Za grosze zwalczysz korozję. Sam pozbądź się rdzy
Bagatelizowanie problemów z rdzą może prowadzić w skrajnych przypadkach do konieczności złomowania samochodu. Zdecydowanie bardziej opłaca się zapobiegać niż leczyć. Część czynności związanych z zabezpieczeniem antykorozyjnym możemy przeprowadzić we własnym zakresie. Z poważniejszymi kłopotami lepiej udać się do specjalisty. Podpowiadamy, jak zaoszczędzić i jednocześnie wydłużyć życie karoserii oraz elementów konstrukcyjnych.
Im starszy samochód, tym problem z rdzą występuje częściej. Korodować potrafią nie tylko auta sprzed 10 czy 20 lat, lecz również kilkulatki. Wszystko zależy od miejsca garażowania, warunków eksploatacji i jakości fabrycznych zabezpieczeń. Jak pokazuje praktyka, najgorzej w tej kwestii wypadają pojazdy dostawcze, zabytkowe i terenowe.
Przeciwdziałać korozji możemy jedynie w przypadku, gdy nie zdążyła wgryźć się za mocno w elementy konstrukcyjne odpowiadające za nasze bezpieczeństwo. Jeśli dostrzeżemy spore ogniska na drzwiach, klapie bagażnika czy nadkolach, lepiej po prostu zdecydować się na kupno nowych części. Dzięki regularnej kontroli karoserii i podwozia ustrzeżemy się przed przykrymi niespodziankami. Z małymi wykwitami, podobnie jak z podstawową profilaktyką, poradzimy sobie we własnym zakresie.
Rutynowe badanie zacznijmy od dokładnego umycia karoserii. Pozbędziemy się tym samym drobnych zanieczyszczeń, które mogą zniweczyć cały nasz wysiłek. To samo dotyczy podwozia – najpierw w miarę możliwości pozbądźmy się pozostałości piachu i błota. Profilaktyczne zabezpieczanie samochodu warto zacząć od podwozia, które jest najbardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne i kontakt z mieszanką soli rozsypywanej zimą na drogach. W każdym sklepie motoryzacyjnym znajdziemy wiele preparatów przeznaczonych do konserwacji (za niewielkie puszki ze sprejem zapłacimy tylko 10 zł, natomiast bardziej wydajne preparaty nanoszone pędzlem lub metodą natryskową kosztują 100-300 złotych). Unikajmy zwykłych farb przeciwkorozyjnych. Zdecydowanie lepiej sprawdzą się specyfiki nanoszone warstwami, gwarantujące odporność na powstawanie mechanicznych uszkodzeń (na przykład kamieni lecących spod kół).
Podstawową konserwację (drzwi, progi, pokrywy) można przeprowadzić w dość prosty sposób. Wystarczy w dostępne z zewnątrz otwory technologiczne zaaplikować stosowny preparat. Taka profilaktyka może jednak nie zdać egzaminu na dłuższą metę. Dysponując podstawowymi narzędziami i podnośnikiem, warto kompleksowo zadbać o zdrowie wszelkich elementów metalowych. W tym celu należy postawić auto na kobyłkach, zdjąć koła i w pierwszej kolejności zabezpieczyć hamulce, gumowe komponenty, a także wydech (niektórzy go zdejmują, zaś inni owijają folią). Wszystko po to, aby ochronić okładziny przed zniszczeniem, gumy przed rozpuszczeniem pod wpływem oleju, a otwory odpływowe przed zatkaniem na skutek stosowania środków bitumicznych. Niedbalstwo w tej ostatniej kwestii przyniesie odwrotny od zamierzonego efekt. Gromadząca się woda doprowadzi do błyskawicznego rozwoju rdzy. Po kilkunastu miesiącach może się okazać, że nie ma czego ratować. Niepokoić powinna woda spływająca do bagażnika lub do przedziału pasażerskiego.
Po zabezpieczeniu powyższych elementów należy zatroszczyć się o profile zamknięte. Warto w nie wtłaczać środki cechujące się podwyższoną trwałością i elastycznością powłoki. Specyfiki na bazie oleju docierają w trudno dostępne zakamarki i w miejsca, gdzie procesy korozyjne zaczęły kiełkować. Wypierają przy okazji wodę i nie zatykają odpływów. Warto też skontaktować się wcześniej z osobą mającą doświadczenie w konserwacji i usuwaniu ognisk rdzy. Pomoże dobrać odpowiedni środek chemiczny i ewentualnie go zaaplikować.
Jeśli zdecydujemy się oddać samochód do warsztatu, trzeba liczyć się z wydatkiem przynajmniej 500 złotych za podstawową konserwację podwozia. Zabezpieczenie większych aut może kosztować nawet 1000 zł. Podobnie ma się rzecz z pojazdami dostawczymi. Warto też porównywać ceny u poszczególnych specjalistów i zasięgać opinii w internecie. W niektórych przypadkach cena za tę samą usługę może się różnić nawet dwukrotnie. Dlaczego fachowiec wystawia tak wysoki rachunek? Wynika to z konieczności zdjęcia niektórych części zawieszenia i karoserii, zabezpieczenia elementów gumowych i układu wydechowego, a także użycia często trudno dostępnych w sklepach mieszanek chemicznych opartych na wosku i gęstym oleju. Po wszystkim powinniśmy upomnieć się o gwarancję.
Najdrożej wycenia się konserwację youngtimerów, gdzie powłoka antykorozyjna często nie istnieje. Specjalista musi zdjąć elementy zawieszenia i je wypiaskować, a odsłonięte podwozie kilkukrotnie pokryć warstwą ochronną. Rachunek w takiej sytuacji opiewa na ogół na 2-3 tys. złotych. Na szczęście powyższa operacja wystarczy przynajmniej na kilka lat. Warto natomiast regularnie kontrolować stan podwozia i uzupełniać ewentualne braki powłoki ochronnej.
Kolejną drażliwą kwestią jest korozja pojawiająca się na karoserii. W niektórych modelach samochodów, nawet profesjonalne naprawy blacharsko-lakiernicze na niewiele się zdadzą – w ich przypadku rdza postępuje błyskawicznie. Tutaj wymienić możemy Forda Mondeo II, Mercedesa Vito, Klasę E W210, Daewoo Matiza i Tico, Opla Astrę F, Corsę B oraz Vectrę B. Problem dotyczy również BMW E39, E36 i E38, a także Volkswagena Golfa III i IV czy Passata trzeciej i czwartej generacji. Nie możemy zapominać o samochodach zza naszej południowej granicy. Szczególnie podatna na rudy nalot jest Skoda Felicia i Fabia I. Wśród aut dostawczych po kilku latach poważny kłopot z korozją występuje w Mercedesie Sprinterze i Fiacie Ducato. Jeśli szukacie pojazdu o ponadprzeciętnych zdolnościach off-roadowych, dokładnie prześwietlcie podwozie. Częsty kontakt z wodą i terenowymi przeszkodami wyraźnie obniża skuteczność fabrycznych zabezpieczeń.
Poszukiwania rdzy powinniśmy zacząć od miejsc najbardziej narażonych na kontakt z wodą i uszkodzenia mechaniczne. Są to dolne krawędzie drzwi, błotniki, progi, a przede wszystkim miejsca, gdzie gromadzi się wilgoć – przestrzenie pod uszczelkami. Kontrolnie sprawdźmy, co się dzieje pod uszczelkami drzwi - może się bowiem okazać, że bez ingerencji blacharza się nie obędzie. Wszelkie drobne i powierzchniowe rdzawe wykwity usuniemy samodzielnie. Delikatnym papierem ściernym usuńmy rudy nalot. Tak przygotowaną powierzchnię należy dokładnie odtłuścić szmatką nawilżoną rozpuszczalnikiem lub benzyną ekstrakcyjną. Następnym krokiem jest pokrycie wyczyszczonego elementu warstwą farby o możliwie zbliżonym kolorze. Zabierając się do samodzielnych napraw blacharskich, musimy pamiętać o tym, że nigdy nie uzyskamy fabrycznej jakości. Chociażby z tego powodu powinniśmy naprawy eksponowanych miejsc powierzyć specjaliście – tylko tym sposobem uzyskamy zadowalający rezultat estetyczny.
Profilaktyka w przeciwdziałaniu rdzy okazuje się zdecydowanie tańsza niż usuwanie jej. Warto mieć w garażu kilka preparatów konserwujących z przeznaczeniem do różnych elementów. Wydamy na nie maksymalnie kilkaset złotych i przy regularnym stosowaniu, na długie lata zabezpieczymy zarówno podwozie, jak i karoserię nawet wiekowego samochodu.
Piotr Mokwiński, Wirtualna Polska