Podczas czwartego etapu Rallye OiLibya Tunise doszło do poważnego wypadku, w którym ciężkich obrażeń doznał chilijski motocyklista Francisco Lopez. Wśród tych, którzy udzielili mu pomocy, by Polak Jakub Przygoński, który ryzykował utratę prowadzenia w rajdzie Tunezji.
Lopez, trzeci w klasyfikacji po trzech etapach, uległ poważnemu wypadkowi sześć kilometrów przed metą, gdy prowadził. Wielu motocyklistów zatrzymało się, by mu pomóc, a czas ich postoju będzie miał wpływ na wyniki etapu.
Jednym z tych, którzy się zatrzymali był Przygoński. - Startowałem z pierwszej pozycji i otwierałem trasę. Był to bardzo szybki odcinek po kamieniach - komentował Jakub Przygoński. - Lopez dogonił mnie, wyprzedził i za nim się trzymałem. W pewnym momencie zniknął mi z zakresu wzroku. Niestety sześć kilometrów przed metą uległ poważnemu wypadkowi.
- Zatrzymałem się przy nim i włączyłem systemy bezpieczeństwa. Zaraz później nadjechał Helder Rodrigues i również zaczął pomagać. Ja wówczas zdecydowałem się jechać na metę, która była bardzo blisko i tam zawiadomić służby medyczne. Z tego, co się dowiedziałem Lopez ma złamaną kostkę, rękę i połamane kilka żeber. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nim w porządku - powiedział Polak.
Zeszłoroczny zwycięzca zawodów dziś radził sobie bardzo dobrze i szybko odskoczył reszcie stawki. Kilka kilometrów przed metą popełnił błąd, źle skręcił, wypadł z motocykla i uderzył w głaz. Ranny został przetransportowany śmigłowcem na biwak, stamtąd prawdopodobnie trafi do kliniki na Dżerbie.
Wg nieoficjalnych rezultatów na czwartym etapie, który liczył 219 km, motocykliści Orlen Teamy zajęli trzy czołowe pozycje. Najszybszy był Jacek Czachor, przed Przygońskim i Markiem Dąbrowskim.