Zabił, bo nie zaciągnął hamulca ręcznego...
Zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym postawiła prokuratura zakopiańczykowi, którego samochód pod koniec 2006 r. stoczył się po stoku Gubałówki i zabił 12-letnią narciarkę z Izraela.
Jak poinformował w środę Krzysztof Knapik z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem, biegły do spraw ruchu drogowego w opinii na temat przyczyn wypadku stwierdził, iż kierowca pozostawił samochód niezabezpieczony. "Nie zaciągnął hamulca ręcznego i nie wrzucił biegu. Koła samochodu nie były zablokowane poprzez skręcenie kierownicy. Takie, według biegłego, były przyczyny samoistnego stoczenia się pojazdu po stoku" - powiedział prokurator Knapik.
61-letniemu kierowcy grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Mężczyzna już podczas wstępnego przesłuchania przez policję, tuż po wypadku, nie przyznał się do winy. Utrzymywał, że pozostawił samochód na biegu.
Akt oskarżenia trafi do sądu najwcześniej pod koniec marca. Do wypadku doszło 28 grudnia na północnym stoku Gubałówki w Zakopanem, na trasie narciarskiej obsługiwanej przez wyciąg orczykowy. Zaparkowany przy drodze osobowy citroen stoczył się bez kierowcy po zaśnieżonym stoku, w sumie 165 m. Auto minęło budynek mieszkalny i potrąciło 33-letnią narciarkę z Ukrainy.
Mniej więcej w połowie stoku pojazd wybił się na wybrzuszeniu terenu i upadł na bok, ale zsuwał się dalej. 12-letnia narciarka z Izraela stała przy dolnej stacji wyciągu narciarskiego. Potrącona, a następnie przygnieciona przez samochód, zmarła na miejscu. (PAP)