Zabił samochodem 5 osób, ranił 12
Pięć osób zginęło, gdy rozpędzone Suzuki Swift wjechało w tłum ludzi podczas uroczystości z okazji Dnia Królowej w Holandii, w miejscowości Apeldoorn. Rannych zostało 12 osób. Nie żyje też 38-letni kierowca auta, Karst S.
Zaraz po tym zdarzeniu pojawiły się nieoficjalne informacje, że mogła to być próba zamachu na królową, której odkryty autobus był bardzo blisko miejsca wypadku. Królowa Holandii, Beatrix odwołała czwartkową defiladę z okazji święta narodowego w mieście Apeldoorn. Samochód osobowy staranował bariery i uderzył w zgromadzoną na uroczystości publiczność.
Wypadek nastąpił niedaleko miejsca, w którym w otwartym autobusie znajdowali się członkowie rodziny królewskiej, w tym Beatrix oraz następca tronu, książę Willem-Alexander z żoną Maximą. Defilada miała uczcić 100. rocznicę urodzin królowej Juliany i 29. rocznicę wstąpienia na tron jej córki Beatrix.
Samochód zatrzymał się na pomniku. Ciężko rannego kierowcę odwieziono do szpitala. Został tam aresztowany przez policję. Był w stanie śmierci klinicznej, a po kilkunastu godzinach zmarł. Według piątkowych mediów holenderskich działał pod wpływem "rozpaczy" z powodu utraty pracy i wyeksmitowania z zajmowanego mieszkania.
Według holenderskiego dziennika "De Telegraaf" w śledztwie biorą udział eksperci od materialów wybuchowych i Krajowy Koordynator ds. Terroryzmu. Według prokuratora Ludo Goossensa nie była to akcja terrorystyczna, choć 38-letni sprawca działał celowo i chciał zaatakować rodzinę królewską.