Włoscy transportowcy blokują drogi
Protestujący we Włoszech od północy w poniedziałek przewoźnicy wywołali utrudnienia w ruchu drogowym i kolejowym w niektórych częściach kraju. W kilku miastach zorganizowano manifestacje. W Turynie demonstranci starli się z policją.
Pracownicy branży transportowej z kilku związków zawodowych mają strajkować do 13 grudnia. W ramach akcji protestacyjnej przeciwko polityce rządu wobec ich branży, wysokim cenom paliwa i podatkom oraz pod hasłami konieczności obrony transportu przed tanią konkurencją ze wschodu Europy zorganizowano blokady lokalnych dróg i torów. Najbardziej radykalni przedstawiciele tej branży z założonego na Sycylii ruchu o nazwie Widły (Forconi) domagają się ustąpienia rządu. Członkowie ruchu, do którego należą oprócz transportowców także rolnicy, zablokowali największą stację kolejową w Genui oraz dwa dworce w Turynie. W stolicy Piemontu doszło do starć demonstrujących z policją i karabinierami.
Organizatorzy protestów nie wysłuchali apeli urzędu czuwającego nad przebiegiem akcji strajkowych o to, by nie urządzać blokad dróg. Urząd zagroził, że w przypadku złamania przepisów organizatorzy protestu zostaną ukarani. Minister transportu Maurizio Lupi ostrzegł zaś, że rząd nie będzie pobłażliwy w obliczu kilkudniowego strajku, i ocenił, że jest on nieuzasadniony.
Wbrew obawom nie doszło do całkowitego paraliżu na drogach i autostradach. Podkreśla się, że ma on charakter lokalny. Jednak jego konsekwencją będą utrudnienia w dostawach towarów do sklepów w okresie przedświątecznym.
W niektórych częściach Włoch tuż przed strajkiem ustawiły się długie kolejki do stacji benzynowych. Kierowcy obawiali się, że protest sparaliżuje też dostawy paliwa.