Yamaha X-max 250 - mały, duży skuter
|
|
| --- |
No właśnie, mały czy też duży? Jeszcze kilka lat temu skuter o pojemności 250ccm uznany był by za naprawdę konkretną maszynę. Teraz porównując go do klasy królewskiej, gdzie moc nie schodzi poniżej 50 KM, a wymiary zbliżone są do małej ciężarówki na dwóch kołach wychodzi na to, że jest co najwyżej średniakiem.
Pierwszy kontakt z maszyną dał mi odpowiedź na wcześniej zadane pytanie: mały. Kiedy odebrałem go od importera i przez dobre 5 minut walczyłem z rozbrojeniem alarmu od razu dało się zauważyć kompaktowe rozmiary oraz niewielką masę, tak więc mamy tu do czynienia z typowo miejskim sprzętem.
Stylistyka wydała mi się połączeniem nowoczesnych kształtów z akcentem retro. Ładna linia i zachowanie proporcji to sztuka, która nie zawsze udaje się projektantom, a tu proszę, wszystko jest takie jak być powinno. Siadając na wysoko umieszczoną i twardo tapicerowaną kanapę przyjąłem wyprostowaną, krzesełkową pozycję. Miejsca jest całkiem sporo, wystarczy nawet dla ponadprzeciętnie wysokich osób.
Przede mną nieco nieszablonowy zestaw zegarów. Kwestia tego, czy jest ładny pozostawiam indywidualnym ocenom. Jak dla mnie wyskalowanie prędkościomierza z dokładnością co do 1 km/h jest sporą przesadą i zaowocowało optycznie „ciężkim" wyglądem. Niezbyt dobre wrażenie robi też materiał użyty do wykonania kokpitu, kojarzy mi się z tandetą „made in China". Przyczepić się można też do braku wyłącznika zapłonu oraz do usytuowania „passingu", który obsługujemy tym samym przyciskiem co wybór świateł krótkie / długie. Jego usytuowanie wymusza niejako pełna zabudowa kierownicy i połączenie jej z przednią szybą. Osobiście jednak wolę standardowe rozwiązanie.
We`ve got the power
Po odpaleniu do mojego ucha zaczęły napływać całkiem przyjemne odgłosy pracy jednocylindrowca. Dodaje gazu, ruszanie odbywa się bezproblemowo i... zaraz, zaraz, Wow! Nie oczekiwałem od niego aż takiej ochoty do sprintu!
Po odkręceniu manetki na full skuter wyrwał do przodu jak oszalały. W tej chwili już wiedziałem, że małe wymiary połączone z niezłą dynamiką doskonale sprawdzą się w mieście i nie pomyliłem się. Mógłbym teraz rozwodzić się o dobrym położeniu lusterek, niezbyt szerokiej kierownicy itd. Tylko po co ? Wystarczy powiedzieć, że w przeciskaniu się przez korki nie przeszkadza absolutnie nic, natomiast pomaga silnik, dzięki któremu cały czas mamy odpowiedni zapas mocy.
Udręką dla kierowców małych 50ccm jest start spod świateł. Trudno wtedy nie odnieść wrażenia, że wszystkie samochody właśnie w tej chwili obrały sobie za cel przerobić nas na mielone. Po zajęciu pole position i zapaleniu się zielonego światła jadąc X-maxem po prostu odjeżdżamy, zostawiając za sobą znerwicowanych kierowców puszek - niech się gryzą między sobą. Duże koła doskonale radzą sobie z wszechobecnymi niespodziankami na drodze. Troszeczkę zawiodłem się na zawieszeniu. „Maksio" wydaje się być zbyt twardo resorowany, daje nam to co prawda doskonałą kontrolę podczas jazdy, jednak cierpi na tym nasz kręgosłup. Zachowanie na łuku jest wzorowe. W zakręty wchodzi się tak samo gładko, jak z nich wychodzi. Dzięki małej masie i niskiemu środkowi ciężkości łatwo możemy go kłaść od ucha do ucha. Łatwo dozowalne hamulce zostały dobrze dobrane do osiągów. Cały czas czujemy, że panujemy nad sprzętem i nic nas nie może zaskoczyć.
Jazda we dwoje jest równie przyjemna co solo. No chyba, że z tyłu wpakuje się ktoś z redakcji :) Trudno zauważyć szczególny spadek dynamiki, skuter z dodatkowym obciążeniem nadal prowadzi się wyśmienicie. Przez cały czas trwania testu nie słyszałem z tyłu żadnego głosu protestu przed dalszą jazdą, a to oznacza, że komfort też jest niczego sobie.
Zaglądam pod kanapę i już widzę ten szeroki uśmiech mojej pasażerki. Powiedziała, że spokojnie zapakuje tam swoje rzeczy na 3 dni. Inaczej rzecz ujmując w moim przypadku mogę wyjechać na dobre dwa tygodnie i nie martwić się o miejsce na bagaż. Do środka bez problemu wchodzą dwa kaski integralne i zostaje jeszcze sporo miejsca. Podręczne rzeczy typu portfel, komórka i mapa znajdą swoje miejsce w zamykanym na kluczyk, przednim schowku.
Jedziemy w świat
Skoro kanapa jest wygodna, miejsca dużo, schowki przepastne to czas wypróbować jak to wszystko ze sobą współgra podczas dłuższych wyjazdów. Tu dają o sobie znać miejskie geny X-maxa, niewielka szyba średnio sprawdza się podczas szybszej jazdy. Być może wielu z Was właśnie w tym momencie parsknęło śmiechem, co ma wspólnego 250ccm i szybka jazda ? W przypadku tego skutera bardzo dużo.
Dłuższy kawałek prostej i już bez problemu na liczniku widzimy ponad 140 km/h! Nieźle jak na średniaka. Podczas jazdy towarzyszą nam odczuwalne wibracje jednocylindrowego silnika, jednak nigdy nie osiągają poziomu, który przeszkadzałby w jeździe. Przez wspomnianą niską szybę ochrona przed deszczem i robalami jest zaledwie zadowalająca, jednak powstałe z odpowiedniego wyprofilowania owiewki ochraniacze dłoni to strzał w dziesiątkę ! Zdecydowanie podnosi to komfort podróży, zwłaszcza podczas chłodnych, porannych przejazdów. Podsumowując dłuższe wypady za miasto zdecydowanie tak, długodystansowa turystyka to już raczej nie jego rewiry.
X-max by night
Niby sprawa niewymagająca dłuższego opisu, a jednak postanowiłem przeznaczyć na to oddzielny akapit - jazda oraz sam wygląd skutera nocą.
Gdy tylko słońce zajdzie za horyzont Yamaha przeistacza się niczym stwór w coś zupełnie innego. Prezencja staje się elegancka i jednocześnie tajemnicza. Wcześniej testując pojazdy nie zwracałem na ten aspekt większej uwagi. Widok X-maxa błyszczącego w świetle miejskich latarni zwrócił moją uwagę, bo jest naprawdę niezwykły. Teraz siedząc na miejscu kierowcy ważne są tylko dwie sprawy: śliczne podświetlenie wskaźników i doskonały widok oświetlanej reflektorami drogi. Nocna jazda Maksiem to odkrywanie wszystkiego na nowo w zupełnie innym wymiarze - polecam.
Luźne przemyślenia
Zamiast akapitu "dla kogo ten skuter" kilka spostrzeżeń.
Przez tydzień jazdy Maksiem doskonale się bawiłem. Przyzwyczajony do pojazdów z kilkukrotnie większą ilością kucy podchodziłem do tego modelu Yamahy jak do zabaweczki. Myliłem się i to bardzo. Zaskoczyła mnie dynamika, poręczność i funkcjonalność. Wszyscy ludzie, którzy nie oczekują kosmicznych osiągów i prezencji mastodonta będą zachwyceni. Mamy tu wszelkie zalety pojazdu jednośladowego, którym bezstresowo pomykamy ulicami miasta. Kilka wad jak słabo widoczne kontrolki, zwłaszcza w słoneczne dni czy denerwujący sygnał przypominający o działających migaczach to nic takiego. Tym bardziej, gdyż X-max właściwie nie ma godnych konkurentów w swojej klasie.
tekst: Mateusz Miziołek
zdjęcia: Moto-magazyn.pl
[
]( http://www.moto-magazyn.pl )