Wszyscy kierowcy zapłacą za superlicencje
Wszyscy kierowcy Formuły 1 zdecydowali się zapłacić za superlicencje, uprawniające do startów w sezonie 2009. W ten sposób zakończył się spór z FIA dotyczący wysokości opłat. Zawodnicy ustąpili i będą musieli nieco głębiej sięgnąć do kieszeni.
Mimo takiej decyzji, kierowcy ponownie wyrazili swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji i zażądali spotkania z Maxem Mosleyem, do którego miałoby dojść w Melbourne przed rozpoczęciem pierwszego wyścigu nowego sezonu.
Stowarzyszenie kierowców Grand Prix (GPDA) sugerowało swoim członkom, aby jak najdłużej wstrzymali się z uiszczaniem opłaty. Chciano w ten sposób wymóc presję na FIA i obniżyć stawki. Uważano, że podwyżka z 1690 euro w 2007 roku do 10 000 euro w 2008, oraz podwyższenie opłat za każdy punkt z 447 do 2 000 euro to działania zdecydowanie nieuzasadnione. Co więcej - w tym roku planowane są kolejne podwyżki.
Mosley nie uległ jednak presji kierowców i zakomunikował, że nowe stawki są jak najbardziej uzasadnione, a każdy kierowca który nie zgadza się na podwyżki może startować w innych seriach. Pojawiły się nawet plotki, że kierowcy mogliby w Melbnourne zastrajkować. Mosley pozostał niewzruszony.
Cztery tygodnie przed startem nowego sezonu kierowcy ulegli presji FIA i własnych zespołów. Jak podaje _ Autosport _ powołując się na zaufane źródła, wszyscy kierowcy zdecydowali się zapłacić za superlicencję. Mimo to zawodnicy nie zrezygnują z prób zmiany przepisów i będą się domagali obniżenia stawek. _ Autosport _ donosi, że kierowcy uiścili opłaty, ponieważ nie chcieli aby niektórzy z nich mieli problemy w swoich zespołach. Uznano także, że jakiekolwiek zamieszanie w Australii byłoby nie fair w stosunku do kibiców.
Kierowcy żądają teraz spotkania z Maxem Moslyem, do którego miałoby dojść przed wyścigiem w Melbourne.
Wśród kierowców, którzy najmocniej odczują podwyżkę, jest Robert Kubica. Na superlicencję będzie musiał przeznaczyć blisko 6 procent swoich ubiegłorocznych dochodów. A to dlatego, że opłata jest ustalana dla każdego zawodnika indywidualnie, biorąc pod uwagę liczbę punktów zdobytych w poprzednim sezonie (im więcej, tym większa opłata).
Jak wyliczał niedawno "Super Express", polski kierowca na superlicencję będzie musiał przeznaczyć aż 5,6 procent swoich zarobków z 2008 roku. Dla porównania Kimi Raikkonen tylko 0,56 procent, czyli 10 razy mniej. Lewis Hamilton 0,86 procent, Nick Heidfeld 1,38 procent, a Felipe Massa 1,44 procent.
_ RAF _