Włoska prasa: cud, wydawało się, że nie żyje
"Cud", "wydawało się, że nie żyje"- tak włoska prasa pisze w poniedziałek o dramatycznym wypadku Roberta Kubicy na torze w Kanadzie. Gazety obszernie informują o tym, co się wydarzyło podkreślając zarazem związki kierowcy z Włochami, który mieszkał tu i trenował od dawna.
"Corriere della Sera" pisze: "O godzinie pół do drugiej po południu Robert Kubica nie żył. Nikt po ludzku nie był w stanie pomyśleć o czymś innym patrząc, jak jego BMW Sauber unosi się w powietrzu, by uderzyć o murek, obraca się i ląduje na koniec po przeciwnej stronie bariery toru". Największa włoska gazeta zauważa, że scena ta nie była, jak mogło się zdawać, brutalną grą komputerową, ale czymś prawdziwym, a we wraku bolidu uwięziony był niczym "bezbronna kukiełka" 22-letni chłopak.
Opisując nerwowe oczekiwanie na wiadomości o stanie Kubicy dziennik nazywa cudem to, że wyszedł z tego "przerażającego wypadku" praktycznie bez żadnego szwanku. W komentarzu podkreśla się natomiast, że wypadek w Montrealu przywołuje wspomnienia "koszmarów Formuły 1", takich jak śmierć Ayrtona Senny, który zginął w okolicznościach podobnych do tych w niedzielę. W opinii publicysty "Corriere della Sera" należy nie tylko z uznaniem stwierdzić, jakich postępów dokonano w środkach bezpieczeństwa dla kierowców Formuły 1, ale uświadomić sobie przede wszystkim, że sport ten stał się skrajnie niebezpieczny i zastanowić się nad sensem takiego igrania z coraz większym zagrożeniem ze strony coraz szybszych bolidów i niebezpiecznych torów.
"Tyle strachu o Kubicę" - ogłasza w tytule "La Repubblica". Dziennik zauważa, że kierowca, który ocalał ze straszliwego wypadku, ma na kasku nazwisko polskiego papieża. Także i ta gazeta informuje, że początkowo wydawało się, że Kubica nie żyje. Opisując dynamikę wydarzeń relacjonuje, że na 27. okrążeniu Polak przyspieszył i wtedy zderzył się z Toyotą Jarno Trullego. To, że nic się nie stało, należy według gazety uznać za "autentyczny cud".
W niedzielny wieczór sprawozdawcy telewizji RAI nie kryli swego przerażenia widząc wypadek polskiego kierowcy, a następnie długo czekając na jakiekolwiek wiadomości o jego stanie. W relacjach dawali widzom do zrozumienia, że należy liczyć się nawet z najgorszym.
Sylwia Wysocka