Więzienie za drogową agresję
W połowie września 2015 roku na jednej z poznańskich ulic doszło do sceny, jaka rzadko zdarza się w naszym kraju. Kierowca białej hondy cr-v na światłach wysiadł ze swojego samochodu i podszedł do czarnego samochodu tej samej marki, a następnie pobił jego kierowcę. Sprawa wreszcie znalazła swój finał w sądzie.
Sprawca pobicia, 30-letni mężczyzna, został skazany na 8 miesięcy wiezienia bez zawieszenia. Sąd zdecydował się na bezwzględną karę więzienia, ponieważ uznał, że powód, dla którego trzydziestolatek zdecydował się na użycie siły, był błahy. Hubert Ż. wymierzył kilka ciosów mieszkającemu w Polsce Duńczykowi i powalił go na ziemię, ponieważ ten, prowadząc czarną hondę cr-v, wcześniej zajechał mu drogę. Doszło do tego na dwupasmowej ulicy.
Duńczyk chciał zmienić prawy pas na lewy i rozpoczął manewr. Nie zauważył, że wcześniej zrobił to Hubert Ż., jadący kilkadziesiąt metrów za nim. Gdy Polak przyspieszył, prawie doszło do zderzenia. Hubert Ż. ominął jednak czarną hondę i odjechał, a za nim podążył Duńczyk. 29-letni wówczas sprawca musiał być jednak bardzo rozzłoszczony sytuacją, gdyż gwałtowanie zahamował, zmuszając zagranicznego kierowcę do awaryjnego manewru. Gdy Hubert Ż. wysiadł wraz z jadącą z nim dziewczyną, by sprawdzić czy nie ma zarysowanego zderzaka, Duńczyk ominął białą hondę, wykorzystując ścieżkę rowerową. Na pobliskim skrzyżowaniu zatrzymały go światła, a za nim stanęła biała honda. Zza jej kierownicy wyskoczył Hubert Ż. i szybkim krokiem podszedł do czarnego auta. Duńczyk, widząc to, również wysiadł, by - jak tłumaczył - wyjaśnić sytuację. Zamiast argumentów padają jednak ciosy, po których kierowca czarnej hondy przewrócił się na asfalt na oczach trójki swoich dzieci siedzących w samochodzie.
Trudno nie zgodzić się z decyzją sądu o rezygnacji z zawieszenia kary. Trzeba jednak przyznać, że werdykt był mimo wszystko stosunkowo łagodny. Za pobicie grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Huberta Ż. pogrąża dodatkowo to, że nie jest to jego przestępczy debiut. Mężczyzna był wcześniej notowany za rozboje, do których doszło w 2005 i 2006 roku. Łącznie spędził w areszcie 3 lata. Wyrok za pobicie Duńczyka nie jest prawomocny.
Rozwiązanie znalazła również sprawa Piotra K., który lipcu w Lubaniu za pomocą swojego samochodu rozmyślnie urwał drzwi auta innego kierowcy i o mało go nie potrącił. Mężczyzna po dwóch tygodniach wyszedł na wolność, ponieważ złożył odwołanie do wyroku, skazującego go na trzymiesięczny areszt tymczasowy. Sąd w Jeleniej Górze uznał, że nie ma przesłanek by sądzić, że mężczyzna może stanowić zagrożenie dla otoczenia. Jak informuje portal eluban.pl, mężczyzna niedługo po wypuszczeniu go zza krat zniszczył trzy samochody. Przybyły na miejsce lekarz skierował go do szpitala psychiatrycznego.
Skąd w kierowcach bierze się taka agresja i jak na zachowania kierowców wpływa ich łagodne traktowanie przez sądy?
- W społeczeństwie mamy pewien odsetek socjopatów. To jest około 3 proc. populacji. Ci ludzie zostają także kierowcami i stąd wybuchy niekontrolowanej agresji na drogach – mówi Jacek Lech, psycholog transportu z poradni Persona. - Nie ma żadnych mechanizmów odsiewania takich osób podczas kursu na prawo jazdy czy egzaminu. Gdyby instruktor, który spędza z kursantem godziny w kabinie samochodu i wie, jak reaguje on na stres, mógł w razie potrzeby przed podpisaniem dokumentów skierować kandydata na dodatkowe badania psychologiczne, być może udałoby się wyłowić chociaż część osób, które są potencjalnie niebezpieczne. Łagodne wyroki w takich głośnych przecież sprawach dodatkowo rozzuchwalają innych potencjalnych sprawców. Gdyby w społeczeństwie było przeświadczenie o nieuchronności kary, takich zdarzeń byłoby mniej – dodaje Lech.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska