Zimowe problemy Kowalskiego za kierownicą
Dla nielicznych zima kojarzy się jednoznacznie z białym szaleństwem na stokach Tatr, Alp i innych zjazdowych "górek". Zdarzają się także przypadki kierowców mających obsesję na jej punkcie, wyczekujących zmasowanych opadów śniegu i oblodzonych jezdni - najlepiej późno w nocy.
Wtenczas puste ulice i nikła wydajność służb odpowiedzialnych za oczyszczanie miejskich arterii, tworzą wręcz wymarzone warunki do motoryzacyjnych zabaw do białego rana. Jednak dla całej reszty statystycznych kierowców, mających styczność ze sportem motorowym wyłącznie przed telewizorem z pilotem w ręku, zima oznacza same utrudnienia i niepotrzebne nerwy. Pomijając ogromne braki w technice jazdy rodzimych - i nie tylko - kierowców, powodujących większość wypadków, kolejny problem stanowią zmiany w miejskim krajobrazie pojawiające się wraz z pierwszym śniegiem i mrozem. To za sprawą zwałów białego puchu i lodu musimy pogodzić się z nieodśnieżonymi drogami, niesłusznie przyznanymi mandatami za "niewłaściwe" parkowanie i wieloma innymi kuriozalnymi sytuacjami typowymi dla zimowej pory.
Ale po kolei. Bez wyjątku, szczególnie wielkomiejscy kierowcy narzekają na opieszałość służb oczyszczania miasta, które zamiast zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców czeka z interwencją na decyzję z "góry", spóźnioną niejednokrotnie o kilka cennych godzin - bo szef spał. Niemniej jednak obserwując obecne poczynania drogowców, nie sposób odmówić im pracowitości i zapału. W większych miastach Polski bez względu na porę dnia lub nocy, obfite opady atmosferyczne uruchamiają potężną flotę pługopiaskarek. Pomarańczowe Stary, Iveco i Mercedesy, przemierzają nadwiślańskie szlaki uporczywie je oczyszczając. Z drugiej strony zaś, wciąż do powszechnych zjawisk należą wspomniane pługopiaskarki jeżdżące bez ładu i składu przy dodatnich temperaturach, rozsypując na dodatek jakże drogą sól i piasek. Urzędnicy zapytani o taki proceder tłumaczą się ustalonym harmonogramem działań mającym na celu walkę z zimą.
Następnym punktem zapalnym zimową porą są miejsca parkingowe w centrach miast, a raczej ich rażący niedobór. Wszyscy bardzo dobrze wiemy ile czasu pochłania znalezienie wolnego skrawka betonu, chodnika lub miejsca parkingowego w okresie letnim. Krążenie wokół celu podróży kilkadziesiąt minut już nikogo nie dziwi. Zimą sytuacja prezentuje się o wiele gorzej, administratorzy posesji z rzadka inwestują w usługi firm wywożących śnieg poza miasto. Właśnie przez to hałdy zmrożonego śniegu zajmują chodniki pieszym oraz potencjalne miejsca parkingowe przemarzniętym kierowcom. Mrozy dają się także we znaki elektronicznym urządzeniom, o ile sygnalizacja świetlna niemal nigdy nie zawodzi, o tyle parkomaty już tak. Coraz bardziej skomplikowane urządzenia wymagające podania numeru rejestracyjnego samochodu stosunkowo często nie wytrzymują trudnych warunków atmosferycznych, w jakich przychodzi im łupić kieszenie kierowców.
W takich sytuacjach nadgorliwa straż miejska z uporem maniaka wystawia mandaty zaparkowanym samochodom bez parkingowego kwitka za przednią szybą. Warto wiedzieć, że taki niesłusznie "przyznany" mandat karny z łatwością możemy anulować, wizytując odpowiednią komendę miejskiej formacji. Problem może stanowić jedynie niekompetentny strażnik przyjmujący nasze zażalenie. Przy odrobinie szczęścia i serii zasadnych argumentów, również zasypana koperta i inne poziome znaki możemy sensownie wytłumaczyć. Któż choć raz - nieświadomie rzecz jasna, nie przekroczył podwójnej linii ciągłej, czy nie najechał na wysepkę? Zimą, gdy niejednokrotnie drogi są jednolicie pokryte śniegiem, o takie przewinienie niezmiernie łatwo. Wtenczas możemy liczyć na ludzkie podejście Pana policjanta lub specjalisty od blokad - strażnika miejskiego. Nie wszystkie czyhające na kierowców zagrożenia w arktycznych warunkach środkowej Europy,
przybierają postać mandatów lub tym podobnych finansowych nagród.
Sporych kłopotów i ewentualnych kosztów przysporzyć mogą niespodziewane uszkodzenia. Zalegające na drogach śnieg i błoto skutecznie maskują wszelkie niedoskonałości asfaltowego dywanika. Nie trzeba chyba tłumaczyć czym zakończy się wjechanie w głęboką wyrwę w jezdni lub przejechanie przez próg zwalniający z nadmierną szybkością. Pogięte felgi mamy niemal zagwarantowane, ucierpi również zawieszenie. Podobny skutek przyniesie niekontrolowany poślizg zakończony na wysokim krawężniku, który wydawał się nie istnieć pod masą miękkiego śniegu.
Takich zimowych niespodzianek spotkamy na swej drodze co nie miara. Aby uniknąć bezmyślnej dewastacji rodzinnego samochodu warto zawczasu uruchomić szare komórki, dostosowując styl jazdy do warunków za oknem. Podobnie powinniśmy podjeść do mandatów i kar finansowych, gdyż rozwaga wsparta opanowaniem potrafi zdziałać cuda.
Piotr Mokwiński/ll/moto.wp.pl