Wiele mandatów za parkowanie w tym samym miejscu? W Warszawie to możliwe
Mieszkańcy stolicy i przyjeżdżający tu kierowcy, którzy nieświadomie zaparkują mimo zakazu, mogą zostać wielokrotnie ukarani mandatem za zostawienie auta w tym samym miejscu. Wszystko za sprawą nowego systemu działania warszawskiej straży miejskiej. Problem opisał natemat.pl.
Elektronika zamiast papieru
W marcu 2016 roku warszawska straż miejska zmieniła taktykę postępowania względem kierowców, którzy parkują w zakazanych miejscach. Wcześniej za wycieraczką zostawiano kartkę, z której kierowca mógł się dowiedzieć, że niewłaściwie zaparkował i w związku z tym jest proszony o stawienie się we właściwej jednostce straży miejskiej w celu odebrania mandatu. Często jednak zdarzało się, że zmotoryzowani ignorowali powiadomienia, co z punktu widzenia straży miejskiej oznaczało utrudnienia i opóźnienia w procedurze.
W nowym systemie strażnicy miejscy korzystają z palmtopów. Wykonując zdjęcie, dokumentują miejsce i czas popełnienia wykroczenia. Informacje szybko trafiają do bazy danych straży miejskiej, a ta przygotowuje pismo i wysyła je pod adres właściciela sfotografowanego pojazdu. Zwykle trwa to od miesiąca do dwóch.
Kara, ale bez pouczenia
Jakie są skutki wprowadzenia nowego systemu? Kierowcy nie są tak bardzo skłonni do ignorowania informacji od straży miejskiej jak w przypadku kartek pozostawianych za wycieraczką. Dla pracowników tej formacji oznacza to wyższą skuteczność. Ale dla kierowców, szczególnie tych spoza Warszawy, może wiązać się ryzykiem otrzymania kilku kar za wykroczenia w tym samym miejscu.
Brak kartki za wycieraczką oznacza, że do kierowcy nie dociera informacja o tym, że łamie przepisy. Dotyczy to w szczególności przyjezdnych i tych, którzy zmienili pracę, w związku z czym muszą parkować w nowych miejscach. W takim systemie gubi się cały sens karania kierowców. Nie chodzi w nim przecież o to, by wyciągnąć z ich portfeli pieniądze, ale o to, by szybka i nieunikniona kara natychmiast wpłynęła na ich zachowanie. Poza tym karteczki pozostawione za wycieraczkami pozostawionych samochodów sprawiały, że kolejni zmotoryzowani, widząc je, rezygnowali z postoju w zabronionych miejscach – a o to przecież chodzi.
Co na to warszawska straż miejska? Jak usłyszeliśmy w jej referacie prasowym, kierowca, skoro ma prawo jazdy, musi posiadać wiedzę na temat przepisów. Wie więc, kiedy parkuje niezgodnie z regułami. Co w sytuacjach nagłych lub w razie niejednoznacznego oznakowania? W przesyłce zmotoryzowani otrzymują wezwania do stawienia się w siedzibie straży miejskiej, a nie mandat. Na miejscu mogą więc wyjaśnić sytuację. Niby racja, ale walor edukacyjny i tak gdzieś umknął.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska