Z wiatrem we włosach - Sportec SP600 Porsche 911
Czy można znaleźć lepszy samochód na lato niż kabriolet? Owszem. Wystarczy poszukać... sportowego kabrioletu! Tego typu pojazdy oferuje między innymi Porsche. Jednak jazda seryjną „911-stką” nie każdemu przypadnie do gustu. Na szczęście wystarczy wizyta w firmie Sportec, która diametralnie zmieni oblicze maszyny ze Stuttgartu.
Technicy ze Sporteca przyjrzeli się silnikowi umieszczonemu za tylną osią i przy pomocy dwóch turbosprężarek z 6-cylindrowego boksera wydobyli imponujące 600 KM. Nie mniej cenny jest wysoki oraz nisko położony moment obrotowy. 765 Nm przy 3000 obr./min sprawia, że wyprzedzanie nie stanowi najmniejszego problemu i w większości przypadków nie wymaga redukcji biegu.
Dźwięk zmodyfikowanego wydechu czyli włączanie radia zbędnym – boksery nie od dziś słyną z rasowego bulgotu. Dzięki sportowym filtrom powietrza oraz katalizatorom o zwiększonej przepustowości silnik nie ma najmniejszych problemów z pobieraniem powietrza oraz pozbywaniem się spalin. Za sprawą sportowego sprzęgła marnotrawstwo momentu obrotowego również jest pojęciem nieznanym dla właściciela Sporteca SP600.
Podrasowane Porsche przyśpiesza niczym sportowy motocykl. Rozpędzanie od 0 do 100 km/h trwa tylko 3,3 sekundy. Uzyskanie dwukrotnie wyższej prędkości trwa 10,6 sekundy. Jeżeli ktoś stwierdzi, że to wciąż mało może potrzymać gaz w podłodze i obserwować prędkościomierz wychylający się aż do 338 km/h.
Szybka jazda wystawia na ciężką próbę nie tylko nerwy kierowcy, ale również samochód. Sportec dołożył starań, by szaleńcze sprinty były możliwie bezpieczne. Stąd obecność utwardzonego i obniżonego o 20 milimetrów zawieszenia oraz 20-calowych, kutych felg.
Karoseria została obłożona pakietem ospojlerowania. Zdaniem twórców jest dyskretny, ale efektywny. Poza potężnym skrzydłem na pokrywie bagażnika faktycznie trudno doszukać się niestandardowych elementów. A są nimi między innymi inne zderzaki, progi oraz lusterka.
Piękny, piekielnie szybki oraz gwarantujący przyjemne powiewy wiatru we włosach. Chyba trudno oczekiwać czegoś więcej...
Łukasz Szewczyk