Z tymi usterkami nie przejdziesz badania technicznego
Badanie techniczne używanego auta trzeba robić co rok (chyba, że ma mniej niż 5 lat). Zanim wjedziesz na stację kontroli pojazdów zajrzyj pod samochód, sprawdź światła. Zobacz czy nic nie wycieka z silnika. Jest wiele drobnych awarii, przez które diagnosta nie wyda zaświadczenia o dopuszczeniu do ruchu. Jeśli wykryje on choćby jedną z nich, będziesz miał 14 dni na naprawę i obowiązek ponownego stawienia się na stacji. Po co takie kłopoty?
Według przepisów, usterki wykryte podczas badania technicznego kwalifikowane są do trzech grup: drobnych, istotnych i stwarzających zagrożenie. Defekty pierwszego typu nie wpływają negatywnie na wynik badania, pozostałych - owszem.
Uwaga na rdzę
Zardzewiałe elementy konstrukcyjne i przewody hamulcowe to dyskwalifikująca usterka, szczególnie jeśli dotyka takich miejsc jak podłużnice i podwozie. A przecież to właśnie te elementy są najbardziej narażone na uszkodzenia. Kamienie, woda, sól, piasek – to wszystko szlifuje nam podwozie i jeśli zabezpieczenie antykorozyjne jest słabe, szybko pojawi się rudy nalot. Problem występuje nie tylko w markach popularnych, jak Opel, Volkswagen, czy Ford, lecz również w BMW i Mercedesie. Bez stosownej powłoki ochronnej odnawianej co kilka lat, przykry temat wraca i często prowadzi do niezaliczenia okresowego badania technicznego. Korozja podłużnic, czy mocowania tylnej belki to w oczach diagnosty poważny grzech. Rzadko zaglądamy pod auto, warto więc co jakiś czas zerknąć czy oprócz np. błotników rdza nie zaatakowała istotnych elementów auta.
W autach produkcji francuskiej, koreańskiej i japońskiej, rdza często pojawia się na tylnych przewodach hamulcowych. To tykająca bomba. Mogą one pęknąć i obniżyć ciśnienie w układzie. Wówczas próba gwałtownego hamowania może doprowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji. Lepiej zawczasu sprawdzić ich kondycję i w razie potrzeby wymienić – cena od 80 do 200 zł z montażem.
Problematyczne luzy
Luzy w zawieszeniu są według statystyk najczęściej występującym problemem podczas badania technicznego. Spora część kierowców jest po prostu nieświadoma tych niedomagań auta, ale są też tacy, którzy bagatelizują niepokojące odgłosy generowane na nierównościach. Zużycie tulei, sworzni, czy łożysk dyskwalifikuje każdy samochód. Bez usunięcia usterki, diagnosta nie wstempluje przeglądu w dowodzie rejestracyjnym.
Luzy w układzie kierowniczym dotyczą pojazdów w każdym wieku. Wiele zależy nie tylko od warunków użytkowania, lecz również od jakości samych komponentów. Kłopoty generują zazwyczaj końcówki drążków kierowniczych i elementy przekładni kierowniczej. Wykryjemy je podczas szybkich i krótkich ruchów kierownicą. Jeśli usłyszymy charakterystyczne stukanie, należy czym prędzej udać się do mechanika. Oznaką zużycia jest też nieprecyzyjne prowadzenie auta i „myszkowanie”.
Zużycie kluczowych elementów
Tarcze i klocki hamulcowe są kluczowe dla naszego bezpieczeństwa. Jeśli elementy odpowiedzialne za hamowanie są zużyte, diagnosta nie powinien dopuścić takiego samochodu do ruchu. Całą prawdę o układzie pokaże test, jaki przechodzą wszystkie auta podczas badania. Samochód wjeżdża na rolki a diagnosta wciska hamulec. Jeśli siła hamowania mieści się w normach, możemy być spokojni.
Niesprawne hamulce naprawimy na szczęście stosunkowo niewielkim kosztem. W przypadku popularnych aut, komplet klocków na przednią oś kupimy za 50-70 złotych. Tarcze są 2- lub 3-krotnie droższe.
Opony
Żaden diagnosta nie przepuści okazji, by przyjrzeć się oponom. Wystarczy, by jedna z nich była inna od pozostałych (marka, rozmiar lub kształt bieżnika) i auto nie przejdzie przeglądu. Podobnie ma się rzecz z nierównomiernie zużytym bieżnikiem. Jeżeli urządzenie pomiarowe wskaże wynik poniżej 1,6 milimetra, rezultat badania będzie negatywny. To samo w przypadku, jeśli specjalista dostrzeże na ogumieniu pęknięcie lub inne dyskwalifikujące je uszkodzenie mechaniczne.
Zawieszenie
Niewielu kierowców przejmuje się kondycją amortyzatorów. To błąd. Wyciek z elementu odpowiedzialnego za tłumienie nierówności gwarantuje negatywny wynik badania technicznego. Taki amortyzator nadaje się tylko do wymiany, bez względu na jego wiek. Warto zatem samemu czasem zajrzeć pod nadkole i sprawdzić, czy element ten nie jest mokry, a na asfalcie nie ma plamy oleju.
Ale nie tylko wyciek dyskwalifikuje zawieszenie. Jeśli podczas normalnej jazdy czujesz, że koło nie trzyma się nawierzchni, lubi podskoczyć na nierówności, a nadwozie buja się w nieskończoność, nawet nie próbuj jechać na badanie. Lepiej wybierz się do mechanika. Niedostatki w zawieszeniu pokaże podczas badania specjalny test, nic na oko. Każde z kół zostanie wprowadzone w drgania i jeśli przekraczają one dopuszczalne normy, auto skierowane zostanie do naprawy.
Wycieki
Kolejna rzecz dotyczy uszczelek. Z biegiem lat guma traci swoje właściwości, co powoduje, że olej krążąc pod ciśnieniem wydostaje się z silnika. Najczęściej dotyczy to uszczelek głowicy i miski olejowej oraz filtra oleju. Ważne są także inne płyny np. w półosiach, skrzyni biegów czy napędzie 4x4. Podobnie trzeba sprawdzić układu chłodzenia. Każda, nawet najdrobniejsza plamka wyciekająca z samochodu dyskwalifikuje go podczas kontroli.
Oświetlenie
Problemy z oświetleniem często są bagatelizowane lub niezauważane przez kierowcę. Jeśli regularnie kontrolujemy stan żarówek, nie mamy się czym przejmować. Jeśli nawet nie działa kierunkowskaz, osoba kontrolująca może prosić nas u wymianę żarówki na miejscu. Gorzej, jeśli mamy pęknięty klosz lub woda zalega w reflektorze. Wówczas diagnosta powinien być bezwzględny i odesłać do mechanika. Warto wiedzieć, że badania technicznego nie przejdzie samochód z lampami naprawianymi domowymi sposobami. Taśmy samoprzylepne, sznurki, czy kolorowe kleje maskujące awarię lampy mogą stanowić podstawę do niezaliczenia rutynowej kontroli.
Kilka lat temu bardzo modne były ksenony bez homologacji. Serwisy aukcyjne pękały w szwach od ofert dotyczących żarników, zazwyczaj chińskiego pochodzenia, po 100-150 zł. Łatwe w montażu i generujące jasny snop światła może i wyglądały efektownie, ale nie spełniały swojej podstawowej funkcji. Nie oświetlały drogi. Bardziej oślepiały kierowców nadjeżdżających z naprzeciwka i nijak się miały do norm bezpieczeństwa. Dziś problem występuje rzadziej, ale wciąż jest spotykany. Brak homologacji skutkuje skierowaniem na ponowne badanie. Podobnie z resztą jak źle zamontowane światła LED do jazdy dziennej.
Za co jeszcze nie przejdziesz przeglądu?
Małe i duże usterki mogą doprowadzić do frustracji. Niektóre z nich usuniemy sami, inne z pomocą mechanika.
Ale pamiętaj, że wynik badania będzie negatywny, jeśli auto ma:
- za mocno przyciemnione szyby boczne,
- pęknięta szybę przednią,
- nieszczelny układ wydechowy,
- niesprawny hamulec ręczny,
- źle zamontowane światła do jazdy dziennej,
- zasłoniętą lub nieczytelną tablicę rejestracyjną,
- świecące się kontrolki układów ABS, ESP i poduszek powietrznych,
- brak legalizacji zbiornika LPG,
- usterkę wycieraczek,
- nieczytelny numer VIN lub brak nalepki kontrolnej.
Wszystkie te awarie spowodują dodatkowe koszty i wymuszą na nas ponowne odwiedziny w stacji kontroli pojazdów. I nie ma co w takiej sytuacji negocjować z diagnostą liczy się przecież bezpieczeństwo nasze i innych.
Piotr Mokwiński