Zabawa bogatych wreszcie zakończona
Rajd Dakar. Zwycięzcą imprezy odwołanej w tym roku jest zdrowy rozsądek. Nie wiadomo tylko do końca, dlaczego akurat teraz groźba śmierci zdołała zatrzymać karawanę, która do legendy od początku szła po trupach – pisze Rzeczpospolita.
Dziś mieli być już w Maroku, w drodze z Er Rachidia do Ouarzazate. Tam, gdzie rok temu Elmer Symonds z RPA stracił równowagę na piasku i spadł przy dużej szybkości z motocykla, zostając przedostatnią śmiertelną ofiarą rajdu.
(...) Przez następne dni zamiast nich walczyć będą prawnicy z organizującej rajd firmy Amaury Sport Organisation (ASO) – o to, by straty były jak najmniejsze. Portugalskie Portimao, gdzie miał się kończyć etap jubileuszowego 30. rajdu, żąda zwrotu 1,5 mln euro poniesionych wydatków. Skargę szykuje stowarzyszenie hotelarzy z Senegalu. Trzeba było oddać wpisowe, zmienić rezerwację biletów lotniczych. Wytłumaczyć się szefom zespołów fabrycznych, które na Rajd Dakar wydają rocznie od 10 do nawet 35 mln euro, i telewizjom, które sprzedały już czas reklamowy i zaplanowały ramówkę.
Trzeba też spojrzeć w oczy tym, którzy w rajdzie startują jako prywatni uczestnicy, a jest ich zwykle większość. Jedni znajdują sobie sponsorów, inni wydają oszczędności swoje, rodziców. Nie wszyscy dali się zbyć krótkim: „Do zobaczenia za rok”, argumentami o napiętej sytuacji politycznej w regionie i groźbach terrorystów. Spokoju na granicy Maroka i Mauretanii nie było nigdy, terroryści wzięli najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy rajd terenowy świata na cel nie po raz pierwszy, ale zawsze znajdował się jakiś plan B. Teraz ASO go nie miała.
Podobno po zastrzeleniu w Wigilię w Mauretanii czterech turystów z Francji umowę wymówił ubezpieczyciel rajdu, a innego chętnego nie było. Inna wersja mówi, że rodzina Amaurych, właścicieli ASO i wydawców m.in. „L’Equipe”, nie chciała konfliktu z francuskim rządem.
Może prawdziwe są obie, ale jest ironią losu, że to właśnie Dakar stał się pierwszą sportową imprezą tej skali odwołaną ze strachu przed śmiercią z rąk terrorystów. Rajdem, który życia uczestników i mieszkańców krajów, przez które przejeżdża, nigdy przesadnie nie szanował. Krytykowany był od lat przez Watykan, nazwany przez „Osservatore Romano” krwawym wyścigiem nieodpowiedzialności.
_ _ Więcej w Rzeczpospolitej _ _