r

Jeśli więc chodzi o kwestię winy, to problemem może być przede wszystkim udokumentowanie stanu faktycznego. W tym przypadku w gorszej sytuacji jest ten, kto wjeżdżał z drogi podporządkowanej.

Polecamy na AutoŚwiat.pl: Uwaga: te auta mogą być groźne!

(fot. Thinkstock)
Źródło: (fot. Thinkstock)

Co na to policja?
_ "Policjanci przyjeżdżający na miejsce kolizji, do której doszło w opisanych obok okolicznościach, najczęściej stwierdzają winę kierowcy, który wjeżdżał na skrzyżowanie z drogi podporządkowanej. Każdy taki przypadek trzeba jednak rozpatrywać indywidualnie. Sam fakt, że auto ma włączony kierunkowskaz, nie jest wystarczającą przesłanką do tego, żeby być pewnym, że jego kierowca wykona sygnalizowany manewr. Kierujący w takich sytuacjach powinni zawsze pamiętać o zasadzie ograniczonego zaufania. Kierowca, który nieprawidłowo używał kierunkowskazów, może zostać ukarany mandatem, co nie przesądza wcale o tym, że był winny kolizji." _
nadkom. Artur Zawadzki BRD KGP

d3lgi5r

Nasza rada
Czekając, aż auto jadące drogą z pierwszeństwem przejazdu rzeczywiście skręci, tracimy kilka sekund, narażamy się na to, że inni uczestnicy ruchu nas "otrąbią", ale to jedyny sposób, żeby uniknąć ryzyka. W ruchu drogowym radzimy kierować się przede wszystkim zasadą ograniczonego zaufania. Warto wiedzieć, że "trik" z jazdą na wprost z włączonym kierunkowskazem często stosują oszuści żyjący z powodowania stłuczek. Nie mają oni nawet skrupułów, żeby kierowcę jadącego drogą podporządkowaną zachęcić np. gestem do wykonania ryzykownego manewru - nie sposób im tego później udowodnić.

Polecamy na AutoŚwiat.pl: Uwaga: te auta mogą być groźne!

sj

d3lgi5r
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3lgi5r
Więcej tematów