Zapłacił, żeby wystartować
Rewelacyjny Markus Winkelhock, który przez sześć okrążeń był liderem Grand Prix Europy, musiał zapłacić za to, że zasiadł za kierownicą bolidu Spykera.
Jak ustalili niemieccy dziennikarze, Winkelhock pojechał w F1 tylko dlatego, że przy pomocy sponsorów... sam sobie sfinansował start. Kosztowało to 700 tys. euro (największy wkład w tę sumę miał potentat z dziedziny mody Hugo Boss).
Mimo że Winkehock spisał się w debiucie rewelacyjnie, nie wiadomo, czy pojedzie jeszcze w Grand Prix. Po świetnym występie na Nuerbergring kolejne starty w siedmiu GP, które pozostały do końca sezonu, kosztowałyby go to "tylko" 1,5 miliona euro. - Nie uzbieram jednak tylu pieniędzy od sponsorów - martwi się Winkelhock.
Szef teamu Spykera Colin Kolles potwierdza, że za kierownicą jednego z jego bolidów może zasiąść w najbliższych wyścigach Grand Prix kierowca, który - tak jak Winkelhock - uzbiera od sponsorów wymaganą kasę albo wyłoży ją z własnej kieszeni.