Zakaz handlu w niedzielę: co nowe prawo oznaczałoby dla kierowców?
Pomoc drogowa nie pomoże?
W dostępnym na stronie internetowej Solidarności projekcie ustawy czytamy: „Handel w niedziele w placówkach handlowych jest zakazany”. Ósmy punkt trzeciego artykułu projektu ustawy dodaje zaś: „Przepisy niniejszej Ustawy obejmują przedsiębiorców prowadzących handel obwoźny i obnośny”. Zapisy te mogą być dla kierowców bardzo kłopotliwe. Co będzie jeśli podczas niedzielnej wycieczki samochód odmówi nam posłuszeństwa, rozerwiemy oponę albo po prostu zabraknie nam paliwa na autostradzie lub drodze ekspresowej? Działalności pomocy drogowej oczywiście nikt nie zakaże. Okazuje się jednak, że jeśli naprawa samochodu będzie wymagała użycia części, mogą pojawić się problemy.
- Z handlem obwoźnym mamy do czynienia wówczas, gdy osoba oferująca towary nie ma stałego puntu, w którym je oferuje; do transakcji dochodzi w różnych miejscach - mówi Waldemar Kołodziejczyk z Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Gdańsku. - Według mnie interwencja pomocy drogowej, w czasie której musi zostać wymieniona jakaś część, na przykład akumulator, jest jednak usługą, mimo że polega również na sprzedaży. Definicje nie są tu jednak dokładne, więc interpretacje mogą być różne - zastrzega Waldemar Kołodziejczyk.
Jeśli uznano by, że wożenie ze sobą określonego asortymentu części z zamiarem ich sprzedania jest jednak handlem obwoźnym, to wezwany na miejsce awarii przedstawiciel firmy, która nie byłaby jednoosobowa (te mają być wyłączone z zakazu handlu), mógłby nam zaoferować jedynie usługi, ale już nie towar.
Taka interpretacja działalności pomocy drogowej po wprowadzeniu nowej ustawy sprowadziłaby na kierowców ogromne kłopoty. W praktyce oznaczałoby to, że wezwany na miejsce pracownik mógłby naprawić tylko te usterki, które nie wymagałyby użycia nowych części czy płynów eksploatacyjnych. Mógłby więc na przykład wymienić koło z rozerwaną oponą na zapasowe, ale jeśli wezwanie dotyczyłoby pojazdu z zestawem naprawczym, który w przypadku większego uszkodzenia jest nieprzydatny, pozostałby bezradny. Literalne wykonanie zapisów projektu ustawy oznaczałoby, że nawet w razie przepalenia żarówki w reflektorze pracownik pomocy drogowej mógłby najwyżej przetransportować kierowcę na stację paliw, by ten sam kupił sobie właściwą żarówkę, ale po zakupie miałby już prawo otworzyć maskę i wymienić przepalony egzemplarz. W przypadku braku paliwa mechanik pomocy drogowej mógłby tylko zaproponować kierowcy, że w celu zakupienia kanistra i paliwa podwiezie go na stację. Z tym, że nie na każdą.
Nie wszystkie stacje w niedzielę
Aktualnie w Polsce niemal wszystkie stacje paliw są czynne w niedziele, a duża ich część przez całą dobę. Jeśli zostanie przyjęty projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele, część z nich będzie mogła pracować tylko przez sześć dni w tygodniu. Zgodnie z zapisami, które znalazły się w projekcie, bez ograniczeń będą mogły działać stacje, które sprzedają wyłącznie paliwo oraz produkty naftowe i gazowe. Takich punktów jest jednak bardzo mało, a przy ważniejszych drogach krajowych właściwie nie ma ich wcale.
W niedziele czynne będą mogły być również stacje z lokalami handlowymi, o ile ich powierzchnia nie przekracza 80 m kwadratowych. W przypadku stacji zlokalizowanych w miejscach obsługi podróżnych (MOP) w przebiegu autostrad maksymalna powierzchnia obiektów, które będą mogły być czynne w niedzielę, wyniesie 150 metrów kwadratowych. Projekt ustawy nie wymienia tu stacji paliw przy drogach ekspresowych, co oznacza, że te, które byłyby czynne w niedziele, mogłyby mieć maksymalną powierzchnię 80 metrów kwadratowych. Problem w tym, że takich stacji jest coraz mniej. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w jednej z polskich firm paliwowych, około 30-40 proc. stacji w kraju przekracza założony w projekcie metraż. Nie oznacza to jednak, że wprowadzenie nowych przepisów w takim kształcie oznaczałoby konieczność zamykania w niedzielę ich wszystkich. Część z nich mogłaby być czynna dzięki wyłączeniom dotyczącym franczyzy.
Wejdzie zakaz, będzie drożej?
Kierowcy od lat narzekają na ceny paliw. Ile więc zarabiają na nas stacje? Jak wynika z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, przeciętna marża wynosi: 2 proc. ceny litra oleju napędowego, 3 proc. ceny litra benzyny i 11 proc. na litrze LPG. Oznacza to, że właściwie warunkiem opłacalności prowadzenia stacji paliw jest funkcjonowanie przy niej sklepu. Zakaz handlu w niedzielę zmniejszyłby wpływy stacji z tytułu obrotu towarami i zmusi ich właścicieli do podniesienia marż. To oznaczałoby wzrost cen przy dystrybutorach. Trudno jednak przewidzieć, jaka byłaby skala tego zjawiska.
Sytuację stacji paliw poprawić mogą też wyjątki, jakie przewiduje projekt ustawy. Zgodnie z nim bez ograniczeń handel będzie można prowadzić w dwie ostatnie niedziele roku kalendarzowego przypadające przed Świętami Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Świętami Wielkanocnymi, w ostatnie niedziele stycznia, czerwca i sierpnia, a także w pierwszą niedzielę lipca.
Przedstawiony przez Solidarność projekt powstał jako inicjatywa obywatelska. Zanim więc zamieni się w obowiązujące prawo, może zostać wnikliwie zanalizowany i poprawiony. Czy jednak w ogóle wejdzie w życie? Jeśli tak, Polska nie będzie pierwszym krajem Unii Europejskiej z podobnymi przepisami.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska